Ośmielony przykładem GW, która brawurowo i bezkompromisowo ujawniła sprawczą i niecną rolę PiS w przywleczeniu do tego kraju koronowirusa, uprzejmie donoszę, że za przywleczenie do Polski wirusa ospy prawdziwej w 1963 roku odpowiedzialna była Służba Bezpieczeństwa.
Pisowiec, z którego dla niepoznaki zrobiono ex-pisowca, udał się do bratniego kraju za Odrą w celach, rzekomo, rozrywkowych. Podobno sfinansował ten wyjazd z własnych pieniędzy, ale możemy wkrótce spodziewać się ujawnienia prawdziwego źródła tych funduszy. Nie można wykluczyć, że była nim kwota 2 mld PLN, którą pisowski parlament zabrał chorym na raka
Funkcjonariusz SB udał się natomiast na Daleki Wschód w celach czysto służbowych, wizytując miejscowe placówki swojej firmy. Podróż została sfinansowana z pieniędzy pozyskanych przez aparat skarbowy tego kraju poprzez domiary i grzywny przezeń wymierzane nieuczciwym obywatelom PRL.
Już samo porównanie źródeł finansowania i celów podróży tych osób wypada zdecydowanie na niekorzyść PiS. Z jednej strony mamy do czynienia z nieudolnie zamaskowanym spiskiem, wymierzonym w podstawy biologicznego bytu ludności tego kraju, z drugiej zaś, z nieszczęśliwym i przypadkowym narażeniem tychże podstaw przez urzędnika państwowego wysokiej rangi, który ryzykował swoje zdrowie i życie w obronie naszej, peerelowskiej racji stanu na subkontynencie indyjskim.
Wysoki urzędnik państwowy po powrocie do zdrowia dalej służył temu krajowi, awansując w hierarchii służbowej. Zakończył swoje pracowite życie kilka lat temu. Jego nekrolog opublikowała nawet GW.
Miejmy nadzieję, że spiskowiec z PiS także wyzdrowieje, ale tylko po to, aby stanąć przed niezależnym sądem RP i odpowiedzieć za swoje niecne knowania.
PS. Niekumatych informuję, że treść niniejszej notki jest w połowie oparta na faktach. Zgadnijcie, która? Natomiast jej forma wynika z upodobania do czarnego humoru, do którego to upodobania mam pełne prawo jako osobnik znajdujący się w grupie najwyższego ryzyka zachorowania wywołanego koronawirusem.
