Co przekazała mi wczorajsza debata?
W pierwszej kolejności – strach pana Nawrockiego przed spotkaniem „jeden na jeden” z panem Trzaskowskim. Gdy w marcu pan Nawrocki wprost nawoływał do takiej debaty, a pan Trzaskowski się na nią zgodził – pan Nawrocki się wycofał. Nie potrafił stanąć „oko w oko” ze swoim przeciwnikiem i odpowiadać na jednakowe pytania zadawane przez dziennikarzy. Wolał debatę, w której występuje w grupie kandydatów na urząd prezydenta, licząc, że nawet ci z obecnej koalicji mu pomogą – i przejmą rolę zadawania kłopotliwych pytań panu Trzaskowskiemu. I tak właśnie się stało – faktycznie wszyscy atakowali jednego.
To pan Hołownia pokrzyżował plany sztabu pana Trzaskowskiego. Jako urzędujący Marszałek Sejmu nie mógł zostać niewpuszczony na debatę – miał bowiem prawo w tak istotnej sprawie wygłosić orędzie do Narodu, co jest zagwarantowane ustawowo. Pan Trzaskowski musiał ustąpić i zgodzić się na udział wszystkich chętnych kandydatów na urząd Prezydenta RP.
Na początku zobaczyłem w panu Hołowni dawnego szlachciurę krzyczącego „liberum veto”, ale po chwili zrozumiałem, że buduje on swoją frakcję i walczy o dwukrotnie wyższe poparcie niż dotąd. Pytanie tylko: komu odbierze głosy? Wygląda na to, że panu Mentzenowi – jego elektorat to głównie młodzi ludzie, kierujący się emocjami, mniej zaś analizą sytuacji politycznej w kraju. Takim młodym ludziom „liberum veto” może przypaść do gustu. A jeśli dodać do tego ostatnie wpadki pana Mentzena – dotyczące płatnych studiów i przymusowego rodzenia dzieci poczętych w wyniku gwałtu – przepływ elektoratu wydaje się możliwy. To z kolei może dać panu Hołowni kilka punktów procentowych więcej – co z pewnością przyda się panu Trzaskowskiemu w drugiej turze. Wtedy też zacząłem się zastanawiać, czy to wszystko nie było uzgodnione wcześniej między nimi.
Pani Biejat natomiast mocno wczuła się w swoją rolę i... stworzyła opozycję we własnym rządzie. Na dodatek zapowiedziała, że zwróci się do Prezydenta Dudy z prośbą o zawetowanie ustawy dotyczącej obniżki składki zdrowotnej dla jednoosobowych firm. Tym samym naraziła się około 2 milionom przedsiębiorców i ich rodzin – a to już kilka milionów wyborców. Pani Senyszyn zwróciła jej uwagę, że jeśli ma tak krytyczny stosunek do ustaleń rządu, to powinna z niego wyjść. Tymczasem pani Biejat „stanęła w rozkroku” – z rządu wyjść nie chce, ale go krytykuje. Wyglądało to dość komicznie. Niemniej jednak – te głosy także mogą się przydać stronie demokratycznej, którą w drugiej turze zapewne będzie reprezentować pan Trzaskowski.
Jeśli chodzi o potencjalną koalicję PiS, Konfederacji i PSL – to raczej należy włożyć między bajki. PSL był zbyt często atakowany przez PiS, by dziś „nadstawiać głowę pod topór”. Konfederacji zaś zaczyna spadać poparcie – wierzę, że w kolejnych wyborach parlamentarnych ich gwiazda mocno przygaśnie. A jeśli prezydentem zostanie pan Trzaskowski – wreszcie będzie można rządzić naprawdę, przywracając demokrację. Powstanie wtedy dobre prawo, które pomoże tworzyć nowe miejsca pracy w rozwijających się firmach i przemyśle zbrojeniowym. Do tego Centralny Port Komunikacyjny i elektrownie atomowe, o których Polki i Polacy marzą od 50 lat.
Inne tematy w dziale Polityka