Statek przypłynął do portu dzisiaj wcześnie rano. Gijon (Hiszpanie wymawiają Hichon) to port hiszpański w zatoce Biskajskiej. Odprawa trwała krótko. Port nie pracuje, święto. No więc korzystając z wolnej chwili, pojechałem do miasta.
W mieście leniwy świąteczny poranek. Piękna pogoda, platany już zielone, ludzie spacerują, dzieci biegają wesoło. W Polsce pewnie też jest piękna pogoda. I ludzie też pewnie świętują ten dzień. Tak zwykle, normalnie. Idąc z dziećmi na spacer, spotykając się ze znajomymi, jadąc na działkę ...
I siedząc w kawiarni, przy kawie i lampce wina Rioja, patrząc na biegające wokół beztrosko dzieci wróciły wspomnienia ...
To były lata osiemdziesiąte, stan wojenny. Wtedy byłem w domu. I wtedy też był piękny, słoneczny majowy poranek. W tamtym czasie na 1-go maja władza organizowała pochody. Żona ubrała dzieci i pojechaliśmy do miasta na pochód ... Ale pochód na który jechaliśmy to nie był ten pochód, na który władza chciała aby ludzie szli.
Ubieranie dzieci zajęło nieco czasu, toteż jadąc do centrum Gdyni niepokoiłem się czy jeszcze zdążymy. Tym bardziej że po drodze na ul. Czerwonych Kosynierów (obecnie ul. Morska) widziałem ludzi wracająch z pochodu. Nieśli zwinięte flagi i szli jakoś tak pochyleni, jakby się przemykali, wstydząc że byli na pochodzie...
Ale za chwilę, byliśmy już na ul. 3-go Maja przy kościele Najświętszego Serca (tam gdzie był ks. Jastak). I już wiedziałem, że się nie spóźniliśmy. Pod kościołem był czarny, gęsty tlum. I ludzie też mieli flagi. Ale byli wyprostowani i trzymali te flagi rozwinięte, wysoko w górze i transparenty Solidarności.
Oficjalne pochodzy 1-szo majowe w Gdyni odbywały się zawsze na ul. Świętojańskiej. Ten oficjalny pochód szedł od Urzędu Miasta w dół w kierunku placu Kaszubskiego. Na wysokości Skweru Kościuszki była trybuna, na niej stali przedstawiciele władz partyjnych i państwowych i przyjmowali idący pochód.
Tłum, który z każdą chwilą gęstniał na ul. 3-go Maja też chciał iść w pochodzie ul. Świętojańską. Ale nie w dół tylko w górę, w kierunku Urzędu Miasta, tam gdzie stoi krzyż (wtedy jeszcze zwykły drewniany), który upamiętnia tych którzy zginęli w 1970r., zabici przez ‘ludową i robotniczą’ władzę.
Jednak ulicę 3-go Maja od ul. Świętojańskiej oddziela szeroka dwu pasmowa ulica Władysława IV. A tam było ZOMO i rozpędzało tłum. Jednak tłum był większy. Mimo polewania wodą i pałowania przebił się na drugą stronę do ul. Swiętojańskiej. I poszedł Świętojańską, w górę w kierunku krzyża.
Przy Urzędzie Miasta była następna blokada, w poprzek ulicy znowu stało ZOMO w pełnym rynsztunku, z pałkami i tarczami. Ale ZOMO-wcy stali tylko na ulicy i tylko ulicę blokowali. O tym żeby zablokwać chodniki chyba nie pomyśleli.
Idący, całą szerokością ulicy tłum, napotykając kolejną przeszkodę, na chwilę się zatrzymał. Ale tylko na chwilę. Z przodu natychmiast poszła, półgłosem przekazywana informacja. Przejść na chodniki, przejść na chodniki. I zanim ZOMO-wcy zorientowali się, co się dzieje, znależli się w środku tlumu. W środku tłumu ludzi z wysoko podnisionymi flagami i transparentami Solidarności.
I tak doszliśmy do krzyża. Prawdę mówiąc tłum, który doszedł do krzyża już nie był taki gęsty. ZOMO-wców wokół, było prawie tyle samo co nas.
Po odśpiewaniu Boże coś Polskę, ktoś rozpoczął modlitwe Ojcze nasz. I ludzie zgromadzeni pod krzyżem uklękli.
W tym momencie ZOMO-wcy zaczęli wsiadać do milicyjnych nysek i odjechali.
I wtedy moja córka, sześcioletnie wówczas dziecko, powiedziała: Tatuś zobacz, nastraszyli się Bozi i uciekają.
Dzisiaj, w słoneczny dzień 1-go Maja, dzieci w Polsce biegają beztrosko.
I oby zawsze już tak było.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości