Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała
86
BLOG

Powrót Trockiego: czerwona rekonkwista Ameryki Łacińskiej

Dominik Smyrgała Dominik Smyrgała Polityka Obserwuj notkę 2

W naszym kraju zajętym wyborami kandydata na kandydata (z zamkniętej dwuosobowej listy, tak więc jak za Matki Partii), żenującymi przepychankami o miejsce w Katyniu i kolejnymi występami indywidualnymi przed hazardową komisją śledczą niepostrzeżenie miało miejsce kolejne ważne, choć z pozoru nie związane z Polską, wydarzenie.

Mam na myśli wybór Jose Mujicy (ps. Pepe, ze starych dobrych partyzanckich czasów) na prezydenta Urugwaju. Dlaczego to takie ważne wydarzenie? Ano dlatego, że:

wersja idealistyczna

P. Mujica niegdyś był więźniem wojskowych reżimów w tym kraju i bojownikiem o sprawiedliwość społeczną, etc. Spędził w nieludzkich warunkach ponad dziesięć lat. Jego zwycięstwo świadczy to o sprawiedliwości dziejowej, kwitnącej demokracji w Urugwaju i nieubłaganym postępie ku świetlanej przyszłości Nowego Wspaniałego Świata.

wersja realistyczna

P. Mujica był bojownikiem marksistowskiej partyzantki Tupamaro (właściwa nazwa: MLN, Movimiento de Liberación Nacional, Ruch Wyzwolenia Narodowego). Zajmowała się ona napadami na banki, porwaniami dla okupu i zabójstwami politycznymi, rozdawaniem pieniędzy wśród biedoty, której w Urugwaju, jak to w Ameryce Łacińskiej bywa, nie brakuje. Jak twierdzą dezerterzy z sowieckich służb specjalnych (i nie tylko), inspirowaną i kierowaną przez KGB.

MLN-T po roku 1985 stali się legalną partią polityczną (MPP, Movimiento de Participación Popular, Ruch Partycypacji Ludowej) i od 1989 stanowią część lewicowej koalicji FA (Frente Amplia,Szeroki Front). Oczywiście, w warunkach Ameryki Łacińskiej, w systemach gospodarczych sprzyjających oligarchizacji, gdzie właściwie w każdym kraju wielkie masy ludzi żyją w ubóstwie, istnienie formacji takich jak MLN-T nie jest niczym rzadkim. Partyzantek miejskich i nie tylko wykorzystujących tę sytuację (bo o rzeczywistym działaniu na rzecz biednych oczywiście trudno mówić), takich jak FARC czy Świetlisty Szlak, nigdy w regionie nie brakowało. Problem tkwi w czym innym.

Otóż z racji różnic w doświadczeniu historycznym, dochodzenie do władzy byłych rewolucjonistów, nawet tych uciekających się w  przeszłości do działalności terrorystycznej,  w Ameryce Łacińskiej nie jest traktowane jako coś nadzwyczajnego. A to prowadzi do niebywałej sytuacji: w dwadzieścia lat po ogłoszonej z pompą i całkowicie przedwcześnie śmierci komunizmu, związani z nim ideologicznie politycy zaczynają przejmować władzę w coraz większej liczbie państw regionu. Mamy Chaveza w Wenezueli, Moralesa w Boliwii, Correę w Ekwadorze (Lula da Silva w Brazylii to jednak trochę inna liga), "weterana" Castro na Kubie, nieco tylko młodszego stażem rewolucyjnym Ortegę w Nikaragui. Prawie zawsze jednym z pierwszych kroków po objęciu przez nich władzy jest zasieśnianie związków z Rosją i Chinami. Widać zatem, że istnieje tu pewna więź, rodzaj "pamięci instytucjonalnej", z państwami, które kiedyś były czołowymi chorążymi rewolucji.

Pokazuje to zatem, że komunizm wcale nie umarł. Zmienił się tylko dominujący w nim nurt. Nie ma mowy już o stalinizmie i leżacej u jego podstaw (jak również innych nurtów dominujących w Związku Sowieckim) zasady zwycięstwa rewolucji w jednym kraju - a potem podboju i narzucenia ustroju reszcie świata. Wygląda na to, że aktualnie w sposób praktyczny realizowana jest idea Lwa Trockiego, który przecież świetnie znał latynoamerykańskie realia: mamy do czynienia z permanentną rewolucją, która stopniowo ogarnia coraz więcej państw. Za każdym razem rozgrywa się ona wewnątrz danego kraju. Tyle że dziś, w dobie mass mediów i kultury masowej, rewolucja nie musi już oznaczać przewrotu zbrojnego - zwłaszcza po złych doświadczeniach Sowdepii w tej materii. Wystarczy promować lewicowe idee i antyrodzinne ustawodawstwo w Europie (vide: ostatnia twórczość rządu w tej dziedzinie), doprowadzać do władzy byłych bojówkarzy w Trzecim Świecie i konsekwentnie utrzymywać agenturę wpływu w mediach. Rewolucja trwa. Permanentnie.

Kluczowe pytanie w tej sytuacji brzmi: czy i na ile te wszystkie zdarzenia są koordynowane i inspirowane. Odpowiedzi nie da się udzielić bez znajmości archiwów służb specjalnych. Jeżeli jednak na pierwszy człon pytania brzmi ona "tak", to sytuacja jest niebezpieczna.

Dawniej blog nosił tytuł "Realna analiza" i dotyczył głównie polityki międzynarodowej. Potem przejściowo pisałem o książkach, następnie znowu wróciłem do analiz politologicznych. Ponieważ jednak od pewnego czasu wykonuję je zawodowo, przez pewien czas poświęcony będzie tematom różnym. Osoby piszące pod pseudonimem i równocześnie atakujące dyskutantów oraz używające wulgaryzmów uznaje się niniejszym za pozbawione zdolności honorowej i banuje po pierwszym incydencie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka