SDP SDP
245
BLOG

Rozmowa z ks. Kazimierzem Sową

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Z ks. Kazimierzem Sową o wizerunku  Kościoła i przyczynach słabości katolickich mediów elektronicznych rozmawia Andrzej Kaczmarczyk.

 

Kazimierz Sowa (ur. 1965) – ksiądz, dziennikarz, publicysta, 2001 – 2005 prezes Radia Plus, od 2007 dyrektor Religia.tv.
 

Na okładce ostatniego PRESS ksiądz Sowa w hełmie budowlańca, a w środku w kamizelce kuloodpornej. Zupełnie jak celebryta, a celebryci to ludzie próżni. Przystoi to księdzu?

Celebryctwo księdzu nie przystoi, ale jakieś zdjęcia, które mają być pewną przenośnią nawiązującą do treści wywiadu są jedynie uzupełnieniem tekstu. Tu jest to zwrócenie uwagi, że czasem warto ubrać hełm, a nawet kuloodporną kamizelkę, choć jest w tym też po prostu sporo żartu.

Może to jest pewien błąd Kościoła. Może powinien wykreować jakąś wersję katolickiego celebryty, żeby kreować swój pozytywny wizerunek, a nie prowadzić wojnę z tzw. mainstreamowymi mediami?

Kościół nie prowadzi wojny z mainstreamowymi mediami, choć jest za bardzo przewrażliwiony na publikacje różnych niszowych mediów. Natomiast co do kreowania jakiejś wersji celebrytów, to paradoks polega na tym, że mamy takich „kościelnych celebrytów”, tylko pomimo tego, że z pozoru posługują się tymi samymi chwytami, co ludzie show biznesu, to funkcjonują jedynie w trochę zamkniętym, kościelnym środowisku. Ich rola jest inna. Używają też bardziej hermetycznego języka i efekt jest taki, że ludzi nieprzywykłych do takiego stylu komunikowania się może to nawet śmieszyć. Powiedziałbym tak, że show biznes ma swoje szaty, a Kościół swoje, i każdy niech zostanie we właściwych dla siebie stroju.

Nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że Kościół jest przewrażliwiony jedynie w odbiorze publikacji w niszowych mediach. „Newsweek” ze swoimi okładkami to nie jest nisza.

Już doprecyzuję. W stosunku do mediów mainstreamowych Kościół czasami nie potrafi odpowiednio zareagować, jakby obawiając się ich siły oddziaływania, a z kolei do niektórych mediów, które tak naprawdę są niszowe, przywiązuje nadmierną wagę. Kościół powinien bardziej reagować na to, co się dzieje w mediach głównego nurtu, bo to one kształtują opinię publiczną, a lekceważyć radykalne publikacje w mediach niszowych. Tymczasem robi dokładnie na odwrót.

Medialny image religii i Kościoła katolickiego w Polsce tworzy radio Maryja i TV Trwam a nie Religia.tv. Jak się z tym czuje dyrektor tej ostatniej? Czy to nie dowód niepowodzenia tej inicjatywy?

Rzeczywiście medialny obraz Kościoła w Polsce jest mocno związany z mediami toruńskimi. To one głośno i skutecznie krzyczą, że są „katolickim głosem w twoim domu” i to one same uważają się za prawie oficjalne źródło przekazywania prawdy o świecie i Kościele. Natomiast ja i Religia.tv tak nie twierdzimy, bo też nie działamy w imieniu żadnej instytucji kościelnej, ani diecezji, ani Konferencji Episkopatu, ani nawet jakiegoś określonego środowiska. Nie robimy tego i nawet nie chcemy „grać kartą katolicką”. Zresztą zajmujemy się bardziej tym, co się dzieje w świecie wartości religijnych, a mniej reprezentacją instytucji kościelnych.

A jak to się dzieje, że twarzą Kościoła bardziej są niszowe media toruńskie niż np. świetnie się sprzedający „Gość Niedzielny”?

„Gość Niedzielny” od kiedy stał się bardziej ideowo wyrazisty rzeczywiście odniósł duży sukces na prasowym rynku wydawniczym. Jednak „Gościowi Niedzielnemu” i jego środowisku, tak samo jak Religa.tv i naszemu środowisku, nigdy nawet nie przyszło do głowy, żeby uzurpować sobie prawo do wypowiadania opinii w imieniu całego Kościoła, a ojciec Tadeusz robi to, nie mając w tej sprawie żadnych wątpliwości. Robi to zawsze bardzo głośno, a czasami i bezczelnie. Wykorzystuje do tego wszystkie schematy znane nam z historii propagandy. Poza tym ojciec Tadeusz i media toruńskie mówią to, co wielu biskupom i księżą „w duszy gra” tylko boją się o tym głośno powiedzieć.

Mówiliśmy o mediach niszowych. TV Trwam i Religia.tv też do nich należą.

Owszem.

To wygłosiłbym taką tezę: albo katolicy nie potrafią robić telewizji, albo katolicka telewizja nawet w katolickim kraju nie jest potrzebna.

Mamy często do czynienia z sytuacją, w której świat mediów katolickich wcale nie musi identyfikować mojej postawy religijnej, ani nawet nie musi określać mojego miejsca na mapie społecznej. To znaczy, że rezygnacja z korzystania z mediów katolickich nie musi oznaczać, że jestem jakimś „gorszym" katolikiem. Poza tym być może 20 lat temu kiedy rozwijał się w Polsce rynek medialny popełniliśmy w tej sprawie jako ludzie Kościoła jakiś „grzech" zaniedbania.

To znaczy?

Nie umieliśmy tego zrobić albo nie potrafiliśmy zagospodarować istniejących możliwości. Właśnie Radio Plus obchodzi 20 urodziny. W latach 90. Radio Plus było fenomenem i potentatem na północy Polski. Potem się okazało, że nie potrafiliśmy przeszczepić tego na grunt ogólnopolski. Sam nie jestem tu bez winy. Dlaczego tak się stało? Niestety nie wiem.

Jest więc tak, że jeżeli chodzi o media drukowane to Kościół sobie radzi, mam tu na myśli „Gościa Niedzielnego”, „Niedzielę” czy „Przewodnik Katolicki”, a z mediami elektronicznymi sobie nie radzi.

Może dlatego, że to dwa różne światy. Media elektroniczne są mediami w pełni wolnego wyboru na wolnym rynku. W ich przypadku nie można się wspomagać kolportażem poprzez parafie, jak ma to miejsce w przypadku mediów drukowanych - 9 tys. parafii po 10 sprzedanych egzemplarzy to już prawie 100 tys. nakładu. Dodatkowo media elektroniczne są dużo droższe. Z doświadczenia Radia Plus i Religia.tv wiem, co mówię.  Uruchomienie telewizji, jej utrzymanie i wypracowanie kanałów dotarcia do widza to miliony złotych. W przypadku naziemnej telewizji cyfrowej sama inwestycja to dziesiątki milionów. Wątpię, żeby Kościół, jako instytucja, pozwolił sobie na takie wydatki. 

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości