- Wiosna. Wzrok i węch się wyostrzają - stwierdził pogodnie Włóczykij. Zima dolnośląska wycofała się na z góry upatrzone pozycje. Można było znów ostrożnie wyciągnąć Srebrnego i przetoczyć koła z letnimi oponami po fragmentach gołoledzi. Włóczykij udał się tym razem do bardzo ponurej dzielnicy fabrycznej. A wiadomo, że dzielnice fabryczne są fantastycznym miejscem, by obserwować ludzi i życie budynków.
To była kiedyś dzielnica cukrowniana, przypominająca trochę starą część Wałbrzycha. W większości zabudowana szarymi, niewysokimi kamienicami. Albo domami z czerwonej cegły (tak jak pruskie szpitale). Między okopconymi domami ciemne podwórka. Szopy i składziki. Kiedyś baliśmy się tam chodzić po ciemku, żeby nie dostać w zęby. Tylko odważni koledzy podróżowali wieczorami jedynym docierającym tam wówczas autobusem miejskim. Siedząc na samym końcu krótkiego "Jelcza", obserwowali różnych podejrzanych i pijanych panów. Słuchali ich rozmów i byli bardzo radzi.
Wot, koloryt lokalny.. Teraz Włóczykij-rowerzysta spotyka starsze panie o dobrych, zmęczonych oczach. Wychodzą na ulice, zachęcone ciepłem. To nie bujda, że na twarzy wypisane jest życie człowieka. Po oczach widać, że staruszeczki miałyby dużo do opowiedzenia. I staruszkowie, którzy dalej zaciągają po lwowsku. Włóczykij ogląda się za postaciami w grubych płaszczach w kratkę. - A gdyby tak kiedyś poprosić o rozmowę? - Zgarbiona, drobna postać znika w ciemnej bramie..
A potem zburzyli cukrownię. Komin, który x lat sterczał ponad dachami, padł ofiarą spisku. W telewizji pokazali z tej okazji umundurowaną żołnierkę II Armii WP, która po wojnie brała udział w odbudowywie cukrowni. - Ja nie rozumiem, dlaczego to niszczą - mówiła - Myśmy budowali własnymi rękami. Przy długim stole siedząc, starzy pracownicy jedli i pili, i wspominali złote czasy fabryki.
Dzielnica fabryczna miała też ważną stację kolejową. To znaczy, ważną dla Włóczykija. Bo z Kleciny jeździły kiedyś pociągi do Sobótki i dalej do Jedliny Zdroju (tam, gdzie ostatnio chodziłam po wiadukcie). Kiedyś całkiem mały Włóczykij widział prawdziwy parowóz, parskający i prychający parą. Stał ostrożnie na peronie i patrzył na czarną bestię. Tam też zatrzymywały się pociągi, którymi się wracało z wakacji w Górach Sowich. A teraz kiedy się jedzie autobusem w kierunku autostrady A4, widać samotną stację z różowej cegły. - Serce się kraje - wzdycha Włóczykij, patrząc na uroczą wieżyczkę dróżnika z szyldem "Skup złomu".
Ale Włóczykij bardzo lubi zwiedzać miejsce, gdzie dalej jeździ się po bruku, po kocich łbach. Między ruinami z napisem: "Grozi zawaleniem. Wstęp wzbroniony" migają świeżo oderemontowane wille, a może małe pałacyki dawnych fabrykantów. Patrząc na nie, Włóczykij wyobraża sobie eleganckich właścicieli limuzyn. I mijających ich robotników w szarym przyodziewku. A całkiem niedawno Ciotka opowiedziała Włóczykijowi bardzo pouczającą anegdotę. Tuż po zakończeniu działań wojennych na ulicy bawił się jakiś polski nastolatek. Trochę zdenerwował swoją matkę, która przeklęła - A niech by cię kula..! - i W tym momencie chłopaka zabiła zabłąkana kula rosyjskiego żołnierza.
Spokoju dzielnicy fabrycznej pilnuje duży, neogotycki kościół. Jakby przeniesiony z Katowic lub Wałbrzycha. Po prusku surowy, fabrycznie ceglany. Za żelaznym, ażurowym ogrodzeniem wije się droga z wyślizganej kostki i patrzą smutne okna nieremontowanych domów. Wieczorem to małe miasteczko na obrzeżach miasta jest słabo oświetlone. Dalej smutne, jak stary Wałbrzych. Aż dziwnie brzmi pozytywka z wieży kościelnej na Apel Jasnogórski. Włóczykij słucha jej często przy otwartym oknie. Taki ciepły hejnał fabrycznej dzielnicy..
Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości