Prof. Paweł Artymowicz, znany jako bloger You Know Who (YKW) opublikował w tygodniku "Polityka" (czyli u Passenta) artykuł o Katastrofie Smoleńskiej "Wybuchy wyobraźni". Jest to zarys porównania zapisów czarnych skrzynek z trasą przelotu samolotu. Niestety dozo wcześniej skompromitował się on nieodpowiedzialnymi wrzutkami i ściemami, jakieś "tak lądują debeściaki" czy coś. Wiarygodność teraźniejszych wywodów pozostawia zatem wiele do życzenia. Ale - ale powiadam - publikacja ta stoi na poziomie wyższym niż ostatni manifest red. Michała Setlaka w "Przeglądzie Lotniczym". Co profesor to profesor jednak - chociaż doszły mnie słuchy, że minister Kudrycka zakazała używania tytuły profesorskiego w wystąpieniach spoza specjalizacji. Czyli tego, co się ma wpisanie w dyplomie habilitacyjnym. Powinienem więc prof. Artymowicza pozbawić tego profa. Ale ja zarządzenia ministry olewam, więc niech ma.
I
Nie zdajecie sobie sprawy ze znaczenia wolty metodologicznej, która wywinęła nam "Polityka". Do tej pory było tak w oficjalnej narracji, że po jednej stronie byli specjaliści i komisje, wszystko oficjalne. Po drugiej stronie mieli znajdować się nie tylko nieoficjalni, ale niekompetentni samozwańczy eksperci Zespołu Parlamentarnego. Niekompetentni bo nie z odpowiednich dziedzin. Było tak czy nie było?
Teraz nagle okazało się, że zupełnie samozwańczy (ale z niejasnymi powiązaniami) ekspert może sobie funkcjonować, przecież nie jest fonoskopem, a jak zauważył prof Binienda w reżimowej TV (użerając się z pańcią redaktorką) jest YKW astrofizykiem, więc może wypowiadać się o zderzeniach w okolicach Saturna czy tam gdzieś.
Żeby wyczerpać tematykę ekspercką dodam tu, że osoba z jakimiś horyzontami poradzi sobie, tylko więcej czasu zajmie jej zorientowanie się w sytuacji. Okazać się może, że np. architekt ma wyczucie odległości, proporcji i kształtu jakiego nie posiadali członkowie rządowej komisji. Że nie wspomnę o możliwościach badawczych prof Biniendy. Teoretycznie zatem nawet astrofizyk może przeprowadzić stosowne prace badawcze, ale czy zakresu fonoskopii też?
Rozumiecie, jaką zasadę tu złamali i jakie są konsekwencje? Skoro jeden niefachowiec może coś tam podważyć, to czemu inny nie? Albo przyjmujemy mocną zasadę, że tylko fachowcy, albo od niej odchodzimy. Odeszli, więc odpada część zarzutów stawianym ekspertom Zespołu Parlamentarnego. Oczywiście lemingi tego nie pojmą, ale szpila wbita dr Laskowi jest.
II
Dlaczego do tej, potencjalnie niosącej opłakane skutki, zmiany frontu doszło? W oficjalnych ustaleniach pojawił się rozdźwięk między ustaleniami Komisji Millera a Prokuratury. Prokuratura otrzymała expertyzę Instytutu Sehna, która podważa niektóre ustalenia Komisji. Przede wszystkim Instytut Sehna dwie wypowiedzi przypisane przez komisarzy gen. Błasikowi trafnie określił jako wypowiedziane przez ppłk Grzywnę. A były to jedyne dowody świadczące o rzekomym przebywaniu gen Błasika w kokpicie. Zostały trudno rozpoznawalne, niejasne kwestie. Cytowane bardzo nieprecyzyjnie. Skoro między instytucjami mamy rozdźwięk, to autorytet ich spada, a to oznacza że niezależne badania zyskują podstawę. Badania Zespołu Parlamentarnego zatem też. Prof. YKW ratuje się tu wyciągając politykę.
III
Padają ważne słowa: "Paradoksalnie, utrzymanie takiego podziału wydaje się nie przeszkadzać ani koalicji rządzącej, ani głównej partii opozycyjnej. Platforma Obywatelska straszy niezdecydowanych wyborców "oszołomami" smoleńskimi, wysuwającymi nieuzasadnione hipotezy, Prawo i Sprawiedliwość zaś widzi w przedłużaniu spekulacji o niesłychanym zamachu szansę na przejęcie władzy." Zwróćcie uwagę na sugestię, że Platforma Obywatelska też jest jakoś umoczona w rozbuchanie kontrowersji. Że wykorzystuje obecną sytuację politycznie. Czy to początek jakiejś większej wolty? Przypominam że przewodniczącym Komisji Millera był Miller, minister w rządzie Donalda Tuska, bynajmniej nie osoba apolityczna. Jest to dopiero jaskółka zapowiadająca zmiany: Naprawdę to Platforma rozdawała karty tutaj i to od jakości prac jaj eksponenta Millera zależały nastroje społeczne.
Powiedzmy sobie szczerze: w przypadku tajemniczej śmierci Borisa Bierezowskiego Anglicy przynajmniej zachowali pozory. Można sobie myśleć co tam kto chce ale badania na miejscu przeprowadzili ze wszystkimi szczegółami, ograniczyli więc zakres spekulacji na temat tego zgonu. Tylko u nas reżimowe media zaczęły trąbić o samobójstwie od razu. Gdyby Miller przynajmniej udawał, że coś robi to by kontrowersje społeczne były o wiele mniejsze. Pisałem kiedyś o takiej hipotezie, że odnosimy przede wszystkim wrażenia zamachu, powstałe głównie na skutek nieudolności oficjalnej komisji. Czy nie może tak być, ze Tusk przekazuje komunikat: owszem, zamach był, ale dowodów nie macie i nic mi nie grozi? Jest to parafraza pomysłu podobnego pomysłu Ziemkiewicza z Putinem.
IV
Przede wszystkim Miller nie zrobił podobnej prezentacji, jak ta Prof YKW. To że YKW musiał osobiście działania fonoskopijne uskutecznić jest drugą szpilą wbitą dr Laskowi. Teraz jednak skupie się na rytualnych już wyrzekaniach na ekspertów Zespołu Macierewicza. Świadczący o frustracji termin "nowicjusz", fraza, ze są niby "konsultantami", że nie rozumieją fizyki etc. świadczą o wyraźnym wypadaniu z roli. Zanim jednak napiszę o fonoskopii muszę się odnieść do obszernego fragmentu uzasadniającego zbędność badań i dochodzeń: lot Eastern 66 to jednak nie był Air Force One. Air Force One z prezydentem na pokładzie się jeszcze nie rozbił i nie wiemy, co by wyczyniali Amerykanie badając takę katastrofę. Pod Smoleńskiem nie było oglądu miejsca zdarzenia bezpośrednio po katastrofie, Rosjanie nie dopuścili nas do oblotu lotniska, były wałki przy sekcjach. To tak na szybko. Inaczej bym musiał kolejną notkę o tym samym napisać. I chyba będzie trzeba, z przeznaczeniem na forum "Polityki".
YKW natomiast popada w herezję biniendyzmu: Sam zarzucał prof Biniendzie, że nie podaje pliku źródłowego, mimo, że nie ma takiego zwyczaju. A tu jakiś lakoniczny jest: z kim rozmawiał? Z jakimi inżynierami praktykami? Nazwiska? Od kiedy funkcyjny Osiecki jest niezależny? Jakie ma kompetencje do poprawienia expertyzy Instytutu Sehna? Komentatorzy na blogu YKW utrzymują teraz, że z nagrań dyletanty więcej się dowiedzą niż specjalistyczny Instytut. Tłumaczę zatem, że po dyletancku łatwo się zasugerować, pomylić, etc. Najprawdopodobniejszą zatem przyczyną rozbieżności między odczytami fachowymi i amatorskimi jest błędność tych ostatnich. Nie wiemy też, z jakich kopii korzystał YKW i skąd je ma i czy są tożsame z innymi.
Sam pomysłdopasowania dźwięków do trajektorii jest słuszny co do zasady, jednak jest to dowód bardzo pośredni. Nie ma co spekulować skoro można iść i zobaczyć. Czyli w tym wypadku zrobić badania mikroskopowe na okoliczność kontaktu drzewa i skrzydła. "Niezależni badacze" tego nie przeprowadzili, zresztą jest to gremium bardziej tajemnicze niż Maskirowka sprzed autoujawnienia FYMa. Są to po prostu funkcjonariusze moskiewskiego przemysłu propagandy. Tyle na dzisiaj. JUż widzę że uzupełnienia będą konieczne, ale to jutro.
Text YKW pod adresem: http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1539841,2,analiza-dzwiekowa-smolenskiej-katastrofy.read?print=true#ixzz2PRn2WITK
Kilka zdań wyjaśnienia:
1. Mam chwilowo dość kłapania bredni o niewyszkolonej załodze.
2. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Sasinie.
3. Mam chwilowo dość kłapania bredni o Kaczafim wysyłającym brata.
Kwestie te są omówione po wielokroć i obecnie wypisywanie pierdół na te tematy szczególnie przez trolle w stylu Chirla, etc etc musi być traktowane jako wrzutki. Będę kasował bez ostrzeżenia.
4. Zabanowanych odbanuję jak mi przyjdzie ochota.
5. Maskirowce mówimy nie ale nie banujemy, przynajmniej na razie. Szczególnie nie banujemy Piko bo z A-Temem kto wie?
Jak jakiś troll chce dyskutować na w/w tematy to niech zrobi wpis u siebie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka