Nie jest to ani specjalna pora, ani nic szczególnego się nie wydarzyło. Wybory za pasem, impas dopiero przed nami. Polaryzacja ani nie drgnęła szczególnie w jedną, ani w drugą stronę. Jednak notka ta musiała powstać.
*
Dzisiaj rzecz o Platformie Obywatelskiej. Jużci sam rozkład na części pierwsze nazwy tej partii pozwala dojść do konkluzji, że mamy do czynienia z niemniejszym szwindlem propagandowym, niż w przypadku PZPR-u. Tam mieliśmy cztery kłamstwa w nazwie, tutaj są „tylko” dwa. Zwróćmy uwagę, z czym mamy do czynienia. PO nie jest żadną partią-platformą; żadnym forum dyskusyjnym, w którym najzdolniejsi wypływają na powierzchnię i otrzymują pierwszeństwo w realizacji swoich politycznych szkiców. Platforma to dwór. To dwór straszny. Z typowymi dworskimi obyczajami, intrygami, tromtadracją i okadzaniem panującego. Medialny odbiór PO jest jednak kapitalny (a raczej: kapitalnie inny). Wyważona partia środka, stroniąca od wielkich haseł, zapewniająca profesjonalne menedżerowanie krajem, ciepłą wodę w kranie i łatwy kredyt w banku. Panie, Europa!
Nie jest PO również żadnym ruchem obywatelskim. Przeciwnie, Platforma to typowa organizacja zamordystyczna, skrojona na wzór mafii. Najzdolniejszych i tych kreatywnych wyrzuca się z niej na zbity pysk (bezwzględnie i nieodwołalnie). Wieczyste członkostwo zapewnia zaś postaciom wręcz skundlonym, „biernym, miernym, ale wiernym”. Na ciasnym pokładzie Platformy jest dość miejsca dla Mira Drzewieckiego, czy wcześniej Palikota, trzymającego w ręku gumowego sobowtóra. Jakże rychło jednak zabrakło go dla takich postaci jak Maciej Płażyński, Zyta Gilowska, czy Jan Rokita. Dzisiaj przypomina PO bardziej puchatą odmianę NSDAP. Formę zmiękczoną tego obozu, gdyż współcześnie rozpisana kampania pogardy, nienawiści i odzierania z godności przeciwnika rozgrywa się w sferze mediów oraz bardziej w kategoriach estetycznych (aczkolwiek i o realnych przejawach łamania kręgosłupów przeciwnikom nie można zapominać; patrz: casus Ryszarda Cymy). Chociaż z drugiej strony, czy hitlerowskie NSDAP zaczynało inaczej, niż od zagospodarowania słownej narracji?
*
Gdy w 2005r. Donald Tusk, po dobrej, rzeczowej i przede wszystkim pozytywnej kampanii, przegrał wyraźnie wybory prezydenckie, musiał jakoś swoje frustracje rozładować. I wtedy właśnie rozpoczęło się dzielenie Polaków. Szczucie, podjudzanie, napuszczanie jednych przeciwko drugim. To nie kto inny jak Donald Tusk stworzył podział na „moherowe berety” i popierającą Platformę młodzież (dzisiaj tak potępianą, bo skandującą na stadionach niepoprawne hasła). Z tego właśnie środowiska wyszła idea przeciwstawiania sobie kolejnych grup społecznych, którą później w tak wulgarnej i faszystowskiej wręcz formie powielił Palikot: wykształconych przeciwko niewykształconym, wsi przeciwko miastu, młodym przeciwko starym, dobrze sytuowanym przeciwko biedniejszym. Na użytek połechtania upokorzonej tuskowej dumy spolaryzowano społeczeństwo i rozbito Polaków. Noszący w 2005r. plakietkę „Solidarność” kandydat Tusk dokonał zabiegu mającego solidarność społeczną zdewaluować. Coś, co w nowoczesnych krajach jest nie do pomyślenia – wzajemne przeciwstawiania sobie mniejszości – u nas przeszło z łatwością. Platforma i jej lider – prawiący za dnia o modernizacji – dokonały zabiegu właściwego krajom niewolniczym, zacofanym i niedemokratycznym. Niemożność zbudowania dobrobytu, czy też ogólne cywilizacyjne zacofanie zostało wytłumaczone rodakom poprzez przerzucenie odpowiedzialności zań na „starszych, gorzej wykształconych, z mniejszych ośrodków”; na PiS i pisostwo, na „toruński katolicyzm”, któremu niedojrzały naród daje pierwszeństwo przed oświeconym „katolicyzmem łagiewnickim”.
Ale co ważne, nie udała by się ta sztuka Machiavellemu naszych czasów, gdyby Platforma zawczasu nie weszła do swoistej konfiguracji tworzącej władzę. Nawet nie do systemu, ale do faszyzującego syndykatu, składającego się z ludzi biznesu, mediów i polityki. To nie tylko Platforma, ale również medialni funkcjonariusze i wyrośli na gruzach PRL biznesmeni o szemranej proweniencji udzielili owemu kartelowi wsparcia i kredytu. To dzięki sprawnie działającej machinie możliwy do uruchomienia był ten przemysł (nazwany przez Piotra Zarembę „przemysłem pogardy”). Medialny stróż dozował i cedził. Rozpisywał komu pogardę, a komu szacunek. Bez tego wsparcia Platforma nie mogłaby pozwolić sobie na mafijne rządy, krętactwa i graniczące ze zbrodnią zaniechania. W zasadzie nie ponosząc z tego powodu żadnych konsekwencji. Nawet ukułem niedawno pewną hipotezę (zakrawającą bardziej o teorię spiskową), jakoby triumwirat Tusk – Walter – Michnik spotykał się na początku kolejnego tygodnia na posiedzeniach sztabu wojennego i szkicował plany ataku.
*
Przyjrzyjmy się kolejnym kampaniom wyborczym PO. Jak już wspomniałem ta z 2005r. była przeprowadzona w sposób zadowalający. Wyłuszczono z niej program polityczny, konkretne rozwiązania i pomysły. Zadbano przede wszystkim o przekaz pozytywny. I skończyło się to podwójną porażką dla frakcji Tuska. Nic więc dziwnego, że później było już tylko na odwrót. Począwszy od 2007r. Platforma – z wykorzystaniem agresywnej propagandy, psychomanipulacji oraz zaprzęgu usłużnych mediów – gra na najniższych emocjach Polaków. Podobnie jak Putin w Rosji – rozkręcający młodzież z organizacji „Nasi” pod rasistowskimi i szowinistycznymi sztandarami – tak i Donald Tusk spuszcza na konsumentów swojej emocjonalnej papki nienawiść (nie niechęć, czy awersję dla inaczej myślących, tylko nienawiść) dla Kaczyńskiego i „starszych, gorzej wykształconych”.
Cztery lata temu były to spoty i bilbordy z „zasadami PiS”. A także teksty o „dorzynaniu watahy”, o „gościu bez prawa jazdy”, o „ofermie odpowiedzialnej za polskie drogi” (wbrew pozorom to nie o Grabarczyku). Kilka następnych lat to skonsultowane i precyzyjnie zaplanowane ataki na Prezydenta Kaczyńskiego (w tym i na Jarosława) oraz na jego matkę. Ataki nie mające precedensu w historii debaty publicznej. W 2010r. to kandydat Platformy – przerażony odpływającym poparciem – wyruszył na pielgrzymkę do Piekar Śląskich, na grób Barbary Blidy (samozwańczej męczennicy). To również Donald Tusk – w obraźliwym i wielce zakłamanym wystąpieniu na konwencji Bronisława Komorowskiego – atakował Kaczyńskiego insynuacjami, inwektywami, a nawet (o czym pisałem wtedy na blogu) kłamstwem co do faktów. Zwieńczeniem tej jadowitej uwertury był spot wyborczy PO z października tego roku pt. „Oni pójdą na wybory”. Spot, w którym nie zaatakowano przeciwnika, punktując jego poglądy, postawy, czy przewiny. Zaatakowany część obywateli (rzecz nie do pomyślenia w krajach zachodniej demokracji). Zbrukano ich i zgnojono.
*
Wielu w tym momencie czuje zapewne dysonans. Jakże trudno bowiem uświadomić sobie, że od przeszło sześciu lat to właśnie PO stosuje białoruskie metody i standardy uprawiania polityki. To Tusk i jego partia grają na najniższych społecznych instynktach i odruchach. To Platforma co kampanię stosuje negatywny, zmanipulowany przekaz.
Efektów tych posunięć nie trzeba długo wyszukiwać. Pewne badania przeprowadzone na Amerykanach po 11 września wskazały, że ok. 10 tys. strażaków, policjantów i cywilów popadła w schorzenie, nazywane „zespołem stresu pourazowego”. Atak na Nowy Jork i Pentagon był bowiem wielką narodową tragedią. Z czymś podobnym (zapewne w o wiele mniejszej skali) mieliśmy do czynienia w Norwegii po wyczynie Andersa Breivika. W Polsce nikt się o podobne badania nie pokusił. Przeciwnie, syndykat pod wodzą Platformy, poprzez uszczelniony i domknięty system medialny, pogłębiał skrajne emocje w Polakach, poczucie upokorzenia i traumy.
To nikt inny, niż „Gazeta Wyborcza” nie pozwoliła spokojnie przeżyć żałoby posmoleńskiej. To nikt inny, niż TVN – tak ochoczo pompujący po 2007r. świński ryj Palikota i polityczne „przekonania” Wojewódzkiego – ponosi odpowiedzialność za zdeptanie pamięci po ofiarach 10 kwietnia; za profanację tak ważnego dla Polaków symbolu religijnego, jakim jest krzyż; za wyhodowanie w chlewach swoje przekazu pokolenia JP bez Dwa. A jednocześnie te same media, metodycznie i chyba celowo, wprowadziły po 10.04 żurnalistyczny gwałt w temacie informowania o katastrofie. Nie mówiły niczego, co mogłoby być odebrane jako atak na Niegasnące Słońce Peru. W przekazach mieszano komentarz z faktami. Największą nawet bzdurę, nie mającą oparcia w rzeczywistości, czy wypowiadaną nie pod nazwiskiem – otrąbiano i wyszydzano, jako „pisowski news” (patrz: sztuczna mgła, zamach rakietowy, nacisk Prezydenta Kaczyńskiego, brak nacisku śp. Prezydenta itp.). Jednocześnie dzisiaj, gdy w kwestii wyjaśnienia katastrofy aż roi się od niejasności i niedociągnięć (patrz: badania wraku i stanu lotniska po napisania raportu; sic!) media te milczą. Schowały dziób w piasek, nieważne że stojąc na asfalcie.
*
Dzisiaj emocja negatywna i wykorzystywanie siły sprzężonego syndykatu w dalszym ciągu są benzyną dla obozu władzy. Oddajmy sprawiedliwość, bez udziału Kaczyńskiego, który nie przewidując z jak potężnym zjawiskiem będzie miał do czynienia, zgodził się na taką narrację, ów przemysł pogardy nie miałby prawa istnieć. Notkę ta powstała w jednym głównie celu. Aby uzmysłowić co niektórym opłacającym się rządowej mafii neptkom, jak bardzo ku wschodowi przesunął nas gość, który zachodnie hasła postępu, modernizacji i rozwoju wrzucił na szturmówkę. Jak bardzo wszyscy będziemy musieli za to zapłacić. I jak trudno przyjdzie Polakom odbudować sferę przestrzeni publicznej, którą niemalże doszczętnie zrujnowały rządy PO.
"Człowiek w Narodzie żyje nie tylko dla siebie i nie tylko na dziś, ale także w wymiarze dziejów Narodu (...) Polska może żyć własnymi siłami, własnymi mocami, rodzimą kulturą wzbogaconą przez Ewangelię Chrystusa i przez czujne, rozważne działanie Kościoła. Polska może żyć tu, gdzie jest, ale musi mieć ku temu moc. Musi patrzeć i ku przeszłości, aby lepiej osądzać rzeczywistość, i mieć ambicję trwania w przyszłość. Naród jest jak mocne drzewo, które podcinane w swych korzeniach, wypuszcza nowe. Może to drzewo przejść przez burzę, mogą one urwać mu koronę chwały, ale ono nadal trzyma się mocno ziemi i budzi nadzieję, że się odrodzi (...)"
kard. Stefan Wyszyński
sed3ak na Twitterze
Sed3ak Pro, czyli dyskusja na poziomie Pro!
"The mystic chords of memory will swell when again touched, as surely they will be, by the better angels of our nature".
Abraham Lincoln
"Virtù contro a furore
Prenderà l'armi, e fia el combatter corto;
Che l'antico valore
Negli italici cor non è ancor morto".
Francesco Petrarka
Polecam:
"Dzienniki Ronalda Prusa. Część Pierwsza."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka