Sed3ak Pro Sed3ak Pro
1280
BLOG

Polnische wirtschaft, czyli z punktu widzenia apteki

Sed3ak Pro Sed3ak Pro Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W ostatnim czasie miałem przyjemność odbyć rozmowę z młodą Polką, mieszkającą na stałe w Niemczech. W założeniu krótka pogawędka przerodziła się w poważniejszą wymianę zdań, dzięki której mogłem przekonać się o tym, jak zorganizowanym i państwowo wzorcowym krajem są Niemcy. Gdzie oka nie skierujesz, albo ucha nie przyłożysz – widać to, czego przeciętny Polak patrząc na własne państwo nie tylko nie dostrzega, ale nie uświadamia sobie nawet, że tak może być; że państwo może być i tak właśnie wyglądać. Dla nas Zachód to ten z obrazków TVN-u, a Niemcy – to Love Parade.

Nie o „paradzie miłości” jednak dzisiaj, ale o aptekach (chociaż, patrząc na funkcjonowanie niektórych z nich odnosi się wrażenie, że przypominają one pełzający burdel…).

W Polsce aptekarze indywidualni poprzez rozwiązania systemowe zostali sprowadzeni do roli „lekowych podawaczy”. Ich apteki, głównie wskutek konkretnych zapisów prawa farmaceutycznego, ale i praktyki inspekcji nadzoru farmaceutycznego, doprowadzono – dzisiaj możemy powiedzieć to na zasadzie faktu, a nie prognozy – na skraj bankructwa. Kilka przykładów rozwiązań prawnych, które nijak się nie mają do wymogów prowadzenia działalności gospodarczej w gospodarce wolnorynkowej mówi wiele. Aptekarze obłożeni są m.in. obowiązkiem dyżurowania w porze nocnej, w niedziele i w święta, tyle że na własny koszt, z pełni wynikającymi z tego konsekwencjami. To kosztuje; nie tylko generuje to sumpty stałe w postaci wzrostu opłat za energię elektryczną, czy ogrzewanie lokalu zimą, ale również do „ceny dyżuru” (wzięcie w cudzysłów nieprzypadkowe) doliczyć trzeba koszt zwiększonego wynagrodzenia dla pracownika, który zgodnie z Kodeksem pracy powinien mieć podwyższoną o 20% płacę za pracę w nocy, a o 100% - jeżeli dyżurowanie stanowią dla niego nadgodziny (jeżeli nie udzieli się mu dnia wolnego do końca okresu rozliczeniowego). Pomijam w tym momencie takie drobnostki, jak obowiązek zapewnienia zatrudnionemu nieprzerwanego dobowego odpoczynku, a tym samym – nieodzowność przyjęcia do pracy dodatkowych farmaceutów.

Wraz z wejściem w życie ustawy refundacyjnej zadrą dla aptekarzy jest również kwestia tzw. zapasów magazynowych. Rzecz dotyczy leków refundowanych, których cena zmienia się raz na dwa miesiące, w wyniku publikacji obwieszczenia ministra zdrowia. Powoduje to częstokroć sytuację, w której dana apteka kupuje lek refundowany po cenie droższej, a po wprowadzeniu nowego obwieszczenia, zmuszona jest go sprzedać po cenie niższej, niż wcześniejszy koszt zakupu, ze względu na obowiązujące sztywne marże (jeśli nie zdąży go sprzedać przed zmianą przepisów, co nie jest przecież sytuacją rzadką). Narzutów cenowych nie można zaś modyfikować, gdyż grozi to nałożeniem kary pieniężnej na aptekę.

W mojej ocenie obłożenie takim obowiązkiem prywatnych aptekarzy (stosowania sztywnych marż) bez jednoczesnego rozwiązania na poziomie ustawy problemu zapasów magazynowych jest naruszeniem konstytucji RP (i to w kilkunastu miejscach). Ministerstwo Zdrowia, a tak właściwie – NFZ, powinno w swoim budżecie zarezerwować adekwatną kwotę, aby straty z tego wynikające pokryć. Wymuszało by to na rządzących większą odpowiedzialność i powodowało stabilność w układaniu listy leków refundowanych, a nie dawało możliwość przerzucania konsekwencji własnej polityki zdrowotnej (o ile takowa w ogóle istnieje!) na podmioty prywatne.

Proszę zauważyć, że w tym momencie model aptekarstwa polskiego to w zasadzie stanie w rozkroku. Z jednej strony wymaga się od aptekarzy, by Ci zrobili ze swoich lokali „placówki zdrowia publicznego”, dbali o pacjentów, ponosili odpowiedzialność za zmieniające się, ale ustawowo sztywne marże na leki refundowane i z własnych kieszeni dokładali za dostępność produktów leczniczych w niedziele, w święta i w porze nocnej; z drugiej zaś, za tak nałożonymi ciężarami ustawowymi nie idzie efektywna pomoc ze strony państwa; gdy aptekarze sygnalizują, że skonstruowany w ten sposób „administracyjny ucisk” jest nadto uciążliwy, wówczas rząd traktuje ich już tylko jako „prywatnych przedsiębiorców”, którzy „muszą liczyć się z ograniczeniami w prowadzeniu regulowanej działalności gospodarczej”. Myślę, że gdyby samorząd aptekarski zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego np. przepis o obowiązku dyżurowania aptekarzy poza normalnymi godzinami pracy aptek, w zakresie, w jakim przepis ten łamie zasadę proporcjonalnej ingerencji państwa w sferę wolności gospodarczej i nie uwzględnia środków publicznych, mających w całości lub w części zrekompensować koszty jakie ci z tego tytułu ponoszą (służba zdrowia jest w ustawie zasadniczą określona jako publiczna, a nie finansowana przez prywatnych przedsiębiorców!), to sędziowie stwierdziliby zapewne jego niekonstytucyjność. Podobnie widzę sprawę zapasów magazynowych. Norm konstytucyjnych tutaj naruszonych jest więcej (o tym może innym razem).

A w Niemczech? No cóż, tam rozwiązania systemowe są tyleż proste, co efektywne i prowadzące do stałego podnoszenia prestiżu aptekarstwa i sytuacji samych pacjentów. Po pierwsze, nie ma tam sieci aptecznych, przez co 3/4 problemów rynku farmaceutycznego odpada niejako z mocy samego prawa. Po wtóre, w Niemczech nie ma jednego Funduszu Zdrowia, tylko funkcjonuje kilkaset kas chorych; zdarza się, że sąsiadujące ze sobą apteki mają podpisane umowy refundacyjne z innymi kasami, przez co poziom rywalizacji ceną odbywa się nie w „placówce ochrony zdrowia” (słusznie, nie jest to przecież bazar!), tylko o poziom wyżej. Po trzecie, cały kraj podzielono tam na okręgi farmaceutyczne, przez co warunki funkcjonowania na rynku są stabilne; co więcej jednak, takie formalistyczne wydzielenie dla aptek własnych przytułków gospodarczych pozwala aptekarzom skupiać się na swojej pracy fachowej, a nie na agresywnej grze rynkowej (to tego zdaje się wolny zawód jest przeznaczony?!). I po czwarte wreszcie, rozwiązania te powodują, że zawód aptekarza cieszy się tam powszechną renomą, szacunkiem i prestiżem. I to coraz bardziej.

W sierpniu 2013r. zbudowany w ten sposób system pozwolił wygenerować Niemcom środki na dodatkową refundację dla aptek, które dyżurują w nocy. Za sam fakt podjęcia się takiej pracy i sprzedaży leków w porze nocnej, otrzymują one środki z publicznej kasy w postaci ryczałtu, w tym również – ryczałtu od wydawanych „po godzinach” opakowań leków.

Wielu Polakom w głowach się to pewnie nie mieści. Niby takie „socjalistyczne” rozwiązania, a prowadzą do zrównoważonego rozwoju branży, w której zadowolony jest i pacjent, i aptekarz, i państwo. U nas zaś, „wielki cywilizacyjny skok” i ponad 300 miliardów wpakowane w służbę zdrowia na przełomie ostatnich kilku lat, które nie tylko nie wiadomo gdzie poszły, ale głównie doprowadziły przecież służbę zdrowia do jeszcze większej zapaści (polnische wirtschaft?). I to na każdym jej poziomie. Również, patrząc od strony apteki.

P.S. – W następnym wpisie krótka analiza prawna argumentacji większości aptek sieciowych, które zakłamując rzeczywistość przekonują, że przekroczenie przez nie granic 1% aptek prowadzonych na terenie województwa (art. 99 prawa farmaceutycznego) nie może prowadzić do cofnięcia zezwolenia takim „nadprogramowym aptekom”, gdyż chroni ich konstytucyjna (jakoby) zasada „ochrony praw słusznie nabytych”. Rozprawimy się i z tym mitem. Roboczy tytuł notki: „Prawa nabyte, czy zespół nabytego upośledzenia prawnego i rozumowego”. Wkrótce na „Sed3ak Pro”.

Sed3ak Pro
O mnie Sed3ak Pro

"Demokracja nie może być bez Prawa. Demokracja parlamentarna, państwo praworządne - Królestwo Prawa - to kamienie węgielne, bez których nie może ostać się normalny pomyślny rozwój państwa i narodu. Nie ma bowiem nowoczesnego państwa, państwa instytucji i opinii publicznej, nie opartego na Prawie." Stanisław Posner

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka