Sharpson Sharpson
28
BLOG

O sądach elektronicznych

Sharpson Sharpson Polityka Obserwuj notkę 1

Najpierw z lenistwa podeprę się cytatem z "Rz":

"W ciągu dwóch lat zaczną działać w Polsce tzw. sądy elektroniczne, dzięki czemu, przy wykorzystaniu internetu będzie można załatwiać niektóre sprawy - zapowiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

W jego ocenie, taki tryb mógłby objąć nawet ok. 100 tys. spraw rocznie, zwłaszcza w postępowaniu nakazowym i odciążyć w ten sposób tradycyjne sądownictwo.

Ćwiąkalski dodał, że jeszcze w styczniu będą gotowe założenia projektu. Dawałby on możliwość wysyłania pozwów przez internet i otrzymywania tą drogą postanowień sądowych, w ten sposób również komornicy mogliby otrzymywać orzeczenia do wykonania.

- Oczywiście sądy elektroniczne nie zastąpią normalnego sądu, bo chodzi tu o postępowanie nakazowe i postępowanie upominawcze (...) Przewidujemy, że w całej Polsce będzie potrzeba tylko kilku sędziów do rozpatrywania tych spraw - dodał Ćwiąkalski."

Teoretycznie rzecz biorąc, mamy tutaj dwa rozwiązania.

Model pierwszy, bliżej idący: powód wysyła e-mailem pozew, podając w nim żądanie i okoliczności faktyczne na jego poparcie, wraz z wypełnionym formularzem nakazu zapłaty. Sędzia czy referendarz drukują, po czym sekretariat sądu wysyła pozwanemu nakaz.

Model drugi, bardziej radykalny: jak wyżej, ale sąd wysyła nakaz mailem do właściwego komornika. Pozwany dowiaduje się o nakazie z zawiadomienia o wszczęciu egzekucji, do czego odpowiednio muszą być dostosowane przepisy o środkach odwoławczych od takiego nakazu.

Mi skóra cierpnie.

Już teraz los tysięcy spraw rocznie zależy od... listonoszy. Doręczając nakaz zapłaty, listonosz ma możliwość odnotowania, że adresat wyprowadził się - albo, że zostawił zawiadomienie o przesyłce w skrzynce pocztowej, a adresat - cóż - jej nie odebrał. W tym drugim wypadku nakaz staje się prawomocny, a w rok czy dwa lata później, gdzieś na drugim końcu Polski, ktoś zostaje popołudniem zaskoczony dzwonkiem domofonu: "sprawa urzędowa". A tu komornik...

Nakaz zapłaty sąd wysyła na adres podany w pozwie. Teoretycznie, za prawidłowość adresu odpowiada powód. Z drugiej strony jednak - może on dysponować adresem sprzed 2 lat. Pocztowa biurokracja działa jak działa i nawet zawiadomienie o zmianie adresu nie gwarantuje, że świeży (albo leniwy...) doręczyciel nie pozostawi awiza, które nowy właściciel mieszkania po prostu wyrzuci do kosza. A następnie: korowody pozwanego z zaskarżeniem klauzuli wykonalności (męka; w większości przypadków trzeba mozolnie udowadniać fakt negatywny - że się już nie mieszka tam gdzie się kiedyś mieszkało), ewentualnie wniosek o przywrócenie terminu do wniesienia zaskarżenia nakazu (też męka). A egzekucja zazwyczaj sobie biegnie.

Nawet nie chcę myśleć, jak ma wyglądać druga opcja. Z komunikatów ministerstwa wynika, że nowa, uproszczona droga ma służyć tzw. usługodawcom masowym (np. firmom telekomunikacyjnym). Szkopuł w tym, że firmy te najczęściej sprzedają czyjś dług za 10% wartości firmie windykacyjnej (tutaj każdy pewnie poda kilka nazw...). Te zaś mają brzydki zwyczaj zastraszania zawyżonymi kosztami (niedawna decyzja UOKiK), notorycznie zaś kierują do sądów przedawnione roszczenia.

Jeśli tak ma wyglądać informatyzacja sądów... Brrr... Już teraz prawnik bez skrupułów może wyegzekwować najzupełniej niezasadne roszczenie. A jeżeli do minimum ograniczymy możliwości obrony?

Lody będą kręcone, to pewne.   

 

Sharpson
O mnie Sharpson

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka