dr Włodzimierz Nikitenko dr Włodzimierz Nikitenko
182
BLOG

Smierć a kultura wychowania

dr Włodzimierz Nikitenko dr Włodzimierz Nikitenko Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 

 

Cierpliwość jest skuteczniejsza od siły.

Wiele rzeczy, których nie udało się rozwiązać

od razu, zostało zdobytych małymi krokami...

  

                                 / Plutarch /

 

 

 

 

 

          Bardzo trudno jest mnie tym bardziej, jako nauczycielowi, mówić o „wychowaniu”[1] właśnie z racji mojego zawodu i doświadczenia. Najkrócej powiem tak po prostu: każdy z nas od dziecka jest wychowywany i wychowuje się każdego dnia w każdej godzinie swojego życia, bez względu na to kim bądź czym jest, jaki wykonuje zawód, czy mieszka w aglomeracji, na wsi, w lesie, czy na bezludnej wyspie; czy spotyka się z jednym człowiekiem czy też całym tłumem; czy zna jeden język, czy też zna ich wiele; czy jest piękny i młody, czy stary i zgorzkniały; czy jest wysoki czy niski, chudy, gruby, czy...

Wiedza, którą zdobywa się w szkole na poszczególnych etapach kształcenia i nauczania, w podstawie swojego zastosowania ma na celu zawsze dopomóc, zaznajomić, nauczyć, uświadomić. Każdy ma do wyboru dziesiątki wzorców bądź bohaterów. Począwszy od własnej „mamy”, „ojca”, „siostry”, „brata”, a skończywszy na postaciach realnych bądź tylko wymyślonych w książce lub oglądanym filmie, czy też – aktualnie ... grze komputerowej, czy tej postaci z filmu rysunkowego. Najpierw, jako dziecko wybiera jedną postać lub kilka na różne okazje, z którymi otwarcie bądź w ścisłej tajemnicy się utożsamia. W miarę dorastania, zaczyna z tego szeregu już nie wybierać postaci, a tylko niektóre posiadane przez nich cechy. Trudno powiedzieć, czy jest już ukształtowany, ponieważ życie uczy wciąż czegoś nowego, a chcąc być w nim „na bieżąco”, trzeba bez względu na to czy chcemy, czy też nie, dostosowywać się do niego, a więc – naprawdę uczymy się ciągle przez całe swoje życie… Stając ostatecznie przed „bramą śmierci”, mamy zawsze większą lub mniejszą świadomość,[2] ile jeszcze wciąż mimo nieubłaganego upływu czasu nie umiemy, ponieważ nie zdążyliśmy jeszcze tego wszystkiego zobaczyć, opanować, wypróbować, zasmakować... – nauczyć się. Bardzo często słyszymy, iż „nauczyciel nie ucząc też uczy”. I jakże ma to realne i niezwykle praktyczne zastosowanie dla całego życia człowieka. Czyż wciąż nie obserwujemy wokół siebie wszystkich postaci, ich zachowań, postaw, ubrań, języka, przedmiotów ich użytku, rzeczy ulubionych i całkiem śmiesznych... W tym oglądzie albo coś nam się podoba, mniej lub bardziej nam pasuje, imponuje, albo też zupełnie nic, i rysujemy całkiem negatywny obraz odbioru. Bardzo dobrze, jeżeli czegoś nie rozumiemy, a mamy jeszcze gdzie i kogo, bez niepotrzebnego skrępowania zapytać, poprosić o wyjaśnienie, nawet zainicjować temat do dyskusji: dlaczego właśnie tak?!... Znacznie gorzej niestety, jeżeli nie możemy uzyskać takiej odpowiedzi lub tylko podpowiedzi. Nasza droga rozumienia bardzo się wówczas wydłuża, a nawet – możemy do samej bramy śmierci nie uzyskać już interesującej nas odpowiedzi lub informacji na postawione pytanie, czy też całą kwestię...

          Zapewne nie bez znaczenia, jak twierdzą niektórzy, na proces wychowania ma olbrzymi wpływ środowisko, w którym się dorasta. Ma też wpływ postrzeganie fundamentalnych wartości ludzkich, m.in.: „dobro”, „zło”, „wolność”, „odwagę”, „odpowiedzialność”, „empatię”,[3] „harmonię współżycia”, a także… „śmierć”. To ostatnie zagadnienie, jest o tyle ważne, iż ma bezpośrednią projekcję na nasz codzienny sposób życia. Jeżeli od dziecka mamy szansę uczestniczyć w „odejściach” naszych bliskich, bądź tylko znajomych, pomijając oczywiście fakt śmierci nagłej, zaczynamy uczyć się czegoś, czego bez zjawiska śmierci nauczyć się nie sposób. Chodzi mianowicie o tzw. „uczestnictwo w śmierci” m.in.: jej „intymności”,[4] pożegnania „na zawsze”, „żalu”, „żałoby”, „wybaczania”, „przyznania się do błędu lub pomyłki”, „publicznego zawstydzenia”; „ujawnienia tajemnicy”, a nawet – osiągnięcia wreszcie pełnej (choć trochę jednak późno) „dojrzałości”.[5]

Społeczność XXI wieku w swoim wyścigu dnia codziennego, tak naprawdę za wszelką cenę formalnie ucieka od zagadnienia śmierci. Nie chce ani o niej słyszeć, ani tym bardziej jej się przyglądać i być za blisko. Stąd niemalże popularne stało się natenczas usuwanie na stare lata zniedołężniałych i starych ludzi z domu do szpitala, przytułku, hospicjum. Niby tłumaczy się wszystko brakiem czasu, zabieganiem, nadmiarem obowiązków, potrzebą dłuższego przebywania poza domem. Tak naprawdę jednak, chodzi o zupełnie diametralne sprawy. Obecne pokolenie nie chce, nie lubi, nie toleruje i po prostu boi się patrzenia głównie na: „starość”, „nieporadność”, „cierpienie”, „nieodwracalność”, strefę „wygaszania życia”. Znaczna część obecnych ludzi tak dalece pozostaje niedojrzała emocjonalnie i życiowo, iż wiecznie np. chcą być młodzi – stąd mnożące się zabiegi coraz bardziej rozwiniętej kosmetologii „poprawiania urody”. Wciąż chcą się bawić, podkreślając swoją młodość, wigor, potencję, uczestnicząc w imprezach masowych, sportach ekstremalnych, w środkach masowego przekazu, wyciągając i dzieląc się niejednokrotnie swoimi najbardziej intymnymi sprawami na forum publicznym. Starają się zasięgać lub udzielać rad, chwalą się osiągnięciami ale i porażkami, szukają niespełnionego ukojenia i pocieszenia, ... a przy tym wszystkim interpretują się jako niby normalni, zdrowi psychicznie osobnicy i coraz częściej – już nie obywatele poszczególnych krajów, ale jako… obywatele tego świata. Coraz częściej również liczy się możliwość zaistnienia, pokazania się, „wykorzystania swoich 5 minut”, nawet za cenę publicznego „obnażenia”, „wywołania zgorszenia”, a niejednokrotnie nawet – „upodlenia”. Wszystko jak mówią – dla „kasy” (czytaj: wartości czysto materialnych), dla znalezienia się na samej górze tej przemyślnej i ułudnej obecnie drabiny społecznego szeregowania blichtru gwiazdorstwa i celebrytów. Nie stanowi już okrutnej osobliwości porzucanie w obecnych czasach godności rodziny, promowanie zboczenia i dewiacji seksualnej, społecznej bądź moralnej, aby tylko odsunąć się od reszty, pokazać swoją wyjątkowość, niezwyczajność, modę czy wręcz osobistą inność, aby tylko błysnąć u tego jakże ułudnego wierzchołka sławy, posiadania, ponadcodzienności…

Gatunek ludzki, poza coraz mniejszymi wyjątkami, na tej właśnie <drodze> zmierza ku bezdennej przepaści. Nie ma już obecnie ponadczasowych wartości, świętości, kanonu nienaruszalnych za żadną cenę obowiązujących praw i kodeksów, zarówno w Kościele, jak i polityce. Wspiera się nagminną „pedofilię[6], a nawet sodomię,[7] bądź nawet nekrofilię[8] obu płci, coraz dziwniejszą odmienność seksualną, zahamowania, jeżeli już nie moralne to nawet ogólnospołeczne czy też nawet ogólnoludzkie. Na porządku dziennym pozostają związki wnuczek z dziadkami i mamuś z synami, bądź babć z wnuczkami. To wszystko w obliczu i majestacie prawa i pełnego przyzwolenia oraz akceptacji społecznej. Jednak i tak „żywa masa” nie wiadomo dlaczego, jeszcze wciąż nie do końca pozostaje nasycona. Kierując się jakoby humanizmem (?!), przyzwala nawet tym dewiacyjnym[9] grupom prawo nazywania siebie „małżonkami”. Dąży z coraz większym naciskiem, do ostatecznych granic ludzkiego umysłu, by oddawać tym dewiantom prawo do adoptowania dzieci. Jeżeli naprawdę tak bardzo pragną dobra tych dzieci, może niech pozostaną one pod profesjonalną opieką wykształconej kadry kierunkowej w domach dziecka, a tylko przekazują swoje „datki” na utrzymanie tych miejsc, ubranie, wyżywienie, wakacje, ferie, prezenty, kolonie,.... W innym przypadku zachodzi nader poważna obawa o kompletne zdeprawowanie i zniszczenie tych młodziutkich organizmów, tym wszystkim co robią, jak żyją, jak postrzega ich masa społeczna.

W tym całym społeczno-obyczajowo-kulturowym zamieszaniu początkach wieku XXI, tylko śmierć pozostaje niezmienna. Wciąż jest, niepokonana i nawet w najogólniejszym zbliżeniu bardzo, bardzo daleka. Nie dała sobie ani wyrwać, ani uchylić chociażby najmniejszego rąbka swojej wielkiej tajemnicy i pozycjonowania na bliższe miejsce w naszej świadomości. Coraz mniej w aktualnym życiu, mówi się o fundamentalnych potrzebach ludzkich warunkujących normalną egzystencję. Zanika możliwość kreowania wychowania i ludzkiej odpowiedzialności. Niczym staje się „zaufanie” i „czystość” oraz „otwartość uczuć”. Coraz mniej w obecnej szkole uczy się rzeczy naprawdę przydatnych w codziennym coraz bardziej trudnym życiu. Preferuje się za to coraz bardziej doskonały „wyścig szczurów” – szybciej, lepiej, więcej... Wciąż jesteśmy mierzeni, liczeni, sprawdzani. Ekonomia nie jako nauka, ale jako jedna z dziedzin nauki, w swoim rozpędzie spowodowała zaćmienie podstawowych wartości ludzkiego istnienia i prowadzi nas obecnie do …, bo już za moment wszystko będzie w końcu zliczone, poukładane, zmierzone i wywartościowane, a my ... a my i tak niezadowoleni i zupełnie wyobcowani bez konkretnego celu i zamierzeń.

Śmierć pozostaje jednakże czynnikiem bardzo silnie związanym z nami i naszym życiem. Nie da się jej tak po prostu usunąć poza nawias, w którym my przebywamy w codzienności. Wiadomo, że sama jej problematyka jest niezwykle trudna w pojmowaniu, jeżeli w ogóle można ją objąć próbą zrozumienia, ponieważ faktycznie nic wciąż o niej nie wiemy, a to co wiemy jest bardziej niż znikome. Wiemy na pewno jak kończy się życie, a dalej… ???!!! Dalej, jak dotąd nie posunęliśmy się mimo upływu tysiącleci ani o milimetr. Boją się jej dorośli, a co dopiero dzieci. Rozmowie o niej zawsze towarzyszą emocje, strach, niepokój i zasmucenie. Jednakże na chwilę obecną, ciągle za mało jest przystępnych wykładni do jej zbliżenia. Wprawdzie szkoła na lekcjach języka ojczystego i historii stara się delikatnie dotykać tego obszaru, ale jest to mniej niż spotkanie minimalne. Mógłby też na ten temat zabrać głos Kościół. On ma jednak swoje odwieczne kłopoty rozdarcia pomiędzy niepewność moralną i niepodważalność przez wieki wciąż samowolnie interpretowanych doktryn, nie do końca już wiadomo czy aby na pewno boskich. Dzisiaj bardzo często wychowawcą pozostają wszechwładne, ogłupiające i wszechobecne media, które bardzo często poprzez rzesze swoich nie zawsze kompetentnych pracowników, lansują w miejsce prawdy i naturalności – szmirę, bylejakość, wątpliwe rewelacje i powszechną, bo komercyjną sensację. Zjawisko śmierci serwuje się dziś wraz z informacją o cenie ziemniaków i składowania śmieci. Większość programów i filmów z 24 –godzinnego dobowego repertuaru TV ocieka krwią, bestialską przemocą, wulgarnością, seksizmem i bezwzględnością…

Na takim podłożu, nie da się niestety zbudować wychowania ani przez małe, ani też największe „W”. Umieranie stało się obce i odrażające. Dowodem na to, iż przypadek naturalnej śmierci w środku miasta wywołuje ogólną panikę i strach, nie mówiąc już o zgorszeniu, a nawet bezczelności. Humanitarny i niby miłosierny człowiek, stał się czymś nieokreślonym. Po pierwsze nie przyjmuje do siebie szereg rzeczy, udając, że ich nie rozumie (a może faktycznie się zagubił?!). Po drugie nie chce, zabrania i całkowicie wypiera śmierć ze swojej egzystencji, traktując ją coraz bardziej jako problem, z którym jeszcze chwilowo nie może sobie dać natenczas rady... Znika więc coraz bardziej ceremonia pogrzebu. Stres żałoby odsyła się jako problem do „uzdrowienia” przez psychologów, psychoterapeutów, a nawet psychiatrów. Coraz częściej obserwujemy w swoim otoczeniu ludzi z urazem rozluźnienia i rozchwiania emocjonalnego, nie mogących sobie poradzić z najzwyklejszymi problemami dnia codziennego, ponieważ społeczny i światowy „wyścig” przyspiesza, a nasze głębsze zastanawianie może spowodować co najmniej nasze opóźnienie, jeżeli nawet nie eliminację, a na to niestety już nie możemy sobie pozwolić...

Śmierć jednak faktycznie była i jest. Mało, wcześniej, czy później „odwiedzi” każdego z nas. Skoro jednak jeszcze nie nadszedł „nasz” czas, więc może nie warto sobie zaprzątać tym w ogóle głowy…?! Jest to przecież i na zawsze pozostanie niepodważalny fakt społeczny, statystyczny, ekonomiczny, gospodarczy, ideologiczny, socjalny... wobec którego i tak pozostajemy ciągle jeszcze bezsilni. Tylko czy aby do końca i na pewno???!!!...

 

 

Jeżeli odpowiada Ci mój zakres doboru treści tematycznych, jak i sposób mojej interpretacji, szukaj mnie również na stronach: www.wlodzimierznikitenko.historia.org.pl; www.eioba.pl. www.racjonalista.pl  Proszę także powiedz o tych treściach swoim znajomym.

                                                                                                    D z i ę k u j ę  

 

Literatura:

-  Ariess P., Człowiek i śmierć, Warszawa 1992.

-  Baumann Z., Życie na przemiał, tłum.: T.Kuntz, Kraków 2005.

-  Kowalczyk M., Determinanty zagrożeń procesu wychowania we współczesnej rodzinie polskiej, Kraków 2004.

- Kunowski S., Podstawy współczesnej pedagogiki, Warszawa 2001,

-  Kruszewski S.(red.), Sztuka nauczania, Warszawa 1991.

-  Mendel M., Pedagogika miejsca, Wrocław 2006.

-  Nola A.M., Tryumf śmierci, tłum.: J.Kornecka i inni, Kraków 2006.                        


[1]  Wychowanie – całokształt zabiegów mających na celu ukształtowanie człowieka pod względem fizycznym, moralnym i umysłowym, oraz przygotowanie go do życia w społeczeństwie, Źródło: M.Szymczak (red.), Słownik języka polskiego, t. 3, Warszawa 1981, s. 786;

             - w rozumieniu potocznym – „wychowanie” oznacza wszelkie celowe oddziaływanie ludzi dojrzałych (wychowawców), przede wszystkim na dzieci i młodzież (wychowanków), aby w nich kształtować określone pojęcia, uczucia, postawy, dążenia. Dlatego działanie wychowawcze zawiera w sobie: opiekę, dostarczanie rozrywki i kultury, wychowanie fizyczne, umysłowe, moralne, społeczne, estetyczne, ideowe, a obok tego nauczanie, szkolenie, przygotowanie do różnych zadań, np.: przysposobienie rolnicze, kształcenie w różnych kierunkach, oświatę, popularyzację, poradnictwo, reklamę, agitację, oddziaływanie jednych ludzi na drugich. Przy tym działalność wychowawcza jest jakoś społecznie zorganizowania, popierana, aprobowana i odbywa się przez i w ramach życia określonych grup społecznych, które stają się instytucjami wychowującymi, jak rodzina, szkoła, organizacja młodzieżowa, zakład pracy, teatr, kino, muzeum (...) zakłady społeczne, oświatowe i kulturalne, to dotykamy świeżo zachodzących zmian, które przed ostatnią wojną mogły być nieznane lub mało upowszechnione... Źródło: S.Kunowski., Podstawy współczesnej pedagogiki, Warszawa 2001, s. 19.

[2]  Świadomość – zdolność zdawania sobie sprawy w kategoriach pojęciowych z tego, co jest przedmiotem postrzegania, doznawania; najwyższy poziom rozwoju psychicznego charakterystyczny dla człowieka; zdolność umysłu do odzwierciedlania obiektywnej rzeczywistości, uwarunkowana społecznymi formami życia człowieka i ukształtowana w toku jego historycznego rozwoju, Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt, t. 3, s. 459.

[3] Empatia – uczuciowe utożsamianie się z inną osobą i wzbudzanie w sobie uczuć przez tę osobę przeżywanych; zdolność do wczuwania się w przeżycia drugiej osoby, Źródło: S.Kruszewski (red.), Sztuka nauczania, Warszawa 1991.

[4]  Intymność – przeznaczony dla najbliższych; ściśle osobisty; poufny; sekretny; zażyły, Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt., t. 1, s. 805.

[5] Dojrzałość – o człowieku, jego umysłowości i psychice: gotowy do określonych zadań, odpowiednio ukształtowany, osiągający wysoki stopień swoich możliwości, Źródło: M.Szymczak .(red.), dz.cyt., t. 1, s. 414.

[6]  Pedofilia – zaburzenia seksualne polegające na odczuwaniu popędu płciowego do dzieci, Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt., t. 2, s. 627.

[7] Sodomia (inaczej zoofilia) zboczenie seksualne polegające na zaspokojeniu popędu płciowego ze zwierzętami; Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt., t 3, s. 272.

[8] Nekrofilia – zboczenie płciowe polegające na pociągu płciowym do osób zmarłych; Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt., t. 2, s. 309.

[9]  Dewiacja – zboczenie z drogi; odchylenie od właściwego kierunku; błądzenie, Źródło: M.Szymczak (red.), dz.cyt., t. 1, s. 389.


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo