Mają specjalne pudełko, odpowiednio niskie, żeby mogły z niego wystawać do połowy. Nie trzeba przerywać pisania, żeby widzieć "Beskid Żywiecki", "Beskid Wyspowy" albo "Rudawy Janowickie". W wolnych chwilach Włóczykij bardzo lubi wyjmować kolejne egzemplarze. I za pomocą palca łączyć znajome szlaki.
Mapy dzielą się na stare, średnio stare i nowe. Najstarsze są dziedziczne. Mają fantastyczne okładki. Każda inna. Jeszcze nie seryjne, o jednolitej szacie graficznej. Coś na kształt drzeworytów. Są na nich stare, ulubione schroniska, w których pachnie drewnem. Albo ostre szczyty tatrzańskie. I turyści w spodenkach do kolan, z ciupagami w ręku. Z tyłu można np. przeczytać, gdzie jest najbliższy posterunek MO. Średnio stare mapy PPWK pochodzą z lat 90. Te już były kupowane osobiście przez Włóczykija. Mają żółte napisy na niebieskim tle i blade zdjęcie z odpowiednim pejzażem. A potem zaroiło się od wydawnictw z czasówkami. W kolekcji pysznią się Compassy i Galileo, Plan i niezastąpiony Ekograf.
A na samym wierzchu - plan berlińskiego metra. Cywilizacja wkroczyła do kolekcji map Włóczykija. Kiedy wkładał "Metro" do wspólnego pudełka, zawahał się nawet trochę. Włóczykij, co ostatnio jeździł w świat z walizką.. I zamiast w polarze, wędrował w kostiumie..
Kiedyś potrafił kupować dla samej motywacji. Wchodził do EMIPKU i drżącymi rękami obracał specjalny wieszak. Fajny sklep jest też w Jeleniej Górze. Po prostu trudno oderwać wzrok od ściany "wytapetowanej" niebieskimi mapami. - Co by tu jeszcze kupić? - Dopiero kiedy Włóczykij dosiadł Srebrnego, a było to niedawno, okazało się, że świat jest o wiele większy. Nie da się kupić map wszystkich powiatów. Okazuje się też, że wartość ma każdy maleńki znaczek o kształcie słoneczka albo krzyża. Który czai się w załomie mało znanego szlaku. - Nie da się mieć całego świata w jednym szarym pudełku..!
Mapy są w większości poprzecierane na zgięciach. A najbardziej Gorce. Są całe sztywne od taśmy klejącej. Z kolei Beskid Sądecki częściowo nieczytelny. Jednego lata w czasie deszczu zatknęłam go za pas biodrowy. - Kolory przeszły na biały podkoszulek! Dziedziczne "Góry Wałbrzyskie" z 1972 roku też tkwiły w kieszeni kurtki przeciwdeszczowej - Słynne podejście na Miłosz i Garbatki! - Ale starej mapy ciężko się pozbywać. Włóczykij trzyma na przykład "Beskid Żywiecki" z lat 60. Bo to na starszych mapach są kompletne linie kolejowe i schroniska, których już teraz nie ma. Poza tym, Włóczykij opracował patent. Po każdej wycieczce wpisuje w rogu okładki datę. W ten sposób każda mapa jest opatrzona krótką kroniką wycieczek. Wiadomo, kiedy pierwszy raz moja stopa stanęła w konkretnym paśmie górskim. Kroniką Włóczykija są też przewodniki. Stare i całkiem nowe. Z karteczkami w środku. I tak jak mapy, trochę pofałdowane. Ze śladem górskiego deszczu i rozmytą farbą..