adam kadmon adam kadmon
395
BLOG

Strzykwa Morska , słowaccy górnicy , Kaszubi pod Troją.

adam kadmon adam kadmon Kultura Obserwuj notkę 13

Oczywiście, przyrzekam , że nie zamierzam trzymać się chronologii wg. tytułu. Albowiem na początku było słowo.Skądinąd moje , zatem bez szczególnego podniecenia, proszę.

Pod koniec lat 80-tych, gdy było wiadomo , że pseudokomuna  nijak ma się do przyszłości    i lektorzy KW kompartii na wyprzódki organizowali pielgrzymki ( tfu , nazywano to wycieczkami) na Jasną Górę , gdzie wewnątrz murów w pocie czoła wyjaśniali gnomom symbolikę metalowgo kura , ale gdy jeszcze nikt nie myślał poważnie o zbijaniu jakiegoś okrągłego stołu , chociaż   "poziomki" już szalały po kraju, otóż wtedy właśnie nawiedził moje okolice przezacny zespół pieśni i tańca "Kopaniciary" ( górnicy)  , ze Słowacji , będacej wciąż w składzie Czechosłowacji , pod przewodnictem  prezydenta generała - nomen omen - Svobody Ludwika ,albo jakoś tak. Tak strasznych szczegółów nie pomnę , bom stary. O zespole słowackim mogę wyrazić się krótko : był równie amatorski , jak te, reprezentujące uczenie polskie w latach 70-80. Tak w moim pojęciu , jak i innych postronnych , ansamble był full-wypas.  Nijak nie pasujący do przaśnej rzeczywistości naszych kapel rodem z KGW. Moja rola, wyznaczona przez odnośne kulturnaczalstwo była - być cicerone gości.  Tylko z dwóch powodów : znałem internacjonalny pidżin ówczesny , tj. j . rosyjski z akcentem niewątpliwie wpadającym w ucho, znałem środowiska i ludzi , do których z wizytami jechaliśmy , a co najważniejsze - potrafiłem z należytą powagą podejść do sprawnej organizacji  "bankietnogo komanda". Pojechaliśmy tym słowackim , wypełnionym po brzegi autobusem , do Gryfina, a potem do Pyrzyc..      Po etapie zachodnio-pomorskim , Słowacy mieli nawiedzić  piękną Pyrlandię  ,ale ja nie  o tym.

W pyrzyckim domu kultury rządził Artur. Gdybym rzekł , że był to mój przjaciel , nadużycie  bym popełnił. Dobry znajomy , charyzmatyczny  - mówiąc dzisiejszym slangiem -  menager kultury , znakomity muzyk , znawca etnografii. On-ci wykreował w Pyrzycach - małym mieście  - międzynarodowe spotkania z folklorem ,które z powodzeniem odbywały się, i - pięknie, aż wreszcie ministerstwo  zapodało ,że więcej na realizację celu , grosza subwencji nie da i nie dało. Za jakiś czas pojawił się kołobrzeski "Interfolk" ;  niby to samo ,a jednak pełna komercja.  Ale ja nie o tym.

Dyrektor Artur ( ciekawe ,czy żyje) , wrzucił w swoje środowisko - zauważ DIVINO, bo to Twoja działka- fantastyczną ideę  REIMPLANTACJI kultury i obyczaju kaszubskiego.  Piszę dużą literą o tym pomyśle ,albowiem w latach 80-tych , była to rzecz nadzwyczajna. Znaczyło to ,że Pyrzyczanie mieli uzyskać krok po kroku , potrzebę jedności i identyfikacji z Kaszubszczyzną. Byłem świadkiem wizyt kaszubskich , kiedyś nawet miałem przyjemność uczestniczenia w panelu dyskusyjnym między animatorami kultury z Kaszub, Pyrzyczanami , a przestawicielami polskiej etnologii. To nie były łatwe rozmowy , bowiem np. etnografowie nasi twierdzili i  czynią tak nadal , że żadnego żywego folkloru w Polsce już nie ma , bo pomarł-był , zastąpiony folkloryzmem , co oznacza różnicę taką, jak między meblem stylowym , a stylizowanym. Byliśmy u Artura w momencie, gdy pełen zapału , wierzył w powodzenie przedsięwzięcia ; miał za sobą lokalną władzę i przychylność środowiska, ciepło witającego możliwość nauki języka Wenedów. Tak , Wenedów, bo są Kaszubi  i Słowińcy bezpośrednimi potomkami mitycznego ludu , który  zasięgiem swych wpływów, obejmował obszar od Gdańska i Truso / Elbląg/ , po Złotą Vinetę ( Jomsborg , Wolin ) , czyli jakby nie patrzeć - naszą nadbałtycką Troję , w której przeważnie w pokoju  , współżyli Słowianie, Skandynawowie , być może nawet Celtowie, którch niedobitki znajdujemy jeszcze - w Szlezwiku-Holsztynie. Powiadają  inni : władztwo Wenedów (   Vendów) , rozciągało się po Łabę. Coś podobnego i na rzeczy ,miał Artur na myśli pragnąc , by współcześni Pomorzanie posiedli drogą świadomego wyboru , tożsamość kaszubską . Wenedyjską. Miał to  być zaczyn większego procesu.  Minęły już prawie lat trzy dziesiątki ; nie wiem , czym zakończył  się eksperyment arturowy , podejrzewam jednak ,że narastającym oporem materii.

Drugi nocleg wypadł nam w Domu Marynarza , w Szczecinie, koło Goleniowa. Odano nam do spania dużą , zbiorową salę ; mieściła zapewne dwadzieścia kilka prycz, tam nazywanych kojami , w dwóch rzędach i pomniejsze pomieszczenie. Gdyśmy się upchali , przyszedł czas na wieczorne , słowacko-polskie , rodaków rozmowy. Flaszeczki krążyły , kapela zespołu z grupą śpiewaczą , zaczęła zaimprowizowany koncert. Okazało się ,że sekcja taneczna także śpiewa i to jak ! Na  głosy ! Odgłos muzyki rozszedł się po obiekcie i niebawem otworzyły się drzwi wejściowe, i w progu stanęła maleńka starowinka niezwykle na oko wiekowa, której buzia ,składała się z uśmiechniętych zmarszczek.                              - Czy mogę przycupnąć na chwilę i posłuchać, bo pięknie grają  ? - zapytała i weszła  do środka z pewnością typową dla rezydentki. Ubrana w koszulinę do kostek i pocerowany , wytarty szlafrok. Posadziliśmy babulinkę na środkowej  koi , a ona zaanonsowała się , samodział. Była przerwa na kolejną kolejkę , gdy powiedziała głośno i wyrażnie :                  - Ja jestem  STRZYKWA MORSKA ! -                                                                                         - Kto ? - zapytaliśmy polskimi , nielicznym usty.                                                                    - Strzykwa Morska - powtórzyła dodając :                                                                                - To ja napisałam " Pod żaglami Zawiszy" -                                                                               Słowacy , jasna sprawa , niczego nie zrozumieli z całej sytuacji , ale bardzo  krytycznie spoglądali na tę jejmość w szlafroku i bamboszkach.                                                               -Spokojnie - rzekła dobitnie -  Przepraszam za mój wygląd. Wybaczcie; ja już nie jestem seksualny obiekt. - I zaniosła się śmiechem , bardzo rada z siebie.                                          Tak poznałem osobiście , choć epizodycznie , autorkę najpopularniejszej , oryginalnej polskiej szanty :

Tekst i muzyka: Maria Bukarówna i Zawiszacy                                                                                                         ----------------------------------------------------------                                                                                                         

Pod żaglami "Zawiszy" 
Życie płynie jak w bajce, 
Czy to w sztormie, czy w ciszy, 
Czy w noc ciemną, dzień jasny. 

Kiedy grot ma dwa refy,
Fala pokład zalewa,
To załoga "Zawiszy"
Czuje wtedy, że pływa.

Więc popłyńmy raz jeszcze
W tę dal siną bez końca,
Aby użyć swobody
Wiatru, morza i słońca.

Białe żagle na masztach -
To jest widok mocarny,
W sercu radość i siła,
To "Zawisza" nasz "Czarny".

Kim była Maria Bukarówna ? Chyba nikim i znikąd , bo nawet pełen treści internet  , milczy na temat tej osoby. Wiadomo , że napisała utwór po zakończonym na jachcie "Grażyna" , rejsie  z żeńską drużyną harcerską "Żabki". W tym rejsie była bosmanem ; rzecz miała miejsce w 1935 roku , to wszystko. Pierwotny więc tekst miał tytuł "Pod żaglami Grażyny" , ale rzecz spodobała się nadzwyczajnie harcerzom z "Zawiszy" , zatem  beztrosko  go  przejęli , nieco zmieniając sam tekst.

Kim była autorka ?  Nie mam-na razie- nic więcej. Skąd pochodziła, co robiła przez całe długie życie, co stało się z jej osobistą, trzymaną w Domu Marynarza , prywatną kroniką ? Zapewne umarła tam , jako dożywotnia rezydentka. Gdzie spoczęła ? Może powinni się tym zainteresować szczecińscy blogerzy.

Szukałem czegoś na temat familii Bukar. W którymś z almanachów, wymieniona jest ,jako znamienity , litewski ród , wywodzący się  od XI wieku , z Kastylii. Podobno skoligaceni byli z możnymi Anglii i Francji.   Ostatni zapisek pochodzi z 50-tych lat XIX wieku.

Zapętlona w tytule opowieść - zamknięta.  Tym razem  bez pointy. Pozdrawiam Czytelników.

Dodałem link :

http//weneda.net/

 

 

 

 

 

 

adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura