sine sine
254
BLOG

Kolczyki i "aryjskie papiery"

sine sine Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

W ciągu ostatnich kilku miesięcy, gdy trwał dziwny „dialog” polsko-żydowski wywołany nowelizacją ustawy o IPN, wielokrotnie przychodził mi na myśl rzeczownik „podłość”. Nie, żeby nie przychodził mi na myśl wcześniej. Bo przychodził. Przynajmniej od czasu pojawienia się pseudodokumentalnego filmu „Shoah” Lanzmanna.

To słowo kołatało mi w głowie nie tylko z powodu niektórych wypowiedzi żydowskich uczestników „dialogu”, bo zdarzały się podłe wypowiedzi i z polskiej strony... 

Ale po pewnym czasie ta podłość przestała być aż tak natrętna, przynajmniej w moim odbiorze.  

Ale dzisiaj przeczytałem w Onecie, że pani Agata Tuszyńska „przez całe lata żyła na aryjskich papierach swojej mamy” https://vod.pl/programy-onetu/rezerwacja-2206/6qnmfg5 

Oczy przetarłem i na wszelki wypadek sprawdziłem w wiki datę urodzenia pani Tuszyńskiej. Jak byk stoi tam, że był to rok 1957.  

Nie przypominam sobie, aby w tym roku w PRL było jakieś getto, a co za tym idzie jakaś „aryjska strona”. Owszem, były wówczas „Żydy i Chamy”, ale „aryjskie papiery” to nieco wcześniej się fabrykowało, niekoniecznie zresztą podczas okupacji... 

Najpierw pomyślałem sobie, że Onet zmanipulował w swoim tytule słowa znakomitej reportażystki, znawczyni problematyki polsko-żydowskiej. Ale po obejrzeniu linkowanego programu musiałem „zwrócić honor” temu „największemu polskojęzycznemu portalowi” (to nie epitet, to cytat z wiki).  

Te słowa padły faktycznie w wypowiedzi p. Tuszyńskiej. Dlaczego więc posłużyła się kalką językową właściwą opisowi okupacyjnego koszmaru w odniesieniu do czasów pozniejszch, świadomie używając anachronizmu, który może być – a raczej, powinien być – odebrany jako obraźliwy wobec Polaków bez żydowskich korzeni?  

Nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie. Ale przypomniała mi się historia, którą przeżyłem w latach '90. Przyjaźniłem się wówczas z pewnym Żydem, naukowcem pracującym na UW. Na stare lata chłop wreszcie znalazł kobietę swego życia. Była to polska Żydówka urodzona w Wilnie, a mieszkająca w Izraelu. Emerytowana pani architekt. Zaprosili mnie kiedyś z Żoną na obiad, który owa pani własnoręcznie przygotowała. Bardzo smaczny i wcale nie koszerny. Przy obiedzie nasze Panie gadały sobie o wszystkim, jak to panie mają w zwyczaju. Zeszło na kolczyki. Moja Żona od dzieciństwa miała przekłute uszy, o czym wspomniała. W komentarzu usłyszeliśmy, że u nich, w przedwojennym Wilnie, przekłute uszy miały tylko polskie służące. 


sine
O mnie sine

Nic ciekawego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo