Ostatnio na blogu MN dałem się sprowokowć do dyskusjji z pewnym blogerem z tamtej strony politycznej barykady. Mimo że powodów nie dałem, był bardzo agrsywny i niemalże chciał mnie zlinczować. W końcu autorka bloga (z którą też toczę boje, jednak są to boje polityczne a nie personalne) powstrzymała agresywnego blogera. No i dzięki temu uniknąłem linczu.
Oczywiście żartuję sobie z tym linczem. Ale agresywność tego blogera przypomniała mi historię prawdziwego linczu. Opowieść którą kiedyś słyszłem w Galway w Irlandii, o wydarzeniu od którego wzięło się podobno to słowo i to pojęcie.
Irlandczycy są rudzi. Taki stereotyp wyglądu Irlandczyka funkcjonuje w naszej świadomości, I gdy wiele lat temu, po raz pierwszy przypłynąłem do Irlandii, pamiętam, że byłem wedy bardzo zdziwiony tym, że wielu Irlandczyków (i Irlandek :) ma czarne włosy i ciemną karnację skóry. Skąd wśród Irlandczyków tak częste czarne włosy i smagła cera?
Otóż w XV i XVI w. pomiędzy Irlandią a Hiszpanią istniały bardzo ścisłe związki gospodarcze. Jeżeli wspomni się o Irlandii i Hiszpanii to wydaje nam się, że te dwa kraje leżą w dwóch różnych kierunkach, Irlandia na zachodzie a Hiszpania na południu. Gdy jednak popatrzymy uważnie na mapę to przekonamy się, że niezupełnie tak jest. W rzeczywistości obydwa kraje leżą na zachód od Polski. Tyle tylko, że Irlandia nieco na północ a Hiszpania nieco na południe.
Czyli, aby dopłynąć z Hiszpanii do Irlandii trzeba się kierować prosto na północ.
W XV i XVI w. żegluga, szczególnie hiszpańska, była już trwałym elementem ówczesnej gospodarki w Europie. Niemniej wyposażenie nawigacyjne statków było wciąż ubogie. A na morzu określenie pozycji, w której statek się znajduje, jest pewnym kłopotem. Na morzu nie ma dróg ani kierunkowskazów, które by pkazywały w którą stronę trzeba płynąć aby dotrzeć do celu.
W tamtych czasach, czyli w XV i XVI w., gwiazdy (oprócz kompasu magnetycznego) były podstawą nawigacji. Ale określenie kursu i pozycji statku na podstawie gwiazd jest dość skomplikowane. Jednak z wyłączeniem sytuacji, gdy statek płynie prosto na północ. Wtedy jest proste. Wystarczy kierować się na gwiazdę północną. I tak właśnie jest, gdy płynie się z Hiszpanii do Irlandii. Statek na kursie cały czas ma gwiazdę Polarną.
I stąd te ścisłe związki gospodarcze (oczywiście inne przyczyny też były) pomiędzy Hiszpanią a Irlandią w tamtym czasie. Po prostu z Hiszpani do Irlandii łatwo było trafić. Trzeba było jedynie w czasie rejsu sterować na gwiazdę północną i po kilku dniach żegługi na kursie statku zza horyzontu wyłaniała się Irlandia (mimo nawigacji satelitarnej, w którą dzisiaj wyposażone są statki, stojąc na mostku w nocy i płynąc z Hiszpanii do Irlandii też zdarza mi się patrzeć czy gwiada Polarna jest na kursie).
Ale wróćmy do Galway. Obecnie Galway to nieduże miasto a w porcie mało statków. Ale w tamtym czasie było inaczej. Galway tętniło życiem. Hiszpańskie statki, cumujące przy nabrzeżach portu były codziennym widokiem.
Dzisiaj hiszpańskich statków nie ma, ale jest inna pamiątka z tamtych czasów. Fragment domu z zachowanym oknem w którym to domu mieszakł ówczesny burmistrz.
I ten burmistrz miał córkę. A na hiszpańskim statku, który często zawijał do portu w Galway był młody kapitan. I zdarzyło się, że ci dwoje spotkali się. I jak to bywa (z młodymi) pokochali się od pierwszego wejrzenia. Po kolejnym rejsie i kolejnym zawinięciu do portu w Galway, młody Hiszpan oświadcył się córce burmistrza.
Ale któż to był dla burmistrza miasta Galway, oficer z hiszpańskiego statku? Niewiele więcej niż włóczęga i awanturnik! No i oczywiście burmistrz zgody na ślub nie wyraził.
Jednak młodzi kochali się naprawdę. Toteż postanowili, że uciekną. I jak postanowili tak zrobili. Którejś nocy córka burmistrza zniknęła. Uciekła z ukochanym przez okno, które zachowało się do dzisiaj. Oczywiście burmistrz domyślił się od razu co się stało i zarządził pościg. Co więcej sam ten pościg poprowadził.
Pościg szybko dogonił mlodych. I gdy żołnierze burmistrza złapali Hiszpana, burmistrz rozkazał. Powiesić! I powiesili chłopaka. Bez sądu i bez wyroku.
Ten burmistrz miasta Galway, nazywał się Lynch.
No cóż, Lynch ukochanego swojej córki zlinczował. Ale inni ojcowie nie mieli takiej władzy ani pewnie i takiej woli. Byc może to wyjaśnia skąd te czarne włosy i smagła cera taka częsta wśród Irlandczyków.
W sumie, opowieść o Lynchu niewiele ma wspólnego z blogerem o którym wspomniałem na początku. Jedyny związek jest taki, że owa dyskusja zdarzyła się tuż przed wypłynięciem statku z Hiszpani do Irlandii.
I pewnie dlatego, sterując na gwiazdę Polarną w drodze z portu w Hiszpanii do portu w Irlandii, agresja w dyskusjach na blogach i Lynch z Galway jakoś tak splotły się w jedną całość.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości