Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała
91
BLOG

Jeszcze o Hondurasie - czyli Mel, ale nie Gibson

Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała Polityka Obserwuj notkę 7

Nasze media mało o tym piszą, ale w Hondurasie kryzys ciągle trwa i Manuel Zelaya ciągle nie wrócił do władzy. "Kontrzamachowcy" (czyli zamachowcy, którzy uniemożliwili zamach Zelayi) zamierzają 29 listopada przeprowadzić wybory prezydenckie, nie przystając na plan Oscara Ariasa, jednym z warunków którego jest przywrócenie Zelayi na urząd prezydenta w celu dokończenia kadencji. Taki warunek postawili również lewicowi kandydaci w mających nadejść wyborach. Wzmaga się także nacisk USA (po raz kolejny zagroziły odcięciem pomocy finansowej)... jednak mimo że minęło już dwa i pół miesiąca, a społeczność międzynarodowa nie uznaje Roberto Michelettiego jako prezydenta Hondurasu, jakoś nie widać zdecydowanych działań. Ośmielam się podtrzymać moją hipotezę: odsunięcie Zelayi jest korzystne dla USA (realnego dysponenta siły w regionie), ale wizerunek Obamy - obrońcy uciśnionych wymaga, żeby się z tym publicznie nie obnosić.

Warto także przyjrzeć się samemu byłemu (?) prezydentowi Hondurasu, bo to pozwoli zrozumieć regionalną specyfikę i charakter wydarzeń, które miały miejsce na przełomie czerwca i lipca.

Manuel Zelaya Rosales to postać barwna nawet jak na standardy Ameryki Łacińskiej, gdzie o wiele więcej uchodzi płazem, a pewna niekonwencjonalność jest wręcz wskazana. 

 
W roku 1975 miało miejsce zagadkowe i tragiczne wydarzenie, rodem prosto z latynoamerykańskiej telenoweli. W okolicy należącego do rodziny Zelaya rancza Los Horcones zaginęło kilkanaście osób. Policja znalazła ciała co najmniej 15 z nich w studni leżącej na terenie Los Horcones. Sekcja zwłok dowiodła, że ofiary zostały zastrzelone ze strzelby należącej do ojca Zelayi.
 
„Mel” został wybrany na prezydenta w 2005 roku z ramienia Partii Liberalnej. Pierwszy rok jego kadencji przebiegł pod znakiem prób obniżenia cen paliw, co w prostej linii prowadziło do zacieśnienia więzi z prezydentem Chavezem. Ku zaskoczeniu własnej partii, w 2006 roku ogłosił, że jego rządy będą miały charakter lewicowy i socjalistyczny. Honduras przystąpił do sponsorowanych przez Wenezuelę organizacji ALBA (Boliwariański Sojusz na rzecz Ludów Naszej Ameryki) i Petrocaribe (organizacja państw, którym Wenezuela sprzedaje ropę po bardzo preferencyjnych warunkach), występując zarazem z CAFTA (Środkowoamerykańska Strefa Wolnego Handlu), orientującej się na współpracę z USA. Zaczęła się ostentacyjna przyjaźń z Raulem Castro i coraz bardziej zaskakujące decyzje polityczne. W maju 2007 roku prezydent Hondurasu wymusił na wszystkich mediach codzienne dwugodzinne obowiązkowe programy o pracy rządu. Przebił w tym nawet prezydenta Chaveza, którego słynne Alo, Presidente, choć trzykrotnie dłuższe, transmitowane jest tylko w niedziele. W 2009 roku „Mel” zapowiedział zgłoszenie projektu objęcia wszystkich rozmów telefonicznych w Hondurasie obowiązkowym monitoringiem. Zaczęły się także zabójstwa krytycznych wobec niego dziennikarzy, dokonane oczywiście przez nieznanych sprawców. Peruwiański pisarz i dziennikarz polityczny Jaime Bayly stwierdził, że prawdziwym prezydentem Hondurasu jest Chavez, zaś Zelaya pełni tylko funkcję prokonsula. Abstrahując od członkostwa w ALBA i Petrocaribe, „Mel” zamierzał zaszczepić na gruncie honduraskim niektóre programy społeczne realizowane w Wenezueli, jak np. sprowadzanie kubańskich nauczycieli do dzielnic biedoty w ramach walki z analfabetyzmem. Wielu komentatorów uznało wprost taką edukację za intoksykację społeczeństwa ideałami komunizmu, bo odbywałaby się ona oczywiście w oparciu o materiały kubańskie. Nie były to obawy bezpodstawne, skoro w swoim przemówieniu inaugurującym program Zelaya wprost zapowiedział, że jego celem jest doprowadzenie w ciągu czternastu miesięcy do sytuacji, w której „nie będzie ani jednego Hondurańczyka, który nie będzie umiał przeczytać słów ‘socjalizm’ i ‘imperializm’, nie rozumiejąc różnicy między nimi”.
W lutym 2008 roku „Mel” wezwał USA do legalizacji narkotyków, co miało osłabić gangi utrzymujące się z ich przemytu. Miesiąc później Stany Zjednoczone wstrzymały import honduraskich melonów, ze względu na podejrzenie obecności salmonelli. W odpowiedzi prezydent wystąpił w hiszpańskim kanale telewizji CNN na żywo, zachwalając zalety tych owoców i oskarżając Waszyngton, że w ten sposób mści się na Tegucigalpie za nawiązanie bliskich kontaktów z Caracas.
Nie było to jedyne oryginalne zachowanie Zelayi w mediach. W telewizji swego czasu transmitowano z Pałacu Prezydenckiego spotkanie z zespołem Tigres del Norte, który zadedykował mu swój utwór „Jefe de Jefes” (Szef Wszystkich Szefów). „Mel” śpiewał i grał na gitarach razem z muzykami. Z okazji ustanowienia rezerwatu przyrody Aresifes prezydent nurkował i pływał z rekinami, co oczywiście również skwapliwie pokazano w telewizji.
Tematem licznych docinków i komentarzy jest już sam sposób bycia Zelayi. Prezydent dość często obnosi się z tym, że studiował inżynierię, a szczególnie intensywnie robił to po trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Honduras w tym roku. Zapomina jednak dodawać, że studiów nie skończył. Jedną z pierwszych konferencji prasowych po tym tragicznym wydarzeniu rozpoczął od zmówienia „Ojcze Nasz”, z tym że w pewnym momencie pomylił tekst i zapomniał końcówkę modlitwy. Jego nieodłącznym atrybutem jest teksański kapelusz i buty do jazdy konnej, które niekiedy wkłada nawet do garnituru. Obnosi się ze swoją znajomością meksykańskich pieśni ludowych o pracy na ranczu (tzw. rancheras) i zapuścił charakterystyczne wąsy. Z tego powodu Hugo Chavez zwykł go tytułować Comandante Vaquero (Komendant Kowboj). Zelaya nie pozostawał dłużny i nazwał prezydenta Wenezueli „prawdziwym synem Bolivara”. Tylko widząc na własne oczy, jak potężny i ważny jest kult „Libertadora” w Ameryce Łacińskiej, można docenić skalę komplementu.
Osobną kwestią jest nepotyzm, korupcja i wystawny styl życia. Zelaya upodobał sobie latanie w delegacje zagraniczne (w roku 2008 było ich niemal trzydzieści) i zwykle zabierał ze sobą swoją liczną rodzinę. Ważne kontrakty otrzymywały z reguły firmy związane z „Melem” lub jego przyjaciółmi. Co gorsza, w okresie jego prezydentury nastąpił gwałtowny wzrost przestępczości, w tym przede wszystkim tej najcięższej, nierozwiązane pozostały także najważniejsze problemy społeczne Hondurasu. Z pewnego punktu widzenia jest to całkiem zrozumiałe – nie da się w nieskończoność rządzić krajem, zajmując się praktycznie wyłącznie własnym wizerunkiem. Esencją tego modelu postępowania była decyzja Zelayi o zwiększeniu płacy minimalnej o 60%, co oczywiście doprowadziło do zwiększenia bezrobocia. To, jak i zamach, do którego w końcu doszło, pokazuje że nie da się utrzymać władzy metodami Chaveza, jeśli nie ma się żyły złota do dyspozycji. W przypadku Wenezueli to złoto jest czarne – jest nim ropa naftowa.
Zelaya ostatecznie wyczerpał cierpliwość rodaków dążeniem do przeprowadzenia na pięć miesięcy przed wyborami prezydenckimi referendum konstytucyjnego, które miałoby mu zapewnić możliwość reelekcji. Wbrew opinii Sądu Najwyższego, parlamentu, a i samych obywateli (według sondaży pomysł popierało co najwyżej 25% ludności), zamierzał on plebiscyt przeprowadzić, posuwając się nawet do ataku na czele swoich zwolenników na jednostkę wojskową, gdzie składowane były karty do głosowania. W efekcie doszło do kuriozalnej sytuacji, w której wojsko na rozkaz Sądu Najwyższego aresztowało i wywiozło z kraju urzędującego prezydenta, który sam wcześniej usiłował doprowadzić do złamania konstytucji. Jak skończy się ta historia, pokaże czas.

Dawniej blog nosił tytuł "Realna analiza" i dotyczył głównie polityki międzynarodowej. Potem przejściowo pisałem o książkach, następnie znowu wróciłem do analiz politologicznych. Ponieważ jednak od pewnego czasu wykonuję je zawodowo, przez pewien czas poświęcony będzie tematom różnym. Osoby piszące pod pseudonimem i równocześnie atakujące dyskutantów oraz używające wulgaryzmów uznaje się niniejszym za pozbawione zdolności honorowej i banuje po pierwszym incydencie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka