seaman seaman
101
BLOG

Będzie wesoło, niestety

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 21

Niemal wszyscy nobliwi i zapoznani eksperci od gospodarki są zgorszeni słowami premiera Tuska, że nie będzie słuchał ekonomistów. Nikt natomiast nie zadał sobie pytania, czyich rad w takim razie słucha Tusk z Rostowskim? Wydaje się bowiem, że kwestia kogo oni obaj słuchają dzisiaj, jest chyba ważniejsza, niż kogo nie będą słuchali. Takie mam wrażenie.

Nie będziemy słuchali opozycji i ekonomistów, którzy radzili nam wcześniej podnoszenie deficytu –dokładnie tymi stanowczymi słowy premier wyraził swoje obrzydzenie do podnoszenia deficytu. Tego samego, który wcześniej osobiście dźwignął do niebotycznych rozmiarów. I z tym podniesionym przez siebie deficytem teraz walczy, podnosząc podatki. Mocno to przypomina słynne twierdzenie Stefana Kisielewskiego, że w socjalizmie państwo walczy z problemami, które samo stworzyło. Jak pomyślę, że Tusk kiedyś wsłuchiwał się właśnie w liberała Kisielewskiego, to lepiej rozumiem porzekadło o nauce, która poszła w las.

Nie jestem pewien, co dla mnie Polaka szaraka jest gorsze: wyższy podatek, czy wyższy deficyt. Przychylam się do tezy, że gorszy dla mnie jest wyższy podatek, bo z nim mam bezpośrednią styczność, kiedy zbliżam się do kasy Urzędu Skarbowego nr 1 w Gdyni. Deficyt natomiast jest na papierze i to gdzieś w Warszawie, telepie się przeważnie pomiędzy Alejami Ujazdowskimi, a Świętokrzyską.

W każdym razie, jeżeli Tusk słucha tych ekonomistów, którzy radzili mu w 2008 roku, żeby wstąpił do strefy euro w 2011 roku, to marna nasza dola. Nie będzie dobrze również, jeśli premier i minister zasięgają porady u tych gości, co opracowali i prowadzili program prywatyzacji polskich stoczni. Wtedy bowiem wszyscy jak jeden mąż możemy się obudzić w magazynie jakiegoś handlarza bronią. Razem z naszym deficytem, VAT-em i Palikotem.

Jest jednak jeszcze jedna możliwość, znacznie gorsza. Ja się obawiam jak najpoważniej, że premier nie słucha nikogo. Prawdopodobnie uwierzył słowom Chlebowskiego(mało kto pamięta – kiedyś totumfacki premiera, teraz znany bardziej jako Zbychu), który w 2007 zapewniał w Sejmie, że premier ma dużą praktyczną wiedzę o gospodarce. Praktyk jest nasz premier po prostu, niczym Wałęsa. Albo samouk, niczym Lepper.

Teraz bowiem premier kombinuje poważny cud z długiem publicznym - czyni starania, żeby zmienić metodologię liczenia długu przez Unię Europejską. Jeśli mu ten numer wyjdzie, nasz dług będzie mniejszy ponoć o 15%. Święto lasu, można powiedzieć. Wszystko oczywiście na papierze - chodzi o to, że jak część długu zapisze się w innej rubryce niż cała reszta, to już wtedy nie jest dług.

Okazuje się bowiem, że są długi tajne, jawne i dwupłciowe. Myśmy wszystkie nasze długi kiedyś ujawnili, jak jacyś głupi po prostu - stąd mamy większy dług niż ci, co nie ujawnili całości. Teraz my chcemy z powrotem trochę długu schować, żeby w Unii było sprawiedliwie i po równo. Ja się wcale nie wygłupiam, surrealizm tej operacji oddają słowa ministra Koteckiego: -Jest szansa, by w ramach grupy Van Rompuya próbować przekonywać partnerów europejskich do tego, że część długu, która wynika z reformy emerytalnej, jest długiem, który nas odciąża.

Grupa Van Rompuya załatwi grupie Tuska, że z długu obciążającego zrobi się dług odciążający. Czyli są jednak plusy dodatnie i plusy ujemne – a Wałęsa jest prorokiem! Jedna rzecz mnie frapuje. Wynika z tych wywodów, że można na papierze zmienić wartość długu publicznego i taka operacja ma jakieś merytoryczne znaczenie dla wysokości deficytu. Logiczne wydaje się zatem, że z kolei  przekroczenie jakiejś granicy deficytu, też grozi nam jedynie na papierze. No, bo jeżeli nastąpi przekroczenie umownej granicznej wartości, to przeniesiemy sobie coś do innej rubryki i spokój mamy. Albo będziemy udawać, że nic się nie stało, wyślemy odpowiedzialnego urzędnika na urlop, czy coś w tym rodzaju.

Obawiam się jednak, że skoro ja na to wpadłem, to premier Tusk  wpadł wcześniej. Gazeta Wyborcza pisze, że Tusk być może jest zmęczony kierowaniem państwem.  Dlaczego Tusk nie reaguje na sygnały, które muszą do niego dochodzić, o kolesiostwierozkładającym państwowe spółki, o dziwnych inwestycjach, których jedynym celem jest wydawanie państwowych pieniędzy? Dlaczego nie próbuje ukrócić złych praktyk, wyrzucając z PO (choćby dla przykładu) ludzi najmocniej w ten proceder zaangażowanych?

A po co ma reagować, skoro 15% długu będzie miał do podziału między kolesi? Będzie wesoło. No, nie wszystkim, ale przecież jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.

 

http://www.rp.pl/artykul/517869_Tusk__Dbamy_o_Polakow.html

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,8251568,Polska_inicjatorem_listu__9__do_KE_ws__zmiany_sposobu.html

http://wyborcza.pl/1,76498,8224357,We_wladzy_lewicowych_populistow.html?as=2&startsz=x#ixzz0wbO6LByh

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka