Stary Prokocim Stary Prokocim
1376
BLOG

Między Radomskiem a Jedwabnem

Stary Prokocim Stary Prokocim Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 37

2 września 1939 roku moje miasto rodzinne – Radomsko zajęte zostało przez wojska Wehrmachtu. Bardzo szybko wprowadzono nieludzkie okupacyjne prawo, bardzo dotkliwe dla ludności żydowskiej. Godzina policyjna dla Żydów, zaczynająca się wcześniej niż dla Polaków, barbarzyńskie przepisy za jej złamanie, zakaz handlu dla Żydów, a kilka miesięcy później stworzenie getta. Getto zlikwidowano w październiku 1942 roku, a jego żyjących mieszkańców przetransportowano do Treblinki, gdzie spotkał ich wiadomy los. Świat radomszczańskich Żydów przestał istnieć.

Jednym ze świadectw tych czasów, a bodaj jedynym z pierwszej ręki z Radomskasą zachowane pamiętniki 18letniej w chwili śmierci Miriam Chaszczewacki, ofiary Shoah. Pisała ona pamiętniki o tym, co może interesować dorastającą dziewczynę; los sprawił, że będzie to opowieść o okrutnej Historii. Po wojnie spopularyzowała je urodzona w Radomsku Żydówka, Stefania Heilbrunn w książce pt. „Dzieci mgły i nieba”. Oczywiście w języku angielskim, a oryginalny tytuł brzmi „Children of Dust and Heaven”.

Kiedyś obszerne fragmenty tej książki wraz z fragmentami pamiętników Miriam dostępne były w języku polskim na portalu www.radomsko24.pl. Nie wiem, czemu zniknęły, nie ma po nich śladu ani tam, ani nie idzie ich znaleźć gdziekolwiek indziej. A szkoda, bo dowiedzielibyśmy się z żydowskiego źródła, że polscy mieszkańcy okupowanego Radomska z przerażeniem i dezaprobatą patrzyli na hitlerowskie metody publicznego poniżania ludzkiej godności stosowane wobec Żydów.

Niemcy nie dali swym żydowskim ofiarom żadnego pola manewru: jakąkolwiek postawę by nie przyjęli: walczącą, ugodową, kolaborancką, czy (najczęściej) bierną rezygnację, ich los był zawsze taki sam.

To było ludobójstwo. W niemieckim wykonaniu. Bo są jeszcze inne metody ludobójstwa: sowieckie.

Tymczasem w Jedwabnem…

Żaden Wehrmacht w 1939 roku tam nie dotarł. Dotarła za to Armia Czerwona i wszyscy mieszkańcy musieli podporządkować się nowym, sowieckim porządkom. Właściwie to nie wiemy, cóż takiego na tym zadupiu się działo przez 2 lata, a w szczególności nikt w mainstreamowym nurcie nie zadał pytania: jak zachowali się w tej sytuacji miejscowi Żydzi? I dlaczego, dwa lata później, gdy jednak Wehrmacht tu wkroczył, ludność polska jakby mniej współczuła Żydom ich losu? Dlaczego? Szczegółów nie znam, ale każdy wie, że mieli inne doświadczenia niż Polacy w Radomsku.

Pewnie też w sowieckiej ojczyźnie zabroniono im handlu (czym na ogół się dotychczas zajmowali) i innych, zabronionych w krainie powszechnej szczęśliwości form publicznej aktywności (np. świętowania szabasu), ale czy pozbawiono ich wszelkich praw, podobnie jak Żydów w GG i na terenach wcielonych do Rzeszy?

A jak ojczyzna światowego proletariatu traktowała Polaków? Czy mieli jakiekolwiek prawa, zwłaszcza po 1937 roku?

Nie mieli. Rozpoczęta w 1937 roku operacja polska miała za zadanie całkowite zniszczenie polskości na terenach, które już wówczas należały do ZSRR i zakończyła się całkowitym sukcesem.

Tyle że metody ludobójstwa różniły się od niemieckich. Po początkowym, bardzo brutalnym uderzeniu: masowe egzekucje, sfingowane procesy z ogłoszeniem i wykonaniem kary śmierci, po masowych wywózkach do Kazachstanu i na Syberię, gdzie śmiertelność ze względu na warunki była wysoka, następowało złagodzenie metod.

Potomkom polskich zesłańców, dziś już całkowicie zrusyfikowanym często zadaj się pytanie: kim był ojciec?

- Dietiektiwom.

To znaczy, był agentem FBI? No, nie, po prostu się poddał i stał się wiernym psem sowieckiego systemu, pracownikiem NKWD (jeśli się nadał) człowiekiem sowieckim. Przeżył. Podobnie jak pewien dobrze uczący się gimnazjalista, ziemiański syn deklarujący w młodzieńczym wieku endeckie poglądy – Wojciech Jaruzelski. Przeżył, dożył 90-ki. I do końca życia nie miał odwagi się poskarżyć, że na Syberii za sprawą Sowietów stracił ojca, a te czarne okulary to efekt uszkodzenia wzroku przez jaskrawe, nisko świecące słońce odbijające promienie od syberyjskiego śniegu.

Jak widać, sowieckie metody były lepsze i skuteczniejsze, a ofiary same brały udział w utrwaleniu ludobójstwa. Niemcy Żydom tych możliwości nie dali; owszem mówi się często o zachowaniu Żydów w Judenratach, ale i ich zgładzono, nie ma więc Żydów, którzy mogliby chwalić hitlerowski system za to, że łaskawie pozwolono im żyć. I kto tu jest mądrzejszy?

Jakże skromnie wyglądają przy tym metody stosowane przez ukraińskich nacjonalistów: owszem okrutne, ale okrucieństwo nie jest niczym nowym na Ukrainie: napis „Żyd, Lach i sobaka, wsje wira odnaka” na trupie bestialsko zamordowanego Polaka to nie jest pomysł nowy i żaden „katechizm Doncowa” nie jest do tego potrzebny. Te sceny znamy i z powstania Chmielnickiego i z czasów rzezi humańskiej. Całość mieści się w tradycji mentalności wschodnioeuropejskiego wieśniactwa, które zawsze miało ciągoty do spontanicznych buntów, podpaleń, samosądów i gdzie pielęgnowana nienawiść do świata panów, połączona z zawiścią i podziwem dlań i chęcią naśladownictwa pańskiego stylu życia, wzbogacona została lokalnymi, „stepowymi” tradycjami okrucieństwa.

Sami współcześni Ukraińcy, którzy o tym niewiele wiedzą i bardzo się dziwią, gdy im powiedzieć, że żytomierszczyzna to była etnicznie polska ziemia, zupełnie nieświadomie wybrali sobie na postacie pomnikowe („ojców niepodległości”) ludzi, którzy nieźle tej sprawie, a także relacjom z Polską, co nie jest bez znaczenia, zaszkodzili. Jedynym lekarstwem jest tutaj czas.

Wróćmy jednak do zasadniczego wątku: można jak widać nieźle narozrabiać i za to nie odpowiadać (Sowieci), można jednak tak narozrabiać, że nie udaje się z tego wykręcić (Niemcy).

Zabijać masowo to trzeba umieć, mógłby pouczyć Hitlera Stalin. Ale zarówno Stalin, jak i carska ochrana mogliby też uczyć innych jak wpuszczać Żydów w maliny.

Wróćmy jednak do spraw polsko-żydowskich.

Podstawą naszej narracji w sporze z Żydami w takich sprawach jak Jedwabne nie powinno być stawianie sprawy: to nie my, to Niemcy, ale: cóż takiego wydarzyło się w Jedwabnem, a nie wydarzyło w Radomsku, że wypadki potoczyły się tak, jak wyżej wyłożono.

A w sprawach o żydowskie roszczenia?

Głównym wydarzeniem, które przerwało żydowskie roszczenia ze strony „Holocaust survivors” nie był sam Holocaust, ale komunizm. To ideologia komunistyczna. To komunizm znacjonalizował mienie wszelakich nacji i jego zwycięstwo nie zostało zanegowane: ani książę Hohenlohe nie domaga się dziś zwrotu Opolszczyzny, ani Potoccy rozległych włości w okolicach Zbaraża. I jest to zwycięstwo trwałe. Nie da się go zrekompensować.

To komunistyczne porządki były główną przyczyną emigracji z Polski Żydów w latach 40-tych.

Ocaleni z Holocaustu Żydzi zaczęli powoli wracać do swych tradycyjnych zajęć, ale właśnie na te zajęcia ideologia komunistyczna nie pozwalała. W jakiś czas potem w Izraelu znalazła się spora grupa polskich Żydów, z których każdy chciał zakładać – już nie geszeft – ale „byznes”.

Otóż w stalinowskiej Polsce różne lody można było kręcić, ale akurat „byznes” był zabroniony w pierwszej kolejności.

Czy im się coś należy? Nie wiem, zapytajcie w Moskwie.

To Moskwa, a nie Berlin, Kijów, Tel-Aviv, czy Waszyngton będą głównymi beneficjentami obecnych kłótni. My będziemy się nawzajem tylko oskarżać i bez końca kłócić.

Owszem, próbując jak najłagodniejszych metod z w/w, z wyjątkiem Kremla nie należy zapominać, że owszem kochamy braci Żydów (i nie tylko ich) i kochać chcemy, ale urodzona w Litewskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej Anna Azari jest na drodze do tej miłości przeszkodą.

To już zupełnie inna historia…


Коммунизм победил!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka