seaman seaman
1905
BLOG

Gwałt, czyli Rosja wczoraj i dziś

seaman seaman Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Ten  tekst został opublikowany w S24 w roku 2013, ale jest dzisiaj przerażająco aktualny, więc po raz pierwszy w dziejach mojego blogu zdecydowałem się tekst powtórzyć bez żadnych zmian, z wyjątkiem tytułu, który wówczas brzmiał "Gwałtowny przemarsz wojsk radzieckich".

„Zachowanie Rosjan, szczególnie wobec kobiet, napawało nas wstrętem” – mówił o wyczynach czerwonych sołdatów w czasie II Wojny Światowej marszałek Bernard Montgomery, a należy koniecznie wziąć poprawkę na jego angielską powściągliwość. A jest to opinia nie do przecenienia, bo cytowana także przez rosyjskiego autora Gawriła Popowa w książce „O wojnie ojczyźnianej”.

Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, pewnie jakiś lewacki groch z kapustą, żeby tak jak dziennikarz Marek Górlikowski z Czerskiej napisać w kontekście gwałtów popełnianych przez Armię Czerwoną, że była wojna, a Amerykanie, Polacy i Anglicy też gwałcili. To jest dokładnie to samo, jakby powiedzieć o rosyjskim ludobójstwie w Katyniu, że była wojna, a polscy partyzanci też strzelali do sowieckich żołnierzy. Warto poczytać Popowa, jeśli chce się wiedzieć, jaka jest różnica pomiędzy patologicznymi przypadkami gwałtów w innych armiach, a powszechnym gwałcicielskim procederem, jaki występował w Armii Czerwonej za przyzwoleniem jej dowództwa.

Popow pisze, że w 1945 roku w samym tylko Berlinie sołdaci zgwałcili 100 tysięcy kobiet, a zjawisko jest niedoszacowane, bo dotyczy wyłącznie przypadków zgłoszonych do lekarzy. Ile kobiet się nie zgłosiło? Podobnie było w „wyzwolonym” przez Armię Czerwoną Gdańsku, gdzie ze względu na skalę gwałtów Międzynarodowy Czerwony Krzyż przysłał po wojnie dodatkowe ekipy medyczne. W "Blaszanym bębenku" Guntera Grassa, którego akcja rozgrywa się w Gdańsku jest następujący passus (cytuję z pamięci): "Na ulicach pełno czerwonoarmistów, którzy testują kobiety, rowery i zegarki".

Rosyjski ambasador w Polsce oburza się na rzeźbę studenta gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych przedstawiającą bolszewickiego sołdata gwałcącego kobietę, ale ta rzeźba, jak rzadko która ma uzasadnienie w historii. Żadna kobieta nie mogła się czuć bezpieczna w pobliżu sowieckiego bojca.

Są bowiem miarodajne statystyki przedstawiające skalę zdziczenia sowieckiej armii. Brytyjski historyk Norman M. Naimark z Cambridge ocenia, że ofiarami gwałtów sowieckich w latach 1945-47 padło około 2 mln kobiet niemieckich. Czerwona Armia nie oszczędzała też sojuszników – zgwałcono ok. 100 tysięcy kobiet polskich. Przerażające sceny gwałtu w Częstochowie przedstawił Marek Hłasko w książce „Piękni dwudziestoletni”. W Polsce znane są drastyczne przypadki porywania kobiet ze stacji kolejowych przez sołdatów z eszelonów przejeżdżających przez miasta i po kilkunastu godzinach wyrzucanych z pociągu jak szmaciane kukły bez życia. Nawet jeśli przeżyły, to już do życia się nie nadawały.

Zarówno powszechność, jak i stopień zdziczenia uczestników tego procederu z Armii Czerwonej nie ma precedensu w historii. Być może mongolskie hordy z zamierzchłego średniowiecza są jakąś przystającą analogią. A należy koniecznie dodać, że nie mieliśmy do czynienia tylko z rezultatem zdziczenia kulturowego, był to bowiem także efekt przyzwolenia dowództwa i władz sowieckiej Rosji. Kobiety na trasie przemarszu i na terenach zajętych przez Armię Czerwoną były rozmyślnie wydawane na łup gwałcicieli, jako rodzaj zadośćuczynienia za trud „wyzwolicieli”.

W armii o tak monstrualnych stratach w ludziach, nieludzko prymitywnie wyposażonej, niedożywionej, zjadanej przez robactwo i choroby, gwałt i rabunek ludności cywilnej stały się nagrodą dla sołdata. Wyjaśnia ten fenomen brytyjski historyk Antony Beevor: „Powszechność gwałtów pokazuje, że Armia Czerwona była poza kontrolą. Była garstka młodych oficerów, partyjnych idealistów, którzy usiłowali trzymać żołnierzy w ryzach; zdarzały się nawet sporadycznie egzekucje gwałcicieli. Ci, którzy usiłowali przywrócić dyscyplinę, ryzykowali życiem, bo żołnierze nie wahali się w takich sytuacjach zabijać dowódców. Dlatego generalnie dowództwo przyzwalało na gwałty. Zagranicznych dziennikarzy, którzy, wówczas ośmielali się o tym pisać, kremlowska propaganda mieszała z błotem, jako sługusów Goebbelsa”.

Beevor dodaje, że po kapitulacji Niemiec w maju 1945, kiedy już sołdatom minęła największa żądza zemsty, Rosjanie gwałcili Niemki dla rozrywki - „zgwałcenie Niemki było sposobem na spędzenie wieczoru”. Tak więc nie ma dzisiaj wątpliwości, dlaczego „przemarsz wojsk radzieckich” wszedł do kanonu przysłowiowych plag tego świata. Zapewne zdaje sobie z tego sprawę rosyjski ambasador, który oburza się raczej wyłącznie z urzędu.

Wielka wojna ojczyźniana, jak Rosjanie nazywają II Wojnę Światową była także Wielkim Gwałtem Ojczyźnianym ze względu na przerażającą powszechność tego zbrodniczego procederu. Gawrił Popow, autor książki o wojnie ojczyźnianej, nie może się z tym pogodzić: „Dlaczego ludzie w rosyjskich mundurach okazali się niemal bandą łupieżców, maruderów i gwałcicieli? I na to pytanie swojego rodaka powinien sobie odpowiedzieć rosyjski ambasador Aleksiejew, zamiast oburzać się rzeźbą oddającą normalny stan rzeczy po wkroczeniu wojsk sowieckich gdziekolwiek.

Gawrił Popow, „O wojnie ojczyźnianej”

B.N. Knyszewski, „Zdobycz”

B.A. Krasikow, „Zwycięstwa, których nie było”

Norman M. Naimark, „The Russians in Germany: A history of the soviet zone of occupation 1945-1949”

Antony Beevor, „Berlin, Upadek 1945”

Marek Hłasko, "Piękni dwudziestoletni"

Gunter Grass, "Blaszany bębenek"


seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka