W miejsce nacisków wchodzą przyciski, przyroda nie znosi próżni. Wersja nacisków zbankrutowała z kretesem i odchodzi do historycznego lamusa. Owszem, pojawia się czasami na łamach Gazety Wyborczej, ale powiedzmy sobie szczerze: oni nie mają innego wyjścia, stali się zakładnikami nacisków. Sami chyba jako pierwsi tę wersję podjęli, potem pielęgnowali, obficie podlewali, teraz już tylko podtrzymują rachityczną konstrukcję. Muszą podtrzymywać. Teoria o presji pierwszego pasażera na pilotów w nieszczęsnym locie do Smoleńska wali się bowiem na głowy jej promotorów.
Teraz mamy wersję o przyciskach, a piszę w liczbie mnogiej, gdyż jest ich trzy - „zachod”, glis” oraz „uchod”. A najważniejszy z nich jest „uchod”. Należy od razu koniecznie zaznaczyć, że zarówno naciski, jak i przyciski mają jeden jedyny wspólny mianownik: obie wersje obciążają pilotów. Trzeba bez ogródek stwierdzić, że wersja naciskowa jest siermiężna i przaśna jakby wprost wyjęta z serialu „07 zgłoś się” i szkoda ją nawet komentować, bo dziury ma takie, że wszyscy znają ją na wylot. Musiała w końcu zbankrutować opowieść, że załoga z obawy przed reprymendą prezydenta postanowiła runąć w nieprzeniknioną smoleńską mgłę.
Z kolei narracja przyciskowa bazuje na domyślnej tezie, że piloci rządowego Tupolewa to nieuki, ignoranci i gnuśne lenie. Według relacji tygodnika Newsweek w raporcie komisji Millera jest stwierdzenie, że przycisk „uchod” nie zadziałał nad lotniskiem, gdyż załoga nie aktywowała go wcześniej przy pomocy dwóch pozostałych przycisków, co jest ponoć warunkiem koniecznym do jego użycia. Twórcze rozwinięcie tej tezy jest takie, że załoga o tym nie wiedziała, gdyż nie było tego w instrukcji TU-154M. O warunkach „uzbrojenia” tego przycisku piloci mogli się ponoć dowiedzieć jedynie ze szkoleń na symulatorach, ale niestety wojsko im takich szkoleń pożałowało.
Zatem mamy tu najwyraźniej do czynienia z wiedzą tajemną i dostępną tylko jakimś wtajemniczonym osobom. O przycisku „uchod” nie można przeczytać w instrukcji, pewnie nie uczą w szkołach, nie przekazują jej starsi stażem i doświadczeniem instruktorzy, nie pisną nawet słówka koledzy i przełożeni, nie uchylą rąbka w publikacjach eksperci i specjaliści. Tylko i wyłącznie na symulatorze można uszczknąć tajemnicy. Zaklęty krąg milczenia.
Ta narracja o otoczonym ścisłą tajemnicą trzecim przycisku – bo jak inaczej nazwać tak radykalne ograniczenie informacji na temat zwyczajnego urządzenia - w odróżnieniu od wersji naciskowej przypomina znane tytuły sensacyjnych powieści, jak „Siódma pieczęć” lub „Czwarty protokół”.
Pomijając jednak już tę groteskową niedostępność informacji, proszę sobie wyobrazić, w jakim świetle stawia to załogę samolotu. Oto mamy pilota, który w kokpicie przesiedział i wylatał tysiące godzin i w ciągu każdej z tych godzin miał przed oczami przycisk, na którym jak byk stoi napisane „uchod”, czyli odejście. I mamy uwierzyć, że się nie zainteresował, jak to ustrojstwo działa. Nie zajrzał do instrukcji, a nawet jak zajrzał i nic nie znalazł, to już nie pytał i nie usiłował się dowiedzieć. Ot – pomyślał sobie – skoro nic nie piszą w instrukcji, to pewnie nic ważnego. Co mi tam jakiś przycisk, lecę dalej.
I tak sobie latali tysiące godzin i nikt nie wiedział, jak przycisk działa, bo nikogo to nie obchodziło. Do tego sprowadza się w gruncie rzeczy teza, że piloci nie znali procedury użycia jednego z bardzo ważnych urządzeń samolotu, ale która to procedura mimo swojej ważności nie została opisana w instrukcji.
Przy tej okazji na światło dzienne wychynął ponownie polski akredytowany przy MAK pułkownik Edmund Klich. Komentując nieoficjalne informacje Newsweek`a o rzekomym nieuzbrojeniu przez załogę przycisku „uchod” Klich powiedział, że „jest to elementarna wiedza dotycząca bezpieczeństwa. Tylko trzeba popatrzeć teraz, jak to było w instrukcjach, które piloci znali”. Po czym chwilę później dodał – Pamiętam, że wielka dyskusja była już w Moskwie specjalistów rosyjskich i naszych specjalistów. Nikt naprawdę nie wiedział, jak ten samolot zareaguje, a właściwie było takie zdanie, że samolot nie odejdzie z automatu, jeśli nie ma systemu ILS.
Jakby tych dwóch wypowiedzi Klicha nie czytać, wychodzi na to, że w Moskwie zebrała się gromada rosyjskich i polskich specjalistów, którzy podobnie jak piloci nie mieli elementarnej wiedzy na temat tego przycisku. Wiedzy tej nie było także w instrukcjach, jak wynika z informacji Newsweek`a. Zatem zasady działania przycisku „uchod” nie znali piloci, nie znali specjaliści polscy ani rosyjscy, nie wiedział także producent, który pisał przecież instrukcję.
Narzucają się dwa pytania. Kto w takim razie szkolił załogi na symulatorach? Kto testował w Polsce działanie przycisku „uchod” podczas odbiorów po okresowych remontach oraz przeglądach samolotów rządowych?
http://www.polskatimes.pl/stronaglowna/428212,klich-o-rewelacjach-newsweeka-przycisk-nie-byl-jedyna,id,t.html
Inne tematy w dziale Polityka