seafarer seafarer
1165
BLOG

Bieg po zdrowie ...

seafarer seafarer Bieganie Obserwuj temat Obserwuj notkę 52

image

Powyżej bieg o wczesnym poranku, jak to Eendomondo ładnie ujmuje. Czyli bieg po zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Bo przecież człowiek zdrowy fizycznie jest bardziej odporny, choćby na tego nieszczęsnego koronawirusa, który gnębi całą ludzkość od kilku miesięcy. A poza tym w zdrowym ciele zdrowy duch. A od tego, jaki w człowieku jest duch, zdrowy czy też nie, tak prawdę mówiąc wszystko zależy. Jakie będzie miał życie i co w tym życiu zrobi dobrego … albo, czego nie zrobi!

I tak biegłem, dzisiaj o wczesnym poranku, po zdrowie … W czasach zarazy i niepokojów społecznych, które ostatnio wybuchły z powodu wyroku, jaki wydał Trybunał Konstytucyjny. Ale po ulicach naszego osiedla, po których biegłem dzisiaj rano, było spokojnie.

Wczoraj też biegłem. Ale wczoraj, inaczej niż dzisiaj, nie było spokojnie. Na jednej z ulic (Rdestowa się nazywa i widać ją na mapce), która jest na trasie mojego biegu po zdrowie, doznałem mocnych wrażeń. I to zupełnie z innego powodu niż niepokoje społeczne, z którymi ostatnio mamy do czynienia. Biegłem chodnikiem i patrzyłem przed siebie starając się utrzymać równe tempo.  Akurat zbliżałem się do krzaków, które klinem działki, na której rosną dochodzą do chodnika w tym miejscu. Chodnika, po którym i jak już wspomniałem biegłem i nie patrzyłem na boki.

Ale oprócz oczu człowiek ma również uszy. I zbliżając się do krzaków, usłyszałem ostry dźwięk, cos w rodzaju chrapnięcia albo chrząknięcia. Fachowo to się nazywa ruft (jeżeli ktoś ma coś do czynienia z myślistwem to już wie, o co chodzi). Popatrzyłem w kierunku tego dźwięku. Dwa metry ode mnie, obok chodnika na skaju krzaków stał wielki dzik. A właściwie to była locha. Bo za nią, w krzakach buszowała wataha podrośniętych już warchlaków. Locha miała zjeżoną sierść na karku i gotowa była do skoku. Jeżeli naruszę jej (społeczny ????) dystans bezpieczeństwa. Który w jej mniemaniu zabezpiecza jej potomstwo. I dla którego, w jej mniemaniu, ja byłem zagrożeniem.

Nie naruszyłem. Zrobiłem ostry skręt w lewo i ostrym sprintem znalazłem się po drugiej stronie ulicy.

Taki był, mój wczorajszy bieg po zdrowie, po ulicach mojego miasta Gdynia. Dobrze się skończyło. Ale mogło być inaczej. Gdyby warchlaki były mniejsze, to dystans bezpieczeństwa lochy byłby niewątpliwie większy. I być może zaatakowałaby bez ostrzeżenia. Takie są również, w dzisiejszych czasach, ryzyka biegu po zdrowie po ulicach Gdyni. I sądzę, że nie tylko Gdyni. I wczoraj, zamiast zdrowego ducha w zdrowym ciele, mógł być SOR. W najlepszym przypadku.

Otwarte pozostaje pytanie. Dla kogo są dzisiaj miasta? Dla ludzi czy też dla dzikich zwierząt?

seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport