seaman seaman
2287
BLOG

Bójcie się Rostowskiego, gdy mówi o przestrzeganiu prawa

seaman seaman Polityka Obserwuj notkę 73

Gazeta Wyborcza z całą powagą i dbałością o szczegóły opisuje kolejną monodebatę wyborczą premiera Donalda Tuska, który samotnie zmagał się z wyimaginowanym przeciwnikiem. Jedynie od czasu do czasu redaktor Lis dyskretnie przypominał premierowi, co można jeszcze dorzucić do listy sukcesów.

Mnie najbardziej urzekła fraza wypowiedziana w klasycznej manierze Tuska, że  „dobre rządzenie to jest odpowiedzialne czynienie życia ludzkiego prostszym, a nie trudniejszym”.  Jestem pewien, że wszystkim lemingom szczęki opadły w rozdziawionym zdumieniu, że sami na to wcześniej nie wpadli. To zdanie bowiem dorównuje głębią słynnej frazie ministra Grabarczyka z grudnia ubiegłego roku, że  „kolej nie istnieje sama dla siebie, kolejarze mają obsługiwać klientów”.

Myślałem więc, że nic śmieszniejszego już dzisiaj nie przeczytam, ale natknąłem się na komentarze rozżalonych konstytucjonalistów, że Zyta Gilowska narusza prawo, wspierając Prawo i Sprawiedliwość. Śmieszność tych gorzkich żali poniewczasie polega zaś na tym, że nad rzekomym łamaniem prawa biadają ci sami konstytucjonaliści, którzy te przepisy tworzyli. Bo nasi wspaniali konstytucjonaliści umieścili w ustawie zakaz działalności politycznej i związkowej dla członka Rady Polityki Pieniężnej, nie precyzując jednak, co należy przez to rozumieć (czy uczestnictwo w publicznej debacie mieści się w zakazie), a jednocześnie zagwarantowali mu nieodwoływalność, jeśli nie został skazany prawomocnym wyrokiem.

I ci sami ludzi teraz twierdzą, że jest to luka w prawie. Trzeba jasno powiedzieć, że ilość dziwnych luk w naszym prawie konstytucyjnym wskazuje, iż albo mamy do czynienia z tandeciarzami, albo z przemyślnym tworzeniem luk na własny użytek. Dopiero gdy lukę wykorzysta ktoś spoza jedynie słusznej opcji, wtedy konstytucjonaliści podnoszą lament i gorzkie żale.

Sprawa rzekomego złamania neutralności przez Zytę Gilowską jako członka RPP (polecam kolejną cudną frazę Tuska: „radykalnie neutralne ciało”) ma jednak także aspekt merytoryczny w tym sensie, że skoro ona ma być z definicji neutralna w kampanii wyborczej, to tym bardziej powinien świecić neutralnością rząd i premier, którzy są przecież dla wszystkich Polaków, a nie dla większości, która ich wybrała.

Nie ma tego w żadnych przepisach, ale w świetle argumentów wytaczanych przeciwko Gilowskiej wydaje się oczywiste, że w debacie wyborczej nie powinien uczestniczyć na przykład minister finansów, który ma ułożyć bezstronny budżet dla wszystkich i jednocześnie z ramienia większości rządzącej ubiega się o wybór do parlamentu. Przepraszam bardzo, ale pomijając formalny aspekt prawny, to jest oczywisty konflikt interesów pomiędzy powinnością urzędnika państwowego i polityka partyjnego.

Tymczasem minister finansów Jacek Rostowski nie skorzystał z okazji, żeby przynajmniej w tej sprawie siedzieć cicho i oświadczył, że z Zytą Gilowską nie wyobraża sobie debaty, "dopóki nie zrezygnuje ona z zasiadania w RPP, gdyż nie chce przykładać ręki do łamania prawa". Cóż, patrząc na to z punktu widzenia konstytucyjnej neutralności konstytucyjnego ministra, to Rostowski w pierwszym rzędzie powinien zrezygnować z kandydowania do parlamentu lub ustąpić z funkcji do wyborów. A wtedy dopiero deklarować z kim debatować sobie życzy lub nie życzy.

Kiedy przeczytałem ten dosyć rozpaczliwy pretekst rzekomego łamania prawa użyty jako argument odmowy debaty z naprawdę wyśmienitym przeciwnikiem, to zrobiło mi się nawet żal Rostowskiego. W końcu ludzka rzecz, że człowiek nie chce narażać się i wymyśla cuda niewidy, żeby uniknąć porażki. Ale jest druga strona medalu takiego postępowania, to znaczy powoływania się przez elity na fundamenty demokracji, kiedy z merytorycznego punktu widzenia kwestia jest w oczywisty sposób niesłuszna. Przypomniała mi się amerykańska dziennikarka Laura Ingraham i słowa z jej książki „Shut up & sing”.

Bójcie się, bójcie się bardzo, kiedy elita mówi o wolności słowa. Bo faktycznie mówi tak, żeby zamknąć wam usta. Dla elit bowiem wolność słowa to ich prawo do obrażania i poniżania was i wyznawanych przez was wartości. Ale kiedy wy krytykujecie ten proceder, to krzyczą o cenzurze.

I kiedy ja słyszę, że nasze elity władzy i konstytucjonaliści krzyczą o łamaniu prawa, gdy jeden urzędnik państwowy chce wziąć udział w debacie z innym urzędnikiem państwowym, to myślę sobie, że ta sytuacja jest całkowicie zgodna z opisem elit przez Laurę Ingraham.

Bójmy się Tuska, gdy mówi o "radykalnie neutralnym ciele"  RPP; bójmy się ministra finansów, który z powodów formalnych odmawia debaty z innym ministrem finansów. Nie wierzmy konstytucjonalistom, gdy wytykają prawne luki, które sami stworzyli.

http://wyborcza.pl/1,75248,10236250,Konstytucjonalisci__Gilowska_lamie_prawo__wspierajac.html#ixzz1XA17igjV

http://wyborcza.pl/1,75248,10236582,Lis_zorganizowal_debate__Przyszedl_tylko_Tusk.html?as=1&startsz=x#ixzz1X9owYMdQ

seaman
O mnie seaman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (73)

Inne tematy w dziale Polityka