Sierkovitz Sierkovitz
1087
BLOG

Straw man wszechczasow albo kreacjonizm nie dziala

Sierkovitz Sierkovitz Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 56

Kreacjonizm na s24 ma sie dobrze. Zadziwiajaco dobrze.
Poniewaz nie jestem - bynajmniej - filozofem, postanowilem odwolac sie do mojej ukochanej metody analizy - lopatologii. Proste ciagi zwiazkow logicznych. Sprawdzaja sie w miare dobrze mimo, ze nie sa idealnym narzedziem do poszukiwania bardziej subtelnych powiazan.  

Cos co zawsze pomaga w takich analizach to siegniecie do poczatku problemu. Cala debata kreacjonizm kontra ewolucja zaczela sie w zasadzie od razu w momencie ogloszenia hipotezy Darwina i Wallace'a. Kreacjonisci zapewne beda sie upierac, ze to wlasnie oni rozpoczeli caly cyrk gloszac takie bluznierstwa, ale ja bede sie upieral przy tym, ze cala klotnia zostala rozpoczeta przez srodowiska kreacjonistyczne - wlasciwie zalozycieli kreacjonizmu. Bo atakowanie hipotezy naukowej tylko dlatego, ze kloci sie ona z dogmatami jest raczej nieuzasadnione. W koncu dogmaty zmienialy sie i wczesniej - szczegolnie te na styku religii i nauki. Okazalo sie, ze religia nie ma dobrych narzedzi do opisu rzeczywistosci.  

I tu zaczyna sie historia straw mana. Straw man - to rodzaj sztuczki erystycznej. I wojskowej. Jakis czas temu, zeby zmylic przeciwnika (lornetka to dosyc nowy wynalazek) ustawiano takie strachu na wroble majace udawac armie. Przeciwnik atakowal takiego stracha a w miedzy czasie podstepny wlasciciel kukielek ostrzeliwal ich z luku bez narazania zadnego ze swoich zolnierzy. W dyskusji straw man to odwracanie uwagi od meritum i wpuszczanie przeciwnika w jalowa dyskusje bez szans na wygrana. Pan.tarej jest w tej dziedzinie ekspertem - jezeli chcecie sie nauczyc. I wlasnie w poczatkach dyskusji kreacjonistow z ewolucjonistami upatrywalbym jednego z lepszych strawmanow w historii.  

Bo wystawila go trzecia grupa. Zupelnie nie zwiazana ani z kreacja ani (bezposrednio) z ewolucja. Ta trzecia grupa sa ateisci. To prawda ze pierwsi ateisci byli raczej w wyzszych grupach spoleczenstwa, czesto zwiazani z nauka. To dzieki temu zwiazkowi ateisci byli na miescu kiedy Darwin oglaszal swoja teorie. Duza czesc przyjaciol Darwina byle przy okazji ateistami. I w tym momencie biskup Wilberforce dal im do rozegrania najlepszy prezent w historii. Zaatakowal teorie ewolucji i to w sposob, ktory sugerowal, ze prawdziwosc lub falsz ewolucji jest kluczowe dla prawdziwosci lub falszu religii. Kto wie czy nie byl to najwiekszy w historii cios zadany religii i to w zasadzie samoboj. Bo debata z Oksfordu, bedaca bezposrednim nastepstwem atakow Wilberforce'a ustawila na wiele lat linie podzialu kreacjonizm - ewolucjonizm. I to ustawila w sposob najbardziej sprzyjajacy ateistom.  

Dlaczego? Ateisci byli w tych czasach swietnie wyksztalceni. Wiekszosc z nich doskonale zdawala sobie zsprawe ze znaczenia hipotezy wysnutej przez Darwina. Wiedzieli ze wraz z uplywem czasu dowodow na nia bedzie tylko przybywalo i hipoteza zmieni saie w jedna z obowiazujacych teorii naukowej. Jezeli nie wiedzieli - to w kazdym razie mieli sporo szczescia typujac zwyciezce. Wilberforce zaatakowal teorie ewolucji w sposob emocjonalny. Spoleczenstwo wiktorianskie to spoleczenstwo racjonalizujace sie. Emocjonalne argumenty owszem - caly czas trafialy do gawiedzi ale to nie gawiedz w tamtych czasach kreaowala rzeczywistosc. Wilberforce caly czass utrzymywal, ze ewolucja to twierdzenie, ze Boga nie ma a nasza babcia jest malpa. To drugie, to prymitywny i latwy do zbicia, aczkolwiek ciagle zywy, argument. Ale to pierwsze - to jest to, co ateisci podchwycili bez problemu. I to jest tez to, co kreacjonisci dali sobie wmowic.

Ewolucja zachodzaca w przyrodzie nie jest dowodem na istnienie czy nieistnienie Boga. Takiego dowodu nie ma wcale. Wiara badz jej brak jest poza metodami analizy logicznej czy eksperymentow. Ale poniewaz biskup posrednio zasugerowal jakoby ewolucja byla zaprzeczeniem Boga - duza czesc osob religijnych zaczela utrzymywac to samo. W tym samym czasie - ateisci swiadomie badz nie - zdecydowali, ze taka linia dyskusji odpowiada im najbardziej. Wiedzac, ze ewolucja rzeczywiscie zachodzi, mieli zagwarantowany sukces. Skoro chrzescijanie od zachodzenia ewolucji uzalezniaja istnienie badz nie swojego Boga - stoja na z gory przegranej pozycji. Co wiecej - ich wojne beda przy okazji toczyc za nich biolodzy, ktorych niewatpliwie bedzie wkurzac, ze na podstawie widzimisie religijnego ktos dyskredytuje prace ich zycia.  

Od tamtego czasu minelo 150 lat a dyskusja toczy sie w tym samym miejscu. Kreacjonisci nadal utrzymuja ze walcza o miejsce na swiecie dla Boga. I nadal przegrywaja bo zarowno teoria ewolucji jest coraz mocniej osadzona w realiach, jak i dynamika rozwoju religii jakby oslabla. Kto zyskal na calym tym sporze? Sprawdzcie soie ilu bylo ateistow 150 lat temu i ile dzisiaj (procentowo oczywiscie). I sadze ze to, ze religijnosc stala w tym sporze przeciwko nauce nie jest zupelnie bez znaczenia. Bo religia nie tyle utracila sojusznika ale raczej zrobila sobie wroga. Niechec Kosciola do nauki innej niz filozofia i inne srednio scisle dziedziny spowodowaly odwzajemnienie uczuc ze strony swiata nauki.  

Najlepsze (dla ateistow) w tym sporze jest to: Kreacjonisci atakuja strawmana. Strawmana ktorego nie sa w stanie pokonac. A role lucznikow pelnia biologowie, nie koniecznie ateisci. A ateisci niczym krol Jagiello patrza na wszystko z gorki nie ryzykujac absolutnie niczym. Brawo za zmysl taktyczny. Zreszta sam gram w tej gierce mimo mojego chrzescijanskiego podloza. Bo nawet jezeli wojujacy ateizm srednio mi pasuje, ignorancja doprowadza mnie do szewskiej pasji.

Czy jest rozwiazanie dla tego galimatiasu? Pewnie - ale po tylu latach nie jest latwe. Czaesc ludzi musi przed soba przyznac ze to, ze ewolucja zachodzi nie ma nic wspolnego z tym ze Boga nie ma lub jest. Zamiast bezmyslnie siekac niewyczerpalne zasoby siana - oddac pole, przegrupowac sie (to dla wojownikow). A najlepiej: oddac pole, podzielic kraine na odpowiednie dzialki. Kazdy moze sobie spokojnie mieszkac w swojej czesci i pielegnowac swoje terytorium. I dac innym spokojnie pielegnowac swoje. Religia to zle narzedzie do opisywania przyrody. Nauka to zle narzedzie do opisu religii. Po co korzystac ze zlych narzeddzi? Czy naprawde musimy pilowac drzewa mlotkiem bo tak robil dziad, pradziad?

Pozdro

Sierkovitz
O mnie Sierkovitz

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (56)

Inne tematy w dziale Technologie