Kamil Sasal Kamil Sasal
1327
BLOG

Dominacja PiS i walka o przywództwo

Kamil Sasal Kamil Sasal PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 41


Prawo i Sprawiedliwość ma doskonałe warunki, aby rządzić przez wiele lat. Sondaże są bardzo dobre, i chociaż konflikt z prezydentem szkodzi rządowi, to z chwilą, kiedy obie strony dogadają się, nastąpi ponowne zjednoczenie prawicy. Narracja mediów i części osób nieżyczliwych liczy na powstanie partii prezydenckiej. Ona nie powstanie. Prezydent miał rację wetując ustawy nadmiernie zwiększające kompetencje ministra sprawiedliwości, na prawicy Ziobro mógłby wtedy stać się przyszłym sukcesorem. Czyż tego tak naprawdę nie pragnie Zbigniew Ziobro?

 

Walka o obsadę instytucji „właściwymi” ludźmi stała się najważniejszym celem obecnego rządu. W pewnym stopniu, ale nie zbyt dużym, Jarosław Kaczyński ma rację, ponieważ w czasie jego poprzednich rządów, spora część kadr nie była skłonna popierać generalnego kierunku, w jakim miało zmierzać państwo. Jego przeczulenie na punkcie zdrady wydaje się być zbyt mocne, gdyż grozi kompletnym zawłaszczeniem instytucji, co w efekcie doprowadzi do wypchnięcia poza nie faktycznych specjalistów, którzy cechują się niezależnością myślenia. To byłby największy błąd, ponieważ popełniła go nieboszczka PZPR. Nie jest to argument przeciwko aktualnej władzy, lecz odnosi się on do kwestii biurokratyzacji w państwie.

„Zaproponowana przez Schmittera definicja korporatywizmu  zakłada sankcjonowany przez państwo monopol wpływu określonych grup interesu w określonych sferach decyzji politycznych. (…)”.

„Jednym z głównych efektów korporatywizmu jest – podobnie jak w przypadku klientelizmu – ograniczenie dopływu idei i informacji do aparatów administracyjnych. W ekstremalnym przypadku zewnętrzne stosunki agencji będą ograniczone do jednej grupy interesu, a więc jednego kanału artykulacji opinii społecznych. (…)”.

Guy B. Peters, Polityka i biurokracja państwowa, w: Władza i społeczeństwo. Antologia tekstów z zakresu socjologii polityki, wybór i opracowanie Jerzy Szczupaczyński, Warszawa 1995, s. 157.

Właśnie w wyniku powyższego procesu Platforma Obywatelska ściągnęła na siebie ostateczną klęskę wyborczą, ponieważ partia i państwo stały się jednym doprowadzając całokształt organizmu państwowego do degeneracji. Jego instytucje nie reagowały właściwie na szereg problemów, jak na przykład spadek wpływów podatkowych oraz konieczności szerszej redystrybucji dóbr.

Prawo i Sprawiedliwość osiągnęło dwa cele polityczne. Odebrało lewicy socjalny elektorat, a grupom sytuującym się w centrum ukazała mizerię PO, jako partii liberalnej, gdyż w gruncie rzeczy nie była to partia pro-rynkowa, choć przykleja się jej łatkę liberalnej. Wolny rynek w ujęciu Donalda Tuska i Janusza Lewandowskiego to dominacja zagranicznego kapitału, którzy zaburza faktyczną konkurencję, ponieważ uzyskuje nadmierną przewagę kosztem polskich przedsiębiorstw. Jednak punktem zwrotnym była oferta socjalna Jarosława Kaczyńskiego oraz postulat zniesienia podwyższonego wieku emerytalnego.

PiS ma wszelkie warunki, aby po ułagodzeniu sporu z prezydentem odzyskać inicjatywę. Zdobyć się na zmianę ogólnego postrzegania rządu, jako instytucji kadrowej promującej „Misiewiczów”. Ta narracja przykleiła się dzięki liberalnym mediom, i nie zmieni jej żadna ustawa dekoncentrująca media. Nawet PO tak szybko nie zasłużyło sobie na tego typu przyprawienie „gęby”. Rewolucja kadrowa nie może być jedynym celem rządu.

W rzeczywistości spór prezydenta, to konflikt o kształt relacji między instytucjami, które obecnie składają się ze zbyt silnych osobowości. Gdyby ministrami obrony narodowej i sprawiedliwości nie były osoby, które śmiało mogą się przymierzać do roli następcy Jarosława Kaczyńskiego, sporu w rzeczywistości by nie było. Prezydent nie tylko walczył o zachowanie bądź zwiększenie swoich uprawnień. To walka o przyszłość obozu prawicy, który nadal jest rozdrobniony, a spaja go tylko przywództwo Kaczyńskiego.

Fakt, że walka o schedę zaczęła się tak wcześnie, wynika również z silnej pozycji prezydenta. Możliwe, że to właśnie on chce rozdawać w przyszłości najsilniejsze karty, ale nie ma zaplecza parlamentarnego. Niestety, projekt prezydenta, aby w Polsce dokonała się zmiana ustroju w stronę utworzenia systemu prezydenckiego napotka na olbrzymi opór partii politycznych, świadomych, że nie będą mogły robić tego, co zawsze, na tak wielką skalę, jak teraz i wcześniej – bo zawsze chodzi o kadry, upartyjnienie instytucji publicznych w kraju o jeszcze zbyt słabej gospodarce. To wynik tego, że w Polsce polityk często jest jednocześnie biurokratą. W prawdziwej demokracji polityka nie jest zawodem, ale służbą.

Kamil Sasal
O mnie Kamil Sasal

Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka