Sosenka Sosenka
124
BLOG

Pogrzeb starego plecaka

Sosenka Sosenka Kultura Obserwuj notkę 17
Plecaki Włóczykij kupuje w ważnych momentach życiowych. I tak by je kupował, ale o wiele milej jest nabyć sprzęt sobie "w nagrodę". Mały plecaczek właśnie się rozpadł. Pora na nowego Karrimora.
 
Trudno rozstać się ze starym plecakiem. 25-litrowy Janysport  spłowiały od słońca Polski, Ukrainy, Niemiec i Szwajcarii. Zamek kieszeni dawno zaciął się w połowie, a od komory głównej zapina się tylko z jednej strony. Z boku wiszą nitki i włókienka.
 
Stary, niebieski Janysport Włóczykij nabył uroczyście, po egzaminie na doktoranckie, a przed deszczowymi Tatrami. Plecak nosił w sobie potem kolejne rozdziały pracy, zapakowane do grubej, kartonowej teczki. Pliki papieru nie mieściły się w damskich torbach na ramię, których Włóczykij nie znosi. To 25-litrowy Niebieski chodził z nim na lektorat języków obcych na polibudę i robił wrażenie na kolegach, którzy chadzali już wtedy z kulturalnymi teczkami jak na laptopy. Kiedy się go zdejmowało, opadał ze stukiem klamerek i pasków na ławkę. Dziki Włóczykij miał wówczas satysfakcję, wnosząc w szacowne mury element cygańskości i lasu. 
 
Ten prosty Janysport, model narciarski, wytarł podłogi licznych pociągów i nosi na sobie ślady smaru kolejowego. Gabaryty uległy zmianie w związku z pakowaniem nieprzewidzianej przez producenta liczby okryć.  Jest okropnie rozciągnięty i na drobnych ramionach Włóczykija wygląda jak upadły spadochron.
 
Były wcześniej inne plecaki. Prosty Alpinus przepadł w siedzibie Polskiej Akcji Humanitarnej, zostawiony tam, nie wiedzieć czemu, przez Włóczykijskiego Brata. To była "60", która przewędrowała Beskid Niski, Bieszczady i Karkonosze. Potem były większe, "65", Natalex i Woodpecker. Zupełne niewypały. Jeden - uniwersalne narzędzie tortur, z szelkami i pasem jak papier ścierny. Drugi - model damski, którego szelki były skonstruowane chyba dla niedźwiedzicy. Zostawiały na ciele Włóczykija krwawe ślady. Zaś plecy kończyły się na wysokości miejsca, które już dawno nie nazywa się plecami. (Jednak mierzenie plecaka w sklepie, jedynie z gąbką w środku, to nie gwarancja sukcesu). Po trzech-czterech reklamacjach i wielu siniakach na biodrach Włóczykij uznał, że nie nawiąże z tym sprzętem trwalszej relacji. Natalex uległ zwrotowi do producenta, w trybie natychmiastowym. A Woodpecker odniósł sukces na Allegro. 
 
Z zabytków został mu pomarańczowy plecak harcerski, z tych jaskrawych "worków na ziemniaki". Bez żadnych tam H2O-systemów, tuneli na tlen, membran, wmontowanych katapult i wyrzutni rakiet. Włóczykij miał go kiedyś wydać biednym, ale serce się zbuntowało. I tak miękki worek spoczywa na dnie szafy, wyciągany od czasu do czasu w Tatry. O wiele lepszy od niegdysiejszego przeboju marki Alpinus. 
 
Jutro pogrzeb Janysporta. Włóczykij walczy ze sobą, wspominając pot lejący się z pleców pod tym niebieskim cudem, serek topiony oblepiający komorę w upale  i miłe ciepło w zimie od termosu z herbatą.  - Się, biedny, rozpadł.  Za fraki i do  kubła. Niedawno w tym samym kuble wylądowała para dziurawych butów rajdowych.
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Kultura