Grim Sfirkow poruszył dziś we wpisie ciekawy temat, a że poczułem się poproszony do tablicy to spróbowałem coś o tym napisać. Ze względu na objętość podzieliłem tekst na 3 części. Dziś pierwsza
Szok
“Nie, no szok!” – zwykł mawiać niegdyś mój młodszy brat, gdy coś go niesamowicie i ogromnie zaskoczyło i zdziwiło.
Taką też reakcję wywołała była Miss Szwecji Anna Anka (żona słynnego Paula Anki) swoją wypowiedzią na temat szwedzkich mężczyzn i kobiet.
Anna Anka stwierdziła w wywiadzie dla portalu Newsmill m.in>:
„Szwedzcy ojcowie są żałośni z tym całym zmienianiem pieluch i równością.
Amerykańscy ojcowie nie gotują i nie prasują. Za to ciężko pracują i zapewniają byt swoim rodzinom.
W Ameryce kobiety mogą być kobietami, a mężczyźni mężczyznami.
TO wspaniałe móc przyjechać do kraju [USA – przyp. Social], w którym mężczyźni wiedzą jak zachowywać się wobec kobiet.
Żal mi Szwedów, bo żenią się z atrakcyjnymi kobietami, które po ślubie szybko stają się nieatrakcyjne. Ubierają się niechlujnie i nie dbają o zaspokojenie potrzeb swoich mężów.”
Niby nic specjalnego, prawda? Ot jakaś gwiazdeczka wygłosiła swoje poglądy.
A jednak. W Szwecji wywołało to wspomniany wcześniej „szok”. Natychmiast posypały się oskarżenia dosłownie ze wszystkich stron – od lewa do prawa. Anna Anka została oskarżona o obrazę godności kobiet, a jej poglądy określono mianem reakcyjnych i wstecznych. Nawet chadecy szwedzcy, po początkowej propozycji sekretarza partii aby Anka została członkiem ich partii, ostro skrytykowali jej wypowiedź, a Maria Falth z KD stwierdziła, iż Anka „Nie jest mile widziana w naszej partii z takim poglądami na rolę kobiety” i podkreśliła stanowczo, że ich partia sprzeciwia się traktowaniu kobiety jako trofeum. Dziennikarze Svenska Dagbladet przeprowadzili nawet szybkie śledztwo, z którego wynika, że tak właściwie to wywiad nie był autoryzowany. A więc może Anna Anka tego nie powiedziała. Jak bowiem, w nowoczesnym świecie ktoś może głosić takie poglądy. Poglądy, których nikt o zdrowych zmysłach nie odważy się w Szwecji publicznie wygłosić. Oczywiście krytyce towarzyszyły komentarze co do bogatego stylu życia Anki, co niby ma ją dyskredytować jeszcze bardziej w oczach czytelników
Babo-Chłopy / Chłopo-baby
Pierwsze wrażenia jakie ma człowiek mieszkający w Szwecji to wszechobecne równouprawnienie. Kobiety trudno czasami na ulicy odróżnić od mężczyzn. W pierwszym przypadku dlatego, że wiele kobiet kompletnie nie dba o swój wygląd zewnętrzny. I nie chodzi tu o specyficzną modę jak to ma miejsce na Wyspach. Nie. Mówimy tu o zwykłym olewaniu kwestii własnego wyglądu. Pracując w Szwecji nieraz widziałem pielęgniarki, które do pracy przychodziły rano z rozczapierzonymi włosami – nie chciało im się ich rano czesać. I nikogo to nie dziwiło. Znajoma Polka stwierdziła kiedyś, mówiąc o koleżankach z pracy, że ona wstydziła by się tak chodzić po domu, a co dopiero wychodzić na ulicę. Do tego strasznie modny jest, zwłaszcza pośród kobiet około pięćdziesiątki, styl takiego babo-chłopa, z naciskiem na chłopa. Krótkie siwe włosy, dżinsy, swetr. Zero makijażu. Nie wiem dlaczego, ale najczęściej spotyka się je w urzędach .
Teoretycznie lepiej jest pośród nastolatek, ale to chyba tylko dlatego, że są młode i ta młodość ładnie wygląda, bo styl ubierania się jest bardzo często do bólu praktyczny – spodnie dresowe to standard. Podobnie jak kobiety dorosłe, w zdecydowanej części nie dbają one specjalnie o swój wygląd zewnętrzny – fryzura, makijaż to coś czym się zajmuje jedynie w piątek lub sobotę przed imprezą (wiem to bezpośrednio od córki znajomych, a więc z wiarygodnego źródła).
Kobiety szwedzkie pozbawiły się praktycznie całego kobiecego wdzięku. Już Jacek Kubicki w swej genialnej książce „Szwecja od środka” stwierdził, że Szwedki, w przeciwieństwie do innych nacji, kompletnie nie umieją flirtować ani kokietować mężczyzn, co prowadzi do dosadnej bezpośredniości, wręcz wulgarności, w okazywaniu zainteresowania mężczyznami.
Natomiast jeśli chodzi o mężczyzn to promowany jest ideał takiego babo-chłopa, z naciskiem na „babo”. Na szczęście tu nie jest to, aż tak powszechne zjawisko jak to ma miejsce wśród kobiet, ale i tak co i rusz w oczy rzucają się drobni, chudzi chłopacy o niewieściej fryzurze. Wiele razy zdarzyło mi się, że nie miałem pewności czy ten przede mną na stołówce to „on” czy „ona”. Poza wyglądem zewnętrznym, promowany jest wzorzec „mjukisa” – mięczaka (tylko, że słowo to używane jest jako pozytywne) – faceta strachliwego, delikatnego. W tym miejscu wesprę się taki m oto przykładem z życia. Swego czasu płynąłem promem Tallin-Sztokholm, już na początku zauważyłem parę młodych Szwedów – tulili się, całowali itp. Wieczorem idę korytrzaem wzdłuż kabin i patrzę, a tu jakiś Turek próbuje tą właśnie Szwedkę wciągnąć do siebie i powtarza coś w stylu „chodź, u mnie będzie co dobrze”. Dziewczyna wyraźnie się opiera i stawia. W pierwszej chwili chciałem coś zrobić, komuś zgłosić, ale patrzę a na drugim końcu korytarza wyłania się łeb tamtego szwedzkiego wypłosza – z przerażonymi i niepewnymi oczyma spoziera jak jakiś obcy próbuje zaciągnąć do kabiny jego dziewczynę. Ta ostatnia w końcu wyrwała się temu Turkowi ruszyła w kierunku swojego chłopaka. Podeszła i ucałowała, a potem poszli dalej. Rano widziałem jak siedzieli razem zakochani i jedli śniadanie.
Przykład wydaje mi się jakże charakterystyczny dla odwrócenia ról płci w szwedzkim społeczeństwie. Nie jestem jakimś fanem ideału maczo-bandyty, ale fakt, że facet stał i gapił się jak jego dziewczyna sama musiała się wyrywać z rąk jakiegoś bandyty jest znamienny.
A jednak...
Niestety od czasu do czasu na tym idealnym stanie rzeczy pojawiają się niepokojące rysy. Mężczyźni Szwedzcy bowiem, zamiast szukać równości w związkach ze swoimi chłopowatymi (i równymi) kobietami, zamiast budować związki, gdzie obowiązku rozdzielone są po równo, a za przyjemności łóżkowe odpowiadają oboje w równym stopniu, coraz częściej szukają żon poza granicami Szwecji – najczęściej z Tajlandii. Istnieją specjalne firmy zajmujące się organizacją małżeństw z Tajkami, o których mówi się, że to dobre i wierne żony, które spełniają każdą zachciankę męża, dobrze gotują, dbają o dzieci i nie zawracają sobie głowy gadaniem o równouprawnieniu. Gdy chodziłem na kurs szwedzkiego dla imigrantów, na naszą 10 osobową grupę, aż 5 osób to były Tajki-żony (w większości sprowadzone przez ich kuzynkę, która już wcześniej sobie takiego męża znalazła). Szczególnie popularne zjawisko to jest na prowincji, gdzie młode dziewczyny wyjeżdżają do miasta, a mężczyźni często prowadzą gospodarstwo rolne i na to pozwolić sobie nie mogą. Chcą też mieć normalną rodzinę i żonę, która nie rzuci ich po roku związku, tylko dlatego, że chce dalej rozwijać się jako kobieta. Do tego celu Tajki nadają się idealnie. W okolicy, której mieszkam nie rzadki jest widok domu na wsi z flagą tajską na maszcie (zamiast szwedzkiej). Oczywiście to prowadzi do innych problemów, zwłaszcza u samych Tajek, ale to temat na osobny wpis. Szwedki generalnie gardzą tymi Tajkami. Jedna koleżanka w pracy z obrzydzeniem mówiła, że „to nie są kobiety, one gotują jak on chce i robią to co on chce, a ja to bym pokazała fuck you”. No i nic dziwnego, że Szwed woli Tajkę.
Myśliwy na tacierzyńskim
Pappaledig, urlop tacierzyński, to jedno ze słów, którego szybko nauczymy się pracując w Szwecji. Zawsze jest ktoś kto albo właśnie wrócił z pappaledig albo wkrótce zacznie pappaledig, albo już planuje swój pappaledig za 5 miesięcy. Jest to momentami, aż do obrzydzenia męczące – to gadanie o tym co to oni nie czytają, jak to się nie przygotowują i w ogóle jak bardzo jest to „fascynujące”. Niestety, nadal więcej czasu z dzieckiem w ramach urlopu „tacie- macierzyńskiego” spędzają matki. To budzi naturalny sprzeciw lewicy, która od paru lat głosi hasło konieczności wprowadzenia obowiązkowego urlopu tacierzyńskiego, po to by „uwolnić kobiety” i „dać im silniejszą pozycję na rynku pracy”. Jako pozytywne szwedzka lewica odnotowuje fakt, iż rośnie ilość tatusiów na tacierzyńskim. I nawet wierzę, że wielu Szwedów szczerze do tego podchodzi i traktuje to jako swoje zadanie na froncie walki o równość. Poznałem i słyszałem paru takich. Sądzę jednak, że dotyczy to przede wszystkim tych „młodych i wykształconych z dużych miast”. Statystyki jednak są bezlitosne. Niestety, nie mam przy sobie źródła, ale pamiętam, że z badań wynika, żewiększość urlopów tacierzyńskich jest wykorzystywana dokładnie w tym samym czasie co...sezon polowań na łosie. Oczywiście, może to zbieg okoliczności, ale jakoś tak się składa, iż wrzucone w google hasła „pappaledig” i „algsasongen” (sezon na łosie) lub „jagare” (myśliwy) daje masę linków do stron i forów myśliwskich...
Tatuś karmiący
W walce o równouprwnienie rodziców (zwanych teraz „rodzic 1” i „rodzic 2”) niektórzy dochodzą do granic nie tylko absurdu, ale i dobrego smaku. Swego czasu Aftonbladet podał informacjęo tym, że coraz więcej mężczyzn karmi swoje dzieci piersią i pokazał niejakiego Ragnara Bengtssona, który tłumaczył, że to jego marzenie i pokazywał jak stymuluje swoje sutki do produkcji mleka. Jakieś parę dni temu, w debacie w szwedzkim radiu feminista (sic!) Martin Halldin udowadniał, że pełne równouprawnienie nastąpi dopiero wtedy gdy i kobiety i mężczyźni będą karmić dzieci po równo.
Na szczęście tego typu wiadomości budzą obrzydzenie u przeciętnego Szweda (tak, tak - tego z małego miasteczka), a u wielu (znam takich) samo gadanie o równouprawnieniu wywołuje bardzo często ironiczny uśmieszek albo irytację. I chyba właśnie dlatego wypowiedź Anki wywołała taką reakcję "autorytetów" szwedzkich, bo ktoś odważył się powiedzieć głośno to co większość sobie myśli. Nawet uwaga o żonie mającej zaspokajać potrzeby seksualne swojego męża nie wydaje się tak oderwana od rzeczywistości, gdy przypomni się te tajskie żony sprowadzane do Szwecji wręcz hurtowo. Gdyby sprawy, które Anka kwestionuje i które wyszydza były tak oczywiste dla wszystkich jak to głosi szwedzka lewica, to po co by było robić tyle szumu? Gdyby powiedziała "ziemia jest płaska i oparta na czterech krokodylach", to czy też wszyscy by tak ostro i głośno to krytykowali, czy raczej wzruszyli ramionami i się zaśmiali?
Równouprawnienie jest wszędzie – od przedszkola, poprzez sport, aż po kierownictwa spółek akcyjnych. Jest przedmiotem badań naukowych, a także ma ogromny wpływ na szwedzkie prawo karne, ale.. o tym w następnej części.
social.
PS
Ta część była moze trochę mniej porywająca, ale to wstępniak taki mający przybliżyć pewne podstawowe kwestie związane z problemami równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Obiecuję, że jutro będzie ciekawiej:)
PS II
Grim_Sfirkow – ogromne dzięki za podsunięcie tematu.
http://www.aftonbladet.se/wendela/barn/article5728095.ab
http://www.aftonbladet.se/wendela/article5802053.ab
I link do Rzepy - artyku za którym cytuję część tłumaczeń (część jest moja), podaję specjalnie dla ezekiela:
http://www.rp.pl/artykul/366786_Byla_miss__Szwedzi_sa_zniewiesciali_.html