Mama, Pani Łyżeczka, dostała instrukcję, by skręcić w czwartą w prawo, piątą w lewo, objechać objazd, wierzyć wszystkiemu, tylko nie znakom. I trafiła do mnie bez pudła! A pies M. oszalał z radości na widok Łyżeczki i Chłopczyka S. Wytarł w nich od razu czarne łapy.
Gdy się już najadłyśmy w kuchni (Łyżeczka po "kierowcowaniu", ja po trasie ze Srebrnym), siedzieliśmy z Chłopczykiem S. na dywanie w pokoju, budując wieże z dziedzicznych klocków (zwalanie budowli jedną rączką - hobby Chłopczyka).A Łyżeczka zwiedzała moje książki. Były w kolekcji i durne zdjęcia z plecakiem turystycznym w roli tiurniury, ale o tym już nie będę, bo to osobna bajka. Potem obie nurzałyśmy się, a jakże w Salonie24, gęsto komentując. To nie było pedagogiczne.- Mama, Łyżeczka, i ciotka, Sosenka, obie niemożliwie "zarażone" światem wirtualnym, wymieniały uwagi o ludziach, których nikt nigdy nie widział, a Chłopczyk patrzył na nie swoimi dużymi oczami i co chwilę próbował odciągnąć Mamę od kompa. Wtedy ciocia podstępnie budowała nową wieżę z klocków i burzyli ją razem, w rytm chichotu zachwyconego Chłopczyka.
A mogło być inaczej, spacerowo. Bo Mama Łyżeczka zaraz na wstępie zapytała ciocię o Srebrnego. Ale nie mogła poznać się osobiście ze Srebrnym, gdyż było już ciemno i ta jeżdżąca legenda stała już w swojej zajezdni, i czeka tam do rana. (Swoją drogą, Ufka zastanawiała się wczoraj, czy ten "Srebrny", z którym do niej przyjadę, to jakiś zaprzyjaźniony pan.- A to rower!).
Chłopczyk pięknie (!) gaworzył i słuchał. Dowiedział się o całych zastępach ciotek i wujów, którzy rozmawiają ze sobą przez internet, umawiają przez internet i kłócą przez internet. W pokoju widział znaki obecności nieznanych mu sław, bo były korale od
cioci Ufki, zdjęcie
cioci Lenki i sms od
cioci Agnieszki Zet. Między zdjęciami z kolejnych wypraw cioci Sosenki stała
trąba od wuja Amsterna i Łyżeczka chciała ją przetestować.. Przyznam, że ja musiałam trenować, zanim wyszedł mi sygnał bojowy "kibola". Łyżeczce wyszło to za drugim razem. Dmuchała, patrząc z niepokojem na malucha. - A może się wystraszy, jak psa? A Chłopczyk S. roześmiał się na całe gardło.
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura