Garść informacji, czyli faktów (a faktami nasze nowoczesne media się nie zajmują):
W chwili obecnej (27/08/2014) Ukraina nie ma ani rządu, ani premiera, ani parlamentu. Ukraina pozbyła się wszelkich znamion państwa demokratycznego. Zgodnie z prawem ukraińskim - te instytucje będą funkcjonować aż do wybrania następców. Ale nie mają siły politycznej, aby podejmować ważne decyzje. Te instytucje po prostu trwają w limbo.
W chwili obecnej, Ukraina rządzona jest jednoosobowo. Pan Poroszenko stał się dyktatorem Ukrainy.
Przedterminowe wybory prawdopodobnie będą miały miejsce 26 Października. Aby móc głosować - obywatel Ukrany będzie musiał legitymować się nowym dowodem osobistym, który właśnie został wprowadzony. Te dowody będą wydawane tylko etnicznym Ukraińcom. Dla rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy rząd w Kijowie przygotował dwie opcje: 1) Zabije się milion rusków, to reszta ucieknie albo zacznie udawać, że są ukraińcami. lub 2) "Wytłucze się wszystkich rusków jak wszy atomówkami" - to koncepcja pani Tymoszenko.
To, co się kroi - to potężna czystka etniczna. Rosyjskojzycznych obywateli Ukrainy jest około ośmiu milionów. To prawie 18% populacji. Ci ludzie to nie są imigranci - oni nie przyjechali na Ukrainę. Oni byli "od zawsze". Dokładnie tak, jak Polacy na Wołyniu. A teraz będą "czyszczeni". Oni żyli na tych terenach od stuleci. Znaleźli się w granicach Ukainy przypadkiem - po rozpadzie ZSRR.
A my, Polacy mamy w tej czystce pomóc.
Mamy wysłać do Kijowa broń, koce, żywność, amunicję. Nasze MON już wysyła pierwsze transporty.
Komu właściwie pomagamy?