Sosenka Sosenka
87
BLOG

Adam w raju

Sosenka Sosenka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 30

Do Trzebnicy wybraliśmy się głównie dla szynobusu, który kursuje  od 20 września, po prawie dwudziestu latach przerwy w funkcjonowaniu tej linii. Mieliśmy wielką satysfakcję, drałując z peronu na peron w poszukiwaniu eleganckiej biało-żółtej maszyny Kolei Dolnośląskich. Z jej okien oglądaliśmy potem odległe krańce miasta, zrujnowane browary, spalony młyn i rózne dziwne hale fabryczne.

- A tu mieszka babcia, która powinna zostać dróżniczką - rżał Adam, wskazując domek z ogródkiem, z którego można by wsiadać wprost do pociągu. To jest bardzo śmieszna linia, nie ma jeszcze kilku przystanków, a tam, gdzie nie ma nawet szlabanów na przejeździe, pociąg zatrzymuje się, konduktor wylatuje na zewnątrz w żarówiastej kamizelce i z lizakiem w ręku ustawia kierowców, by czekali w rządku. Adam spoglądał  na ponure okolice Nadodrza i więzienia na Kleczkowie, wspominając, że w czasach jego młodości  (o pół pokolenia starszy) była to jedyna parafia, do której bał się zapuszczać. Patrzyłyśmy na czerwone  pruskie mury ze zgrozą, no, bo jeśli Adam bał się tutaj zaglądać, to o czymś już świadczyło. "Adam się bał...!"

Copyright: Montiverdi,[w:]pl.Wikipedia.org.

Wysiedliśmy w Brochocinie, stację przed Trzebnicą. Tam dobiło nas niskie ciśnienie, ciepło, moja zaraza,  doskwierający kręgosłup Izy oraz świadomość, że w pobliżu nie ma ani jednego cmentarza. To było naprawdę smutne, bo szczerze mówiąc, już się przywiązałam do wizji drugiego śniadania pod płotem cmentarnym i oglądania ciekawych tabliczek nagrobnych, jak np. "ŚP Król Ryszard". Tym razem jednak pozostała nam wędrówka przez lasy bukowe i błotne pola. Idąc po świeżej ziemi,  przez bagienne koleiny, czułam sie jak traktor. Po drodze spotkaliśmy ciekawą willę z  płotem opatrzonym tablicą Warning! Military area, a pod spodem objaśnienie napisu w bardziej przystępnym języku: Wajenna zona. Wstup zabranirowan (tym razem po rusku, "Teren wojskowy. Wstęp wzbroniony"). 

Kiedy opuściliśmy zrujnowany pałacyk, którego jedynymi mieszkańcami były pszczoły, spotkaliśmy pana, który wyznał, że pałac był do uratowania, ale każdy z mieszkańców miał  prawo do jednej ósmej obiektu i za nic nie chciał jej sprzedać. No, to została ruina wśród krzaków czarnego bzu...  Zmęczeni przystanęliśmy w polu, Iza położyła się w trawie, Adam skakał po pniach ściętych drzew i udawał, że lewituje.  Iza kwiczała, robiąc mu zdjęcia. Żałuję, że nie mam  przy sobie zdjęcia: Adam ze stopami oderwanymi od podłoża z głową ponad chmurami, rozświetlonymi słońcem, tak, jakby dostąpił wniebowzięcia.

I dalej nic się już nie zdarzyło - mimo że minęliśmy leśny kościół pod wezwaniem Czternastu Wspomożycieli... Po prawej stronie piaszczystej drogi pola były zielone, po lewej brązowo-złote, tak, jakby ktoś połączył ze sobą obraz przedstawiający wiosnę i obraz jesieni. Myśmy szli drogą ku górze, a czasem człapaliśmy torami, nowiutkim nasypem, pozowaliśmy do śmiesznych zdjęć na szynach i wdychaliśmy zapach sosnowych lasów. Przez otwarte drzwi sadu wysypywały się dojrzałe, późne jabłka, które jedliśmy, ocierajac skórkę rękawem. Zza brązowych liści łypały na nas świecące oczy szynobusu, który wolno krążył  między Trzebnicą a Wrocławiem, widocznym stąd w dole jako kominy elektrociepłowni. Łapaliśmy wtedy aparat i nagrywaliśmy przejazd maszyny oraz własne wrzaski szczęścia ("Nie klnij, psujesz zdjęcie!"). Wiatr delikatnie szumiał,  zdmuchując z szelestem pozwijane w trąbkę liście. Jak fajnie idzie się bez celu, przez siebie, tylko po to, żeby widzieć bladobłękitne niebo i jeszcze raz stwierdzić, że przecież jesień dała się oszukać...

Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Rozmaitości