Zainspirował mnie pewien zwolennik Platformy Obywatelskiej, który wdarłszy się na mój blog w ramach szerzenia zgody narodowej, usiłował mnie przekonać między innymi, że chamska retoryka posła z Biłgoraja to tylko czerep rubaszny, który w gruncie rzeczy więzi duszę anielską. Oczywiście, bloger ów nie pojechał po mnie Słowackim, wręcz przeciwnie - można powiedzieć, że leciał Palikotem.
W związku z przyjęciem tej metody przekonywania, odbywało się ono w dość w osobliwy sposób, gdyż najpierw oznajmił, żem jest „zaplute ścierwo”(kwalifikuję się do tego miana jako słuchacz RM i TV Trwam), potem wygłosił krótką laudację na temat swojego patriotyzmu oraz kalectwa intelektualnego swoich adwersarzy. W następnym komentarzu zaś wyraził żal, żem jest tchórz i uciekam od merytorycznej dyskusji, bo go zbanowałem za owo ścierwo(zalogował się po raz drugi pod innym nickiem), po czym przeprosił i przyznał mi rację, że słusznie go zbanowałem, gdyż zachował się po chamsku. Na koniec oświadczył, że to jest jego ostatni komentarz na moim blogu, gdyż co prawda jestem słaby logicznie, skoro nie doceniam merytoryczności Palikota, ale on szanuje bana i już tu nie wróci. Wyznam szczerze, że tę ostatnią deklarację przyjąłem z niekłamaną ulgą.
Opisuję ten trochę przydługi przykład rozchwiania emocjonalnego zwolennika partii obywatelskiej, gdyż wydaje się on być charakterystyczny nawet dla osób z medialnego mainstreamu broniących postpolityki Donalda Tuska, którą w praktyce najpełniej realizuje poseł z Biłgoraja. Generalnie osoby te przyznają dosyć niechętnie i jakby półgębkiem, że Palikot owszem, jest trochę na bakier z formą, ale „porusza ważne sprawy”. W związku z tym jest cennym nabytkiem w debacie publicznej i w ogóle jest prekursorem, zagranica nam go zazdrości i tak dalej.
Niestety, żadna z tych osób się specjalnie nie kwapi, żeby wyjaśnić, jak działa fenomen Palikota i jakie ważne sprawy się poruszyły, gdy on się nimi na swój wulgarny sposób zajął. Żeby daleko nie szukać – co na ten przykład zmieniło się w polskiej piłce nożnej na lepsze od czasu, gdy poseł z Biłgoraja oznajmił przed kamerami, że hasło kiboli „je..ć PZPN” jest ze wszech miar uzasadnione? Albo w jaki sposób przybliżyliśmy się do prawdy o katastrofie smoleńskiej, po publicznym zapytaniu Palikota o wysokość ubezpieczenia pary prezydenckiej?
Sam poseł twierdził kiedyś, że za jego wygłupami stoją konkretne projekty polityczne, ale niech mi ktoś wskaże jakiś zrealizowany projekt, który przeszedł dzięki świńskiemu ryjowi, plastykowemu penisowi, czy dzięki paradowaniu w koszulce z durnym napisem. Tymczasem jedyny konkret polityczny, któremu Palikot przewodniczył – Komisja Przyjazne Państwo - stała się pośmiewiskiem i zasłynęła z pozbawionego wszelkich skrupułów forsownego lobbingu.
Jest niewątpliwie Palikot skuteczny dla siebie oraz Tuska, któremu służy jako jednoosobowe igrzysko, tabloid i Big Brother odciągający uwagę od spraw naprawdę ważnych, ale których Tusk poruszać nie chce. Zabawne, że medialni i polityczni chwalcy tego rodzaju występów nie idą za przykładem – skoro jest tak skuteczny, to czy nie warto porzucić estetyczne zastrzeżenia i pójść wytyczonym przez Platformę szlakiem? Jakoś nie widać chętnych.
Podobnie jak niegdysiejszy proceder w tygodniku Nie” Urbana, Palikot przyciąga mało wybredny elektorat, który szuka taniej satysfakcji w szyderstwie wobec ludzi, o których wiadomo, że niczym podobnym nie odpłacą, bo są na podobnie brutalny odwet zbyt przyzwoici. Zawsze tak było i w tym sensie Palikot nie jest żadnym prekursorem, w Polsce był nim w swoim czasie wspomniany wyżej Urban. Kwestią jest tylko znaleźć chętnego nihilistę, wystarczająco inteligentnego, podłego i bez skrupułów, tu premier Tusk trafił w dziesiątkę.
Trudno jest natomiast uzasadnić poparcie dla tego rodzaju działalności, stąd Tusk wobec niego zaniemógł organizacyjnie i od paru już lat twierdzi, że nie jest w stanie swojego posła powstrzymać. Stąd także bierze się znamienny brak naśladowców. Nie da się bowiem szczegółowo uzasadnić pochwały rynsztoka i wygłosić laudacji Palikota nie rzuciwszy przynajmniej raz czymś w rodzaju „zaplutego ścierwa” pod adresem przeciwnika. Tak już ten świat jest urządzony, że się nie da.
Inne tematy w dziale Polityka