Miłości i dobrości wszystkim!

Uff, nawet nie myślałem, ze tyle jest roboty z przygotowaniem Świąt na statku. Jakoś do tej pory wszystko się organizowało samo, w tym roku biegam i organizuję, decyduję, odwołuję zgadzam się, lub się nie zgadzam. No w końcu mamy plan, dzisiaj barbecue dla gości, za 10 minut, rany boskie, muszę się ogolić, potem crew party , live band ( Bosun, czyli Bosman gra na perkusji), dałem chłopakom parę skrzynek piwa, żaden wydatek, bo kompania płaci , unlimited allowance, czyli wszystkie drinki za darmo. Jak nie wykorzystam w miesiącu, przepada. Jutro kolacja, msza dla pasażerów i załogi, potem wielkie Crew party, z loterią i drinkami na koszt kompanii… Fanty na loterię są bardzo ciekawe, sam kupiłem dwa losy po 5 dolarow ;-))) Jak w tym dowcipie o Abramie i Jahwe- Jahwe zniecierpliwiony modlitwami Abrama wychyla sie z chmur i krzyczy- Abram, ty daj mnie szanse, ty kup los!!!! ;-)

No, żeby mi się tylko nie popili i nie bradziażyli, bo będę musiał ich potem ścigać i nagany rozdzielać.

Ale co tam, święta to taki specjalny czas na statku, niestety, smutny, bo wszyscy wtedy myślą o swoich najbliższych daleko w domu…. Trzeba przymknąć oko. Czasem aż kolacja wigilijna staje w gardle, tak tęskno…. Brakuje dzieci wokół….. Rozpakowywania prezentow…. Ja mam krótki kontrakt, czasem trzy, czasem cztery miesiące, Filipińczycy siedzą po 8! Dlatego trzeba zrozumieć, ze czasem komuś odbije….

Może zrobię trochę zdjęć z party, to wrzucę reportaż ;-)

A na razie, bo nie wiem, jak tam będzie z czasem i sygnałem jutro, życzę wszystkim czytelnikom i współblogerom wszystkiego najlepszego. W imieniuswoim i czterech Polaków- 2 oficera, bartendera, kucharza i kelnera z „Silver Wind”, z dalekiego Omanu. Ponieważ sam jestem dość nieśmiały, poprosiłem o pomoc samego Pana Prezydenta, oby żył wiecznie! Pan Prezydent w swej dobrości się zgodził.