seaman seaman
2622
BLOG

O wyższości afery seksualnej nad aferą gruntową

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 50

Gazeta Wyborcza w osobie Dominiki Wielowieyskiej walczy o dobre imię seksafery, którą redakcja z lubością opisywała od roku 2006. Dobre imię seksafery zostało bowiem skalane przez Jacka Żakowskiego i to na dodatek w tekście opublikowanym na łamach Gazety Wyborczej.

Wielowieyska usiłuje dowieść tezy, że seksafera stoi wyżej na gruncie moralnym niż afera gruntowa, która jest z gruntu niemoralna. To brzmi trochę jak zagadnienie z dziedziny mniemanologii stosowanej z kabaretu Jana Tadeusza Stanisławskiego, ale jest na serio roztrząsane przez ludzi z biografiami. Są argumenty i kontrargumenty; dowody i kontrdowody; rozpatrywana jest społeczna waga afery seksualnej w relacji do politycznego znaczenia afery gruntowej.

Gwiazda Leppera gasła, od kiedy wszedł w koalicję z PiS i LPR, ale zdmuchnięcie jej było skutkiem wymyślonych w gabinetach władzy fikcyjnych oskarżeń znanych jako "afera gruntowa" i częściowo fałszywych (m.in. ojcostwo dziecka Anety K.), a częściowo niewyjaśnionych oskarżeń o przestępstwa seksualne” - snuje Żakowski swoją perfidną wersję.

Nie dość na tym, że wraży Żakowski zrównuje aferę seksualną z aferą gruntową, to jeszcze jakby sugeruje przecież, że najbardziej opiniotwórcza gazeta w Polsce zajmowała się aferą wymyśloną w gabinecie Jarosława Kaczyńskiego. Ziobro z Kaczyńskim inspirowali ludzi z biografiami? Czy można gorzej spostponować redakcję z Czerskiej? Pytania retoryczne.

Odpór Żakowskiemu daje Dominika Wielowieyska, która serdecznie apeluje do czytelników, żeby nie dali się nabrać i nie zrównywali obu spraw. „Stawianie afery gruntowej na równi z tzw. seksaferą w Samoobronie jest wielkim nadużyciem. Podobnie jak sugestia, że obydwie sprawy były prowokacją służb po to, by Leppera zniszczyć” -przekonuje gorączkowo dziennikarka Gazety Wyborczej.

Według niej bowiem seksafera zaistniała naprawdę i jako taka została rozpętana przez jej redakcję w celach szlachetnych i państwowotwórczych. Natomiast afera gruntowa zdaniem Wielowieyskiej jest z gruntu nieprawdziwa - to prowokacja służb, gdyż była przemyślną pułapką zastawioną na ówczesnego wicepremiera Leppera, którego osoba łączy zresztą obie sprawy. Z konstatacji dziennikarki wynika oczywisty wniosek, że nie można mieć wątpliwości co do moralnej przewagi afery seksualnej nad aferą gruntową.

Głównym argumentem Wielowieyskiej za wyższością seksafery jest decyzja sądu, który uznał racje pokrzywdzonej i skazał prawomocnym wyrokiem jednego z działaczy, a samego Leppera również uznał za winnego, chociaż tylko w pierwszej instancji. Broniąc dobrego imienia seksafery, Wielowieyska oczywiście zapomina dodać, że w aferze gruntowej także zapadły wyroki skazujące, co zasadniczo zmienia postać rzeczy. Dziwnym trafem nie pamięta także, by chociaż wspomnieć, co jej powiedział dwa dni wcześniej w Radio Tok FM na temat rzekomej pułapki Andrzej Czuma, który tę sprawę gruntową zbadał w sposób gruntowny.

Nie było żadnej pułapki na Leppera. Już na jesieni 2006 roku Kryszyński szukał kogoś, kto chciałby dać łapówkę. Piotr Ryba miał wejście do Leppera absolutnie w każdym momencie. Kryszyński i Ryba zaprowadzili policję w kierunku Andrzeja Leppera, nie ma żadnych wątpliwości” – orzekł bezlitośnie szef sejmowej komisji śledczej, który śledził tę aferę przez całą kadencję.

Wydawać by się mogło, że cała ta mniemanologia w wykonaniu Wielowieyskiej jest bez sensu. Śledztwa pokończono, sprawy trafiły do sądu, ludzie zostali osądzeni, wyroki zapadły, co tu roztrząsać i po co? Oczywiście w tle jest śmierć Andrzeja Leppera, która natychmiast została wykorzystana politycznie, a jednym z pierwszych w tym wyścigu był Jacek Żakowski.

Niestety, ku zgrozie ludzi z biografiami, Żakowski pisząc w kontekście tej śmierci, iż dwie dęte afery i fałszywe zarzuty spowodowały nagły koniec kariery Leppera, a w domyśle przyczyniły mu zgryzot i cierpień, niedwuznacznie wskazał na rząd Kaczyńskiego, ale także na Gazetę Wyborczą. A przy okazji dostało się od Żakowskiego również i  Czumie, który najwyraźniej nie rozumie praworządności rewolucji zmierzającej ku swym wielkim celom.

No, bo czy to się mieści w głowie – Gazeta Wyborcza pragnąca uchodzić za wzorzec cnót medialnych i obiektywizmu, bierze udział w prowokacji mającej na celu zniszczenie polityka?! Świat się przewraca do góry nogami, sarny gonią za wilkami – mawiał w takich przypadkach pan Zagłoba.

Dlatego Dominika Wielowieyska musiała się zająć mniemanologią stosowaną, chociaż z wykształcenia jest teatrologiem. Żeby wykazać moralną wyższość seksafery Gazety Wyborczej nad aferą gruntową rządu Kaczyńskiego.

http://wyborcza.pl/1,75515,10100637,Seksafera_byla_naprawde.html#ixzz1UotYblaz

http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105405,10079534,Szlachetnosc_i_przyzwolenie.html

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (50)

Inne tematy w dziale Polityka