sine sine
412
BLOG

Marszałek Grodzki a kwestia feudalizmu środowiska lekarskiego

sine sine Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Znam lekarzy, którzy biorą wprost do kieszeni. Znam takich, którzy biorą na szczytne cele jakiejś fundacji. Wreszcie znam takich, którzy nie biorą. Na własne szczęście spotykałem w życiu raczej tych „niebiorących”, co jednak wcale nie znaczy, że dominują oni w środowisku medycznym. Dlatego też nie zamierzam zajmować się domniemanym łapówkarstwem bohatera tego tekstu.

O lekarzu Tomaszu Grodzkim wiem na pewno tylko tyle, że to świetny torakochirurg. To aprioryczne przekonanie bierze się z opinii znajomych pracujących w różnych specjalnościach w szczecińskiej Akademii Medycznej, których nie mam podstaw podważać.  

Ale o lekarzach w ogóle wiem więcej.  

O senatorze/marszałku Grodzkim też wiem więcej. Z przesłanek faktycznych, odnoszących się do jego działalności politycznej, oraz z przesłanek behawioralnych, dotyczących jego publicznych zachowań.  

Zaryzykuję tezę, że Grodzki jest typowym produktem swoistego feudalizmu środowiska lekarskiego. Nie wdając się w jego szczegółowy opis wypada tylko zaznaczyć, że drabina feudalna jest tam widoczna już na pierwszy rzut oka, a profesor „na klinice” pełni funkcję seniora.Nie tylko seniora, ale i suwerena.  Szczebel niżej jest ordynator „na oddziale”. Niezależnie od normalnych, osobniczych różnic charakterologicznych ludzie sprawujący te funkcja mają ze sobą wiele wspólnego. Wszyscy wcześniej czy później dochodzą do wniosku, że są co najmniej „pierwsi po Bogu”, a często bywa, że otacza ich boska cześć. Tak ze strony podległego im personelu, jak i pacjentów i ich bliskich.  

Ta apoteoza jest poniekąd zrozumiała, z tym że personel upatruje w nich starotestamentowego Jahwe, boga groźnego, mściwego i pamiętliwego, choć łaskawego dla tych, którzy zawrą z nim przymierze. Natomiast pacjentom bóg ten jawi się raczej nowotestamentowo; choć może zgotować Golgotę, to może też wykazać miłosierdzie. A przede wszystkim jest prawie wszechmogący, przynajmniej z punktu widzenia oczekiwań i nadziei pacjenta i jego bliskich.  

Po latach pracy w tak skonfigurowanym środowisku lekarz w miarę awansu na tej specyficznej „drabinie feudalnej” nabywa siłą rzeczy wiele cech o negatywnych konotacjach społecznych, choć być może koniecznych do sprawnego funkcjonowania zawodowego.  

Staje się apodyktycznym histerykiem, który nie znosi pytań, a szczególnie pytań niewygodnych, ceniącym pochlebców i nienawidzącym krytyków. Kontakty z „wiernymi” (personelem i pacjentami) redukuje do koniecznego minimum, a wszelkich profanów traktuje jak potencjalnych profanatorów. Staje się besserwisserem, bynajmniej nie tylko we właściwej mu dziedzinie. Często towarzyszy temu poczucie misji, choć jest to bardziej misja konkwistadora niż misja apostoła.  

Patrząc na działalność polityczną senatora/marszałka Grodzkiego znajduję u niego wszystkie cechy wymienione w poprzednim akapicie.  

PS. Konstatacja „feudalizmu środowiska medycznego” nie oznacza bynajmniej, że wszyscy jego prominentni przedstawiciele reprezentują opisane powyżej cechy negatywne. Niektórzy doszli już do etapu absolutyzmu oświeconego ;-). 

sine
O mnie sine

Nic ciekawego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka