Dziś "Rzeczpospolita" na swojej stronie internetowej (pewnie jutro będzie z tego artykuł w wydaniu papierowym) streszcza tekst z "Frankfurter Allgemeine Zeitung", z którego wynika, że w wywiadzie RFN w latach 60. służyło ok. 200 byłych pracowników narodowosocjalistycznego aparatu terroru i że w połowie tamtej dekady miała się dokonać "druga denazyfikacja" (Eine zweite Entnazifizierung, taki też jest tytuł artykułu w FAZ). Wszystko podane w sosie sensacyjno-odkrywczym...
...ale to żadne wielkie mecyje. Przecież twórcą BND (Bundesnachrichtendienst) był niejaki Reinhard Gehlen, generał Wehrmachtu, szef wywiadu Rzeszy na Wschód. Wiadomo to od zawsze. Mało tego, zalążkiem niemieckiego wywiadu była tzw. Organizacja Gehlena, czyli pracująca dla CIA dawna siatka Abwehry i SD na Wschodzie, która jednak nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Artykuł można zatem traktować jako zwykłą relację z ujawnienia części archiwów służb (która rzeczywiście miała ostatnio miejsce), albo element jakiejś rozgrywki...
...stawiam na to drugie. Otóż kilka dni temu "Daily Mail" napisał, że urzędnicy powstałej w 1949 roku RFN mieli pomagać (wraz z niektórymi watykańskimi księżmi, odnotujmy) w 1950 roku pomóc uciec do Włoch, a potem do Argentyny Adolfowi Eichmannowi. Idąc tym tropem, niemiecka dziennikarka Gabriele Weber wystąpiła do Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (niemiecki odpowiednik Sądu Najwyższego) o odtajnienie dokumentów związanych z Adolfem Eichmannem, jego ucieczką i uprowadzeniem przez izraelski Mossad. BND sprzeciwia się temu twierdząc, że może to narazić tożsamość niektórych agentów BND i utrudnić współpracę z "innymi" służbami specjalnymi. To akurat najbanalniejszy argument, jaki można podać, ale niech będzie.
Dwa wnioski (na tym etapie, bo sprawa może być ciekawa i rozwojowa):
1. Można przypuszczać, że ktoś w jakiejś kwestii próbuje wywrzeć presję na Niemcy i/lub Watykan (Benedykt XVI jest w końcu Niemcem z pochodzenia) i sięga w tym celu po argumenty z najgrubszej rury. Wiadomo, co w dzisiejszym świecie oznaczają konszachty z nazistami (słusznie; szkoda, że jeszcze kolaboracja z komunizmem nie jest tak piętnowana). Niekoniecznie musi to być Izrael, choć takie wydaje się pierwsze odczucie. Eichmann to medialna broń masowego rażenia i mógł po nią sięgnąć każdy.
2. Jeśli BND przypadkiem mówi w tej kwestii prawdę, to co na to nasz kontrwywiad maści wszelkiej? Jeżeli sprawa sprzed 50. lat może zaszkodzić tożsamości agentów, a w tle majaczy duch Gehlena, to znaczy, że niemieckie służby korzystają na Wschodzie (w tym i w Polsce) z kontaktów (lub następców kontaktów) jeszcze z lat II wojny światowej... wnioski niech sobie każdy dopowie sam.
Dawniej blog nosił tytuł "Realna analiza" i dotyczył głównie polityki międzynarodowej. Potem przejściowo pisałem o książkach, następnie znowu wróciłem do analiz politologicznych. Ponieważ jednak od pewnego czasu wykonuję je zawodowo, przez pewien czas poświęcony będzie tematom różnym.
Osoby piszące pod pseudonimem i równocześnie atakujące dyskutantów oraz używające wulgaryzmów uznaje się niniejszym za pozbawione zdolności honorowej i banuje po pierwszym incydencie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka