Są kotelty schabowe z buraczkami i są kotlety " schabowe " z boczniaka. Są Rewolucje i są rewolucje. Władimir Antonow - Owsiejenko sowiecki poseł w Warszawie zjadł syty obiad w restauracji Hotelu Europejskiego. Obiad musiał smakować, bowiem zostawił kelnerowi sowity napiwek i pochwalił kucharzy następujacymi słowami:
- Schabowy z buraczkami to dobra rzecz, komunizm to dobra rzecz. Gdyby udało
się połączyć schabowego z komunizmem to byłaby rzecz wyśmienita.
Po zdegustowaniu większości potraw w większości warszawskich restauracji, widzimy Antonowa - Owsiejenkę w Barcelonie, gdzie degustuje paellę, tortillę i xurro. Tu również ów smakosz wciela się w rolę sowieckiego dyplomaty, choć zorientowany człowiek dostrzeże pod eleganckim dyplomatycznym smokingiem komisarski, sowiecki drelich. Owsiejenko prócz degustacji katalońskiej kuchni bardzo mocno angażuje sie w działania mające na celu zaprowadzenie pokoju na Półwyspie Iberyjskim. Po tej walce o pokój nie ostał się w Hiszpanii kamień na kamieniu, przepadła również większość barów tapas.
Antonow - Owsiejenko, syn carskiego oficera, był bez wątpienia smakoszem, człowiekim inteligentnym i dowcipnym. Józef Stalin, syn szewca i praczki nie był smakoszem, całe życie opędził jedną i tą samą megrelską zupą. Jedyne jego kulinarne dokonanie to napisanie wstępu do książki kucharskiej napisanej przez tow. Mikojana. Pech Owsiejenki polegał na tym, że wrócił z Barcelony do Moskwy akurat w czasie gdy Stalin próbował eksperymentować z sowiecką kuchnią, kucharzem był jak wspomniałem z niewielkim doświadczeniem, nie zrozumiał wysublimowanego dowcipu Owsiejenki, poza tym bardzo mocno przesadzał z przyprawami, solił naprawdę ostro, więc tow. Owsiejenko położył swoją głowę na talerzu, służąc światowej sztuce kulinarnej do samego końca. Do 10 lutego 1938. Dziś wiemy, że idei Owsiejenki nigdy nie udało sie zrealizować, nigdy komunizm nie chodził w parze z kotletem schabowym, choć członkowie KICZ - u uważają, że właściwy progres ludzkości zaczął się 24 października 1917 roku w Piotrogradzie.
Rewolucje nie są dobrym rozwiązaniem dla ludzkości, mają zły współczynnik koszt / zysk, a przyklady historyczne pokazują, że ten sam cel osiągnąć można drogą ewolucji, bez ofiar. Z Wielką Rewolucją Francuską jest problem inny, ona też spłynęła krwią, choć nie w takiej ilości jak rewolucja październikowa, zostawiła nam jednak rzecz bardzo wartościową - francuskie restauratorstwo. Kiedy gilotyna ruszyła pełną parą i coraz więcej arystokratycznych głów wpadało do wiklinowego kosza, na paryskich ulicach zaroiło się od wykwalifikowanych, wysokiej klasy mistrzów patelni. Nie było komu gotować, pałacowe kuchnie zamknięte na głucho. Problem bezrobotnych kucharzy musiał rozwiązać się sam... i rozwiązał się. W Paryżu jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać, restauracje, kawiarnie i niewielkie bistra. Jeden z bezrobotnych kucharzy Antonin Careme, uważany za twórcę francuskiej haute cuisine, jako pierwszy szef kuchni na świecie napisał książkę kucharską. W połowie XIX wieku działa we Francji ponad pół miliona restauracji, kawiarni i kafejek, które Balzac nazywa " parlamentami ludowymi " gdzie nie tylko smacznie się jada, ale i pisze, dyskutuje, czyta prasę, medytuje, kłóci się i rozprawia o wielkości francuskiej kultury lub po prostu nudzi się nad talerzem z gęsimi wątróbkami. Czasem nad żabimi udkami, których Francuzi spożywają rocznie 200 milionów a w uzupełnieniu i tak bogatej restauracyjnej oferty pałaszuje się dodatkowo 40 ton ślimaków rocznie.
Te cudowne czasy francuskiego restauratorstwa to dziś niestety przeszłość bowiem z owego pół miliona restauracji pozostało smętne 50 tysięcy i każdego roku znika kolejne 3 tysiące restauracji, z czego połowa w Paryżu. Życie jednak nie znosi próżni i ku ubolewaniu Francuzów lukę wypełnia McDonald's i inne amerykańskie fastfoody, w których hamburgery wcina nie kto inny jak niezadowoleni z takiego upadku francuskiego restauratorstwa, Francuzi. Kultura kulinarna to nierozerwalna część ogólnej kultury narodu i ten fakt zdaje sie rozumieć francuski rząd, bowiem dzięki subsydionowaniu niewielkich boulangerii aż 75 % pieczywa pochodzi z małych piekarń. Dobre choć to. Mimo zmiany przyzwyczajeń kulinarnych, zmiany stylu życia kuchnia francuska zachowała swoją atrakcyjność i zdolność łaskotania podniebienia a wszystko to dzięki Rewolucji francuskiej. Może sekret tej atrakcyjności francuskiej kuchni tkwi w melodii i urodzie języka ? Czy może zakorzenione w świadomości przekonanie, że francuska kuchnia to prawdziwa haute cuisine, sprawia, że słysząc nazwę francuskiej potrawy doznajemy tego miłego przełykania ślinki.
Słysząc niemieckie : Kartoffelsalat mit sahne lub Zwiebelkuchen i porównując to z francuskim Andouillette czy Escargots de Bourgogne trzeba stwierdzić, że język francuski jest ładniejszy od niemieckiego a Tartiflette smakuje lepiej niż Bratkartoffeln, choć to prawie to samo.
( Info dla administracji ) Ponieważ za bardzo rozpisalem się o kuchni dlatego tą notkę proszę zaliczyć do grupy notek kulinarnych, ktorych zgodnie z kontraktem muszę napisać cztery w ciągu roku, jedną na kwartał.
Podam dziś przepis na Tartiflette. To potrawa bardzo prosta do przygotowania, nazywa się pięknie, choć to zwykły kartoflak pieczony w brytfannie. Tartifla to po prowansalsku po prostu kartofel. Potrawa pochodzi z Sabaudii i w oryginale należy użyć sabaudzkiego sera Reblochon, ja użyłem podobnego w smaku sera z Owernii, bo taki akurat przywiozłem sobie z Francji. Gotujemy kartofle w mundurkach, po obraniu kroimy w plastry i układamy pierwszą warstwę na dnie brytfanny. Następna warstwa to plastry cebuli, potem to wszystko czego nam w lodówce zbywa lub tego czego nie dojedliśmy. Boczek, słonina, resztki kiełbas. Kolejna warstwa to znowu cebula i znowu ziemniaki. Warstwa top i clou potrawy to pokrojony w talarki ser Reblochon. Talarków ma być tyle aby pokryły całą brytfannę. Wszystko do piekarnika, jutro powiem na jak długo, bo żona wyszła na zakupy a to ona robiła Tartiflette. W czasie pieczenia ser wytapia się i przesącza przez cebule i ziemniaki nadając ziemniakom i cebuli specyficzny smak a wszystko skąpane w tak niezdrowym przepysznym tłuszczu pochodzącym z boczku, słoniny i rozpuszczonego Reblochon. Tłuste, niezdrowe, zabójcze ale jakie smaczne. Jedzący owsiankę i Tartiflette i tak spotkają się w tym samym miejscu w tym samym czasie. Po cholerę, więc katować się owsianką. Ja spotęgowałem niezdrowy efekt dodając do Tartiflette kiełbasę wszystkich kiełbas, Andouillette. Smacznego.
Objaśnienia to tekstu : Znaczenie słowa KICZ podane w notce z dnia 18.02.2015
Inne tematy w dziale Kultura