Stary Prokocim Stary Prokocim
1443
BLOG

Poglądy polityczne blondynek

Stary Prokocim Stary Prokocim Mniejszości Obserwuj temat Obserwuj notkę 73

Minęło już trochę czasu od rozwiązania PZPR, ale podział na „żydów” i „chamów” wydaje się wciąż żywy w środowisku postkomunistycznej lewicy.

Urządzający porządek w powojennej Polsce Józef Stalin dobrze wiedział co robi, faworyzując osoby pochodzenia żydowskiego na kluczowych stanowiskach w kraju. Po pierwsze: miał z czego wybierać, nie brakowało wśród Żydów komunistów, po drugie: wiedział, że są znienawidzeni przez ludność miejscową, co gwarantowało mu większą uległość wobec moskiewskiej centrali. Wy będziecie rządzić, ale was będą nienawidzić. Było to zagranie genialne, wykopywało mur między społecznością polską a żydowską (to osoby pochodzenia żydowskiego odwaliły najbrudniejszą robotę w bezpiece i okolicach, w czasach utrwalania władzy ludowej), wpisywało się w stereotyp żydokomuny: „Żydzi rządzą”, czyli wszystkiemu winni są Żydzi, a oni sami pomocy i obrony szukać mogli tylko w Moskwie. Tymczasem wszystkim rządził Kreml: stamtąd zadecydowano, by „rządzili Żydzi” i stamtąd przyszedł 20 lat później prikaz, by rządzić przestali. Owszem, pretekstem stała się wojna sześciodniowa w roku 1967 między Izraelem, a państwami arabskimi, ale bunt wobec partyjnych elit tlił się w PZPR już od dawna. Pierwsze pokolenie partyjnych aparatczyków było żądne władzy i głodne sukcesu. Byli to ludzie jak najbardziej „ze społecznego awansu”. Ich rodzice nałykali się biedy. Oni zaś dopadłszy się do partyjnych knajp, rzucili się na boczek, salceson i tatara. Dlatego też szybko utyli. Typowy partyjny funkcjonariusz z czasów przełomu Gomułki i Gierka ma nadwagę, podwójny podbródek, ściśle dopiętą koszulę, szeroki krawat, lekko zaczerwienioną gębę i często przedwcześnie fika na zawał czy udar. Takie są skutki nagłego przejścia z nędzy do pieniędzy. Trzeba przyznać, że wywodzący się z „żydów” Hilary Minc miał trochę kulturalniejszą gębę. I nosił okulary, co dodawało mu sznytu.

W roku 1968 „żydy” poniosły dotkliwą porażkę, ale to nie znaczy, że zniknęły całkowicie.

Jak słusznie przypomniała Magdalena Ogórek, „żydów” poznać można po nazwiskach. Jest to najczęściej nazwisko kończące się na -ski, trochę sztucznie brzmiące: np. Dawid Warszawski, Konstanty Gebert brzmi naturalniej. Są to nazwiska zmienione, stąd pewne wrażenie sztuczności. Wiele odnosiło się do natury, np. ubogich lasów iglastych – Borowski (Berman), ale także do żyznych lasów liściastych – Bukowski (Buchenwalder). To są wszystko „żydzi”. W przeciwieństwie do nich „chamy” nie wstydziły się swego ludowego pochodzenia, mamy zatem, począwszy od epoki późnego Gomułki prawdziwy wysyp ludowych nazwisk z branży rolno-spożywczej: Motyka, Żyto, Baryła, owocowo-warzywnej: Ogórek, Gruszka, Czereśniak. A także rzemieślniczej: Stolarczyk, Bednarek, Grabarczyk. Chodzi raczej o czeladników, nie mistrzów, bo Stolarz, Bednarz, czy Grabarz zajeżdżałby kułactwem.

W warunkach postkomuny te różnice szybko się ujawnią, już za czasów „szorstkiej przyjaźni” między Leszkiem Millerem a Aleksandrem Kwaśniewskim.

Kwaśniewski („Stolzman”) przejmie tradycję „żydów”, razem z Czarzastym i Rosatim, a Miller z Oleksym - „chamów”. Pierwsze towarzystwo, zaściankowych mądrali będzie się snobować na znudzonych życiem światowców, drugie będzie naturszczykami przejmującymi neomoczarowskie, quasi-endeckie hasła.

Niemniej, w czasach rządów piaru, Leszek Miller będzie miał świadomość, że twarz „chamów” nie może mieć twarzy Moczara czy Szlachcica. On sam wygląda jak magazynier-cwaniaczek z czasów środkowego Gierka. Wypromuje więc na znak firmowy swej frakcji blondynę, Magdalenę Ogórek. Pani Ogórek, jak każda blondyna zawdzięcza wszystko swej urodzie: i to, że zagrała kiedyś we filmie, i to, że prowadzi program „wtylewizji” czy jakoś tak, to, że została twarzą SLD. I nawet szło nieźle, dopóki nie zaczęła gadać. Bo blondyna zawsze ma problem z samodyscypliną. Zupełnie nieświadomie, nadziała się pani Magda na minę z napisem „antysemityzm”. Na to potknięcie tylko czekała frakcja „żydowska”. Wszyscy zaczęli się wypierać blondyny, która – zdziwiona (jak to blondyna) nie wie biedna, jak się z tego wyplątać. Najgorsze, że wielkie larum podniosło Forum Żydów Polskich, gdzie ostrzeżono nas „by to bagno nie wylało i nie pokryło wszystkich cuchnącym mułem, jak to zdarzało się już nie raz w historii”.

Muszę zaprotestować:

1) Nas, Polaków nie trzeba pouczać jak postępować z innymi (w szczególności z Żydami). Najbardziej konsekwentni antysemici, jak np. Zofia Kossak-Szczucka była jak najbardziej krytycznego zdania o Żydach jako wspólnocie, ale stanowczo, czynem i z narażeniem własnego życia zaprotestowała przeciwko wysyłaniu Żydów do gazu, bo tego zabraniały jej, jej własne, katolickie zasady. Trzeba władzom Izraela oddać tę sprawiedliwość, że znalazła się wśród „sprawiedliwych”. Tragedia, która stała się udziałem Żydów podczas drugiej wojny światowej wydarzyła się nie z powodu polskiego antysemityzmu, ale z powodu braku Polski.

2) Antysemityzm żywi się nie tylko irracjonalnymi uprzedzeniami, ale narastającym (nieważne czy prawdziwym, choć ważnym dla bezpieczeństwa Żydów) przeświadczeniem, że Żydom wolno więcej. Proszę o tym pamiętać, bo niebezpieczeństwo na pewno nie wyjdzie znad Wisły.

Proszę zatem pozwolić ludziom „nie lubić Żydów”, podejrzewać ich o to, o co antyżydowsko usposobione środowiska podejrzewają, a nic się nie stanie. Przynajmniej w Polsce. Hitler, gdy zdecydował się na rozwiązanie siłowe wobec Polski, zabronił w prasie opowiadania „polnische Witzen”. Chyba wszyscy wolelibyśmy, by nie zabronił.

I pozwólcie blondynce być blondynką. Pani Ogórek nie ma idealnie żadnego poglądu na nic. To produkt politycznego marketingu.


Коммунизм победил!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo