TO-le-ranc-JA
To, co zdarzyło się w Gdańsku 13 stycznia 2019 roku sprowokowało dyskusję. W większości głupią, w całości jałową.
Głupią dlatego, że próby wtłoczenia czynu człowieka chorego psychicznie w ramy szczątkowej choćby racjonalności – a już szczególnie racjonalności politycznej – są z założenia głupotą.
Jałową dlatego, że wszystkie proponowane „recepty” są wewnętrznie sprzeczne, jak choćby wystąpienia miłośników konstytucyjnej wolności słowa postulujących kolejne etapy penalizacji tego, co paradoksalnie stanowi istotę tej wolności, czyli swobody wypowiedzi nieakceptowanej przez dominującą w danej sytuacji i danym czasie grupę jej odbiorców.
Może po prostu należy wrócić do elementarnej przyzwoitości i źródłosłowu rzeczownika „tolerancja” czyli łacińskiego „tolerantia, ae” i pochodzących odeń czasownika i przymiotnika?
Nie akceptuję Ciebie, Twoich poglądów i działań, ale jestem gotów je znosić, ścierpieć i wytrzymać, o ile zrewanżujesz mi się tym samym. Wracając do łaciny: do ut des. Do tak rozumianej tolerancji dołączmy tylko dwa przykazania Dekalogu, V i VIII. Są one chyba możliwe do zaakceptowania przez najbardziej zagorzałych antyklerykałów oraz innowierców?
No, ale widzę że sam popadam w głupotę i jałowość łudząc się nadzieją na zmianę ludzkiej natury… :-(
Inne tematy w dziale Społeczeństwo