O tragikomedii prokuratora Przybyła już chyba będziemy powoli kończyć, bo właściwie już wszystko wiemy, ot, trepowstwo postanowiło zrobić spektakl w obronie swojej odrębności od cywilnej władzy, niestety, a może stety, ale scenariusz , zamiast zamówić u jakiegoś fachowca, nie wiem, Wajdy, Kondrata (na pewno by po słusznej linii pomogli towarzyszom w walce z moherami, smoleńskimi oszołomami i imperialistami amerykańskimi), napisali sami, z właściwym dla wojskowych garnizonowych kabaretów polotem.
To co, działa w koszarach, zwłaszcza po wprowadzeniu do organizmu zawartości flaszki z kantyny, najwyraźniej nie zadziałało wśród widzów ogólnopolskich. Od razu to oświadczenie wydawało się dziwne i wzbudziło podejrzenia, zaraz, zaraz, co on gada? No, ale jak się biedny człowiek zastrzelił całkiem na śmierć, to przecież nie będziemy potworami i bydlakami i nie będziemy mieli czelności kwestionować w obliczy tragedii. No, ale rychło wyszło na to, że Pan prokurator się, jak to wojsku zdarza, samopostrzelił. Jak mówię, zjawisko częste, zwłaszcza przed zaplanowanym wyjazdem na front, nawet paragraf za to był, konkretnie kula w łeb. W Armii Radzieckiej i Wehrmachcie, znaczy, ale i u zachodnich aliantów też nie obcyndalano się z takimi przesadnie, bo mięsko armatnie było potrzebne, a nic bardziej nie wzmaga ochoty do walki, jak dezerter rozstrzelany od czasu, do czasu przed frontem oddziału.
No, ale to tylko na marginesie, przy okazji omawiania zjawiska samookaleczenia. Okazało się, że dzielny pan prokurator, po dramatycznym wyleżeniu na podłodze, rychło , zasłonięty przed nikczemnymi kamerami przez rosłych żandarmów zaczął rozmawiać przez telefon, a następnego dnia już udzielał wywiadów, aż się mikrofony grzały, nawet dykcje miał prawidłową, znaczy, nie tylko szczękę ominął cudem, ale i język nie ucierpiał. Cud nad Wisłą wersja 2.0, można powiedzieć. Znaczy, nad Wartą.
No i bardzo dobrze, chwała Bogu, że wszystko się skończyło, jak pisze Michalkiewicz, wesołym oberkiem. Z tym, że pan Przybył będzie miał potem chyba parę spraw do omówienia z kolegami prokuratorami, jak wniesienie niesłużbowej broni na teren wojskowy, samookaleczenie, czyli spowodowanie czasowej niezdolności do pracy, wreszcie, o czym nikt nie pisze, strzelenie sobie przez policzek za okno, jak mniemam, nie na Pustyni Błędowskiej, tylko w mieście. To nic innego, jak spowodowanie zagrożenia dla życia. Nie wiem, jak wy, ale ja nie chciałbym mieszkać w zasięgu strzału z okna pana Przybyła, a jest to kawał miasta wojewódzkiego o promieniu kilkaset metrów.
Zawsze z ciekawością patrzę w TV, jak jacyś bohaterscy bojownicy strzelają w powietrze seriami z kałasznikowów z radości, czy rozpaczy, czy na powitanie, czy pożegnanie, no, nieważne z jakiego powodu, dość , że dziecko z czwartej klasy podstawówki potrafi wyliczyć, że te pociski polecą w górę, a następnie po krzywej balistycznej w dół, zachowując śmiertelną siłę rażenia. Jak inne dzieci chodziły do szkoły, to on wkuwał wersety Koranu i ćwiczył rzut granatem, więc on ma usprawiedliwienie. O ile zatem taki arabski analfabeta może nie kojarzyć, że to, co mu z lufy wylatuje, to nie tylko ogień, dym i huk, ale i kawałek metalu z dużą prędkością, to jednak oficer wojska i to wojska europejskiego powinien sobie z tego zdawać sprawę, no, chyba, ze zamierzał zatrzymać pocisk policzkiem, jak kulochwytem, taki Rambo, znaczy.
Jakbym był mieszkańcem Poznania, wyjrzał przez okno i ujrzał przed sobą okna prokuratury wojskowej, to bym nie myślał za długo, tylko pisał pozew, ze doznałem trwałego uszczerbku na zdrowiu, ręce mi się trzęsą i nie mogę pracować, w związku z tym proszę o odszkodowanie dla siebie i swojej rodziny , wliczając kuzyna w Przasnyszu. Nie było go w Poznaniu, owszem, ale mógł być, nie? Poza tym, jak usłyszał, co się stało, to też mu się ręce zatrzęsły.
I tak oto płynnie przeszliśmy do innej sprawy związanej z bezczelnymi pozwami. Właśnie dostałem list od Romana Dambka , kryształowego, wielce zasłużonego człowieka, Trójmiejszczanie na pewno znają. Sprawa ciągnie się od lat, chodzi o próbę obrony pomnika Gryfa Pomorskiego przed zniszczeniem. Wbrew pozorom, oskarżonym jest obrońca tego pomnika, Romak Dambek.
„Proszę przyjdźcie i wspierajcie nas już w ponad czteroletniej walce, którą toczymy przed polskimi sądami w obronie krzyży i pomników polskich bohaterów narodowych.
Oto terminarz rozpraw sądowych w styczniu 2012 r. :
1. 10.01.2012 (wtorek) o godz. 9:00 w sądzie rejonowym w Gdańsku - Przymorze ul. Kołobrzeska 41, sprawa nr VIII K 97/10 w sali nr 1. o pobicie, naruszenie miru domowego i groźby karalne i zasądzenie solidarnie na rzecz oskarżycieli tj. L. Trojanowskiego i jego rodziny kwoty 50.000 zł. - sprawa otwarta dla publiczności.
2. 19.01.2012 (czwartek) o godz. 11:00 w sadzie okręgowym w Gdańsku ul. Nowe Ogrody 30/34 sala nr 248 przełożona z 4 listopada zeszłego roku sprawa apelacyjna (od wyroku skazującego sądu rejonowego w Kartuzach) za znieważenie L. Trojanowskiego za nazwanie go złodziejem, ubekiem, hitlerowcem - powinno być też publiczne ogłoszenie wyroku.
3. 26.01.2012 (czwartek) o godz. 11:00 w sądzie rejonowym w Kartuzach ul. Kościuszki 26 sala nr 1., sprawa nr II K 244/09 o groźby karalne i mir domowy za obronę pomnika i krzyża w Gołubiu poświęconego por. Józefowi Dambkowi dowódcy Gryfa i zasądzenie solidarnie na rzecz oskarżycieli tj. L. Trojanowskiego i jego żony kwoty 30.000 zł. - Sprawa otwarta dla publiczności
4. 26.01.2012 (czwartek tego samego dnia co sprawa poprzednia) o godz.12:30 w sali nr 1. rozprawa nr II K 380/09 dotycząca reportażu TV Trwam pt. Po stronie prawdy o zniszczeniu krzyża i pomnika w Gołubiu. Oskarżeni jesteśmy o naruszenie miru domowego i o zniesławienie L. Trojanowskiego i jego żony. Wśród oskarżonych jest też ojciec Piotr Detlaff z TV Trwam. Mamy solidarnie zapłacić kwotę 30.000 zł. na rzecz oskarżycieli - sprawa otwarta dla publiczności.
Tych co bronili krzyża i pomnika sąd chce skazać, a tych co niszczyli pomnik i krzyż sąd nie widzi znamion czynu zabronionego.
Bądźmy razem, potrzebujemy Waszej pomocy.
W lutym czekają nas następne sprawy i tak to trwa już ponad 4 lata.
Jesteśmy w tej walce silni, ale z Wami będziemy jeszcze silniejsi.
Roman Dambek
Prezes Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski"”
Trzymaj się Roman!
No i jeszcze, skoro już jesteśmy przy trójmiejskich tematach, Klub "Gazety Polskiej" w Gdyni zaprasza na spotkanie z
Andrzejem Rozpłochowskim
jednym z liderów NSZZ "Solidarność" w latach 1980 - 1982,
oskarżonym o „próbę obalenia siłą ustroju PRL”.
autorem książki "Postawią ci szubienicę..."
Spotkanie poprowadzi dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
12 stycznia 2012 r.
godz. 18:00
Cech Rzemiosła i Przedsiębiorczości
Gdynia, ul. 10 Lutego 33 Ip.
Podczas spotkania będzie można kupić książkę.
P.S. Zachęcam do czytania felietonów w GPC (dzisiaj tez jest) i Freepl.info
http://freepl.info/seawolf
Poniżej- Kocurki stanowczo zażądały, by je na razie zostawić. To zostawiam.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka