Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły
Zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki
Chodnik zapluły, ludzi przepędziły
Siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie…
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny!
Mieszkam obok renomowanego warszawskiego liceum. Właśnie wybiegły. Papierosów, flaszek i plucia jeszcze nie widać. Ale już ryczą.
Też byłem młody. W 1972, po pierwszym roku studiów, spędzałem wakacje w Lubniewicach. Poznałem tam parę uroczych Chilijczyków. On był dyplomatą akredytowanym w Warszawie, ona jego żoną. Octavio i Victoria. Zaprzyjaźniliśmy się mimo pewnej różnicy wieku i para młodych Latynosów na stałe zagościła w moim kręgu towarzyskim.
A potem przyszedł Pinochet.
Już wtedy byłem bliżej prawa niż lewa, ale pomyślałem sobie, że trzeba coś zrobić, bo stadion w Santiago, bo odrąbane palce zamordowanego pieśniarza Victora Jary, bo helikoptery latające nad morze… A ja miałem chilijskich przyjaciół, reprezentujących w Polsce rząd Allende…
Wymyśliłem sobie, że zorganizuję druk samoprzylepnych nalepek z napisem „Chile 1973”, które się potem sprzeda na ulicach Warszawy, a pozyskane pieniądze przeznaczy na pomoc materialną dla chilijskich uchodźców. Był rok 1973, a więc potrzebna była oficjalna „czapka” dla tej akcji. Choć nie byłem członkiem SZSP, zwróciłem się do uniwersyteckiej organizacji. Dali błogosławieństwo i wyposażyli mnie w kilka pism z urzędowymi pieczątkami. Nic ponadto, oprócz pustosłowia.
No i udało się. Nalepki powstały. Pozostało zorganizować uliczną sprzedaż i dystrybucję pieniędzy ze zbiórki.
I tu pojawił się szlaban. Wszyscy oficjele jakby stracili zainteresowanie. Właściwie bez powodu, ale skutecznie. Zostało kilka tysięcy nalepek w biurze SZSP UW, które z czasem rozeszły się wśród krewnych i znajomych królików…
Nieco później jakaś poczciwa dusza wytłumaczyła mi, skąd wziął się szlaban. Otóż gierkowska władza zainwestowała sporo pieniędzy w chilijską miedz. Reżym Pinocheta to jedno, chilijska miedz to drugie, a inwestycja to zawsze inwestycja.
Dlatego spokojnie patrzę na Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. A nuż „dzieci, które wybiegły ze szkoły” czegoś się z czasem nauczą. Wtedy, kiedy zobaczą szlaban. Bo klimat to jedno, a interesy to drugie.
Byle nie ryczały i nie pluły.
Komentarze