social social
120
BLOG

Polski rząd i grypa, czyli kraj III świata

social social Polityka Obserwuj notkę 26

 

 
Trwająca dyskusja wokół grypy A/H1N1 jest skrajnym dowodem na niekompetencje, jeśli nie tego rządu, to przynajmniej tej jego części, która odpowiada w naszym kraju za zdrowie obywateli.
Na wstępie zaznaczę, że osobiście jestem mocno sceptyczny. Mam wrażenie, że cała ta histeria grypowa jest mocno podkręcana przez odpowiednie firmy farmaceutyczne i innych co na tym zbijają kapitał, także polityczny.
Co innego jednak ja, a co innego rząd. A rząd nasz raczej przy tej okazji się nie popisał.
Zacznijmy od początku. Grypa świńska nie pojawiła się wczoraj. Pierwsze o niej informacje dotarły do nas wiosną. Już wtedy rządy poszczególnych państw rozpoczęły przygotowania na „przyjęcie” tej grypy na swoim podwórku. Metody różne: od zakpupu szczepionek (a raczej składaniu zamówień), poprzez edukację społeczeństwa, a kończąc na opracowywaniu planów działań na wypadek pandemii. W telewizji i w gazetach publikowano materiały informujące o tym jak się zabezpieczać przed grypą (ot, ja pamiętam choćby przykład z tym by kichać nie „w ręce” (czy chusteczkę), ale „w ramię” – wówczas ryzyko, że nasze ręce przeniosą zarazki się zmniejszy). W cześci szwedzkich szkół zakazano nauczycielom nawet podawania uczniom rąk. Przykład to skrajny, ale jednak dowód na to, że coś robiono.
Co w Polsce? A no u nas słyszeliśmy, że państwo jest przygotowane, że nie ma ryzyka, że więcej ludzi umiera na grypę sezonową itd. itd.
 
W końcu, grypa świńska dotarła na poważnie do Polski. Wówczas okazało się, że jednak nie jesteśmy przygotowani. Nie ma szczepionek, tzn. rząd dopiero prowadzi negocjacje. Dla przykładu rząd szwedzki negocjacje w/s dostawy szczepionek przeciwko grypie zakończył na początku lata, tak by szczepionki dotarły (bo przecież trzeba je wyprodukować) do Szwecji przed jesienią. Szczepienia rozpoczęto pod koniec września, czyli prawie 3 miesiące po decyzji o zakupie szczepionek. A zatem my jesteśmy na tym etapie, na którym Szwedzi byli w czerwcu. Co ważniejsze – minister Kopacz beztrosko przyznaje, że jeszcze nie określono dokładnie „grup ryzyka”, tzn. tych, którzy muszą być szczepieni, czy to ze względu na większe zagrożenie zdrowotne, czy to znaczenie dla bezpieczeństwa i funkcjonowania państwa.
Czyli nawet jeśli negocjacje z koncernem farmaceutycznym zakończą się dziś wieczorem to i tak do szcepień pewnie dojdzie w styczniu czy lutym, co w gruncie rzeczy jest bezsensu i w tym wypadku zakup szczepionek mija się z celem, bo szczepić się jest najlepiej przed pojawieniem się epidemii.
Zresztą, nawet jeśli szczepionki pojawią się w Polsce jutro, to i tak ilość chętnych do szczepień może być mniejsza niż np. Szwecji czy Wielkiej Brytanii. I znowu, taki stan rzeczy zawdzięczamy naszemu rządowi.
W Wielkiej Brytanii czy Szwecji rządy i różne agencje rzadowe starają się zapobiec panice, lękowi przed zarówno szczepionką jak i samą grypą, zwiększyć wiedzę obywateli w tym temacie. Prowadzi się badania, które mają wskazać w jaki sposób komunikować społeczeństwu te wiadomości tak by zostały one jak najwałściwiej przyjęte. Bada się również stosunek ludzi i ich reakcje na informacje o grypie. Analizuje się sposób w jaki informacje te przekazują media. Wszystko to po to by uniknąć nieporozumień i niepotrzebnych lęków. Ma to swoje praktyczne przyczny. Chociażby chęć uniknięcia szturmu chorych na przychodnie. W tym celu uruchamia się portale informacyjne i infolinie, poprzez które można dowiedzieć się więcej na temat grypy i „sprawdzić” czy to co obserwujemy u siebie grypą może być czy nie, jak zmniejszyć ryzyko zarażenia.
Można dyskutować na temat tego, czy akurat świńska grypa warta jest takich nakładów, ale jest to przynjamniej „jakaś” próba polityki informacyjnej, w sprawie, która jakby nie patrzeć budzi emocje (m.in. przez to, że media ją rozdmuchują do niebotycznych rozmiarów; no, ale na to nic nie poradzimy).
W tym czasie polscy ministrowie straszą obywateli tym, że szczepionek nie kupią, bo mogą nieść ze sobą różne efekty uboczne. W Sejmie, wiceminsinister zdrowia otwarcie mówi, że ileś tam osób zmarło, najprawdopodobniej w konskwencji przyjęcia szczepionki. Minister Kopacz i premier Tusk mówią, że nie będą ryzykować zdrowia obywateli i nabijać kasy koncernom farmaceutycznym.
I to by było nawet OK, w końcu każdy rząd ma obowiązek chronić obywateli przed tym co sam uważa za zagrożenie. Nawet jestem w stanie pominąć fakt, że standardy troski o zdrowie obywateli premiera Tusk są wyższe niż np. w Szwecji, która szczepionki zakupiła, choć to akurat w Polsce, a nie w Szwecji, pobyty w szpitalach dość często kończą się nabyciem żółtaczki (to tak a propos standardów jeśli chodzi o troskę „epidemiologiczną”). Jak jednak rozumieć fakt, że szczepionka, która jest wg rządu „niesprawdzona”, niesie ryzko powikłań i działań ubocznych, a jej przyjęcie może oznaczać zgon,  będzie jak najbardziej OK, jeśli tylko firma farmaceutyczna podpisze papier, że bierze odpowiedzialność za skutki uboczne. To gdzie tu troska o zdrowie obywateli? Co to mi za różnica, że ta firma podpisze jakieś zobowiązanie. Receptura szczepionki pozostaje taka sama. Czyli jeśli jest (wg minister Kopacz) niebezpieczna dziś, to i będzie niebezpieczna jutro. Co to zmienia? Życie obywateli jest zatem tak samo narażone na skutki uboczne jak byłoby przy braku tego zobowiązani. Jedyną konsekwencją jest to, że to nie rząd, a firma farmaceutyczna poniesie konsekwencje ewentualnych powikłań. A zatem, prędzej można powiedzieć, że to nie żadna troska o zdrowie obywateli, a raczej troska o swoją skórę.
Pomijając zagadkową logikę, którą kieruje się tutaj polski rząd, to drugą kwestią jest wspomniana wcześniej polityka informacyjna. A ta leży kompletnie. Tu nawet nie ma cienia starań jakich podejmują się rządy innych państw zachodnich. Ministrowie otwarcie straszą obywateli, wzbudzają lęk przed szczepionką, bo jakże inaczej interpretować te wypowiedzi. Nawet jeśli nie mają takiego zamiaru, to taki efekt odniosą najprawdopodobniej. Właśnie dlatego w Wielkiej Brytanii taki nacisk kładzie się na odpowiedni sposób informowania obywateli w/s grypy. W Polsce mamy wolną amerykankę, a nawet tego nie ma. Nie ma nic w tym zakresie, żadnej nawet koncepcji i pomysłu jak komunikować te kwestie społeczeństwu. Widać nie rozumieją, że polityka informacyjna to coś więcej niż wyśmiewanie prezydenta i rozmazywanie afer.
Konsekwencja tego będzie taka, że nawet jeśli te szczepionki kupimy, to i tak wiele osób będzie bało się je wziąść, bo „przeiceż mogą być efekty uboczne”, o których mówili polscy ministrowie. I nie sądzę, by świadomość, że w razie czego konsekwencje poniesie jakieś Glaxo czy Novartis, mogło wpłynąć na zmianę tego stanowiska.
Jakby tej niekompetencji było mało. W dniu dzisiejszym, w RMF FM, minister Kopacz stwierdziła, że mężczyzna, który zmarł w Gdańsku, nie zmarł na grypę A/H1N1, ale „zapalenia płuc i niewydolności oddechowej”. Kierując się tą logiką, można stwierdzić, że na świecie nikt nie umiera na AIDS – to tylko ofiary zapalenia płuc i/lub niewydolności oddechowej, a w Polsce nie ma umierających na raka, ale osoby umierające w wyniku „niewydolności krążeniowo-oddechowej”. Pani minister kontynuuje: Chcę panu powiedzieć jedno, że każda osoba, która w tej chwili zlekceważy objawy przeziębienia, grypy, będzie biegać do pracy, nie będzie się stosować do zaleceń swojego lekarza pierwszego kontaktu, będzie uważała, że gorączka to nie jest nic poważnego, na pewno może liczyć się z powikłaniami. I te powikłania spowodowały, że ten pacjent trafił do szpitala.”
Pomijam już tu skrajną bezczelność, czy wręcz chamstwo w odniesieniu do tego człowieka, który umarł, który ma może jakąś rodzinę, go teraz opłakującą, i która to rodzina teraz słyszy od pani minister, że ich wujek/brat/ syn był sam sobie winnym głupkiem, który igrał sobie z losem, i się doigrał. Ale widać wyraźnie różnicę. W innych krajach władze starają się chociaż udawać, że troszczą się o zdrowie obywateli.U nas otwarcie nam się mówi, że jesli zachorujemy to będzie to tylko i wyłączeni nasza wina. Cóż, standard rodem z Kuby czy innego państwa, gdzie obywatele są tylko "dodatkiem".
Ta wypowiedź, w której poprzez słowne kalambury pani minister próbuje odciągnąc uwagę od tego oczywistego problemu grypy w Polsce, jest jakże charakterystyczna dla całej „grypowej” polityki rządu, który raz po raz udowadnia, że martwi się wszystkim, ale nie naszym zdrowiem.
Sławomir Nitras stwierdził w rozmowie w studiu TVN24, zwracając się do innych polityków: Wszyscy koledzy tu siedzący zazdroszczą PO, bo chcieliby mieć takie wyniki po dwóch latach”. Mówiąc o wynikach miał na mysli wyniki sondaży.
Cóż, jeśli rząd ma takie priorytatety w rządzeniu, to nie należy się dziwić, że polityka zdrowotna, w tym ta dotycząca grypy, znajduje się w takim stanie jak obecnie.
social.                                                                   
PS
Całość wpisu może robi chaotyczne lekko wrażenie. Chciałem jednak zwrócić uwagę na kompletną beznadzieję, niekompetencję i wewnętrzną sprzeczność polityki tego rządu w tej kwestii. Brak jasnaje strategii i koncepcji w ich polityce. O ile jednak sprawa grypy może nie skończy się tragicznie, to obraz działań rządu przeraża mnie, gdy pomyślę, że prawdopodobnie tak samo profesjonalnie podeszliby oni do problemów poważniejszych. Teoretycznie rząd powinien wiedzieć co robić i jaką politykę prowadzić na wypadek wojny, czy zagrożenia atakiem terrorystycznym i nawet wolę nie myśleć co by się wtedy działo.
 
social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka