Sosenka Sosenka
66
BLOG

Patriotyczny wieczór (bez Srebrnego, ale z bałwanem)

Sosenka Sosenka Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 40

- Kęs ciasta, łyk wina czerwonego. Ze ściany patrzy  nasrożony Marszałek Piłsudski. Prawdziwy, bo kopia przedwojenna. - Post vinum lac, czyli kawa z mlekiem. Po prawej  stara dama w żałobnej bluzce z żabotem. A w środku panopek w odcieniach beżu i brązu.

W niebieskim zmierzchu, rozjaśnionym lekką zadymką, przyszłam na plotki do Starychkumpli. Odebrać swój termos o wyglądzie pocisku czołgowego, pooglądać fotografie z jesiennej wycieczki na Śnieżnik. Zobaczyć pierwszego we Wrocławiu kota, który ma własny telefon komórkowy. A cztery  Włóczykije w przykrótkich spodniach i znoszonych polarach usiadły przy stole pod złotą lampą. Przeglądała artykuły i nagrania, nawet nie wiedząc, że schroniskowa atmosfera przerodzi się w patriotyczną. Do cna.

W piekarniku dochodziła pizza, rozkosznie obłożona kolorowymi jarzynami.  W radiu cicho grał Vivaldi. Akurat wychodziłam z kuchni z kubkiem gorącej herbaty i  od razu utknęłam przy drzwiach. - Fotografie w sepii! Na ścianach tak gęsto jak kafelki, wizerunki krewnych Starejkumpeli. - Kto to? - Staremukumplowi zaświeciły się. - Ta w czarnym? Ciocia S. z Baranowicz. W czasie wojny dostała dwanaście lat Syberii za to, że miała sklep rzeźniczy. Wróciła w 1956 i nie chciała mówić o tym, co przeżyła. - Horror - kwitowała. - I to tyle?? - jęknęłam. - Mało!  Ciocia zmarła dwadzieścia lat temu i nikt jej nie nagrał! Bo jak? Jeszcze zmarła tak nagle, uduszona dymem z płonącej lampki.

A to ciocia S. przywiozła ze sobą na Ziemie Wyzyskane jeden portret. Wisiał on teraz w pokoju, dokładnie na przeciwko mnie (z tym, że ja siedziałam, nie wisiałam). Zaintrygował mnie, bo człowiek na portrecie ma bardzo smutny uśmiech. Szczupły facet z wąsem, jeszcze w jakimś starym garniturze. - Wokulski.. - pomyślałam, bo tak go sobie wyobrażam (a czy miał wąsa, tego nie pamiętam). - No, to popatrz, co jest z tyłu - rzekł Starykumpel. - Obraz podklejony mapą carskiej Rosji. - O rety, kto to? - Praprapradziadek Starejkumpeli. Powstaniec styczniowy. Drugi raz w życiu słyszałam, że ktoś ma wśród krewnych powstańca styczniowego. A o tym nie wiadomo nawet, czy wrócił znad Studionnowo Moria, które jest na tej mapie. Słuchałam chyba z rozdziawioną buzią.
 
Starykumpel opowiadał z pasją, a myśmy wszystkie milczały. Tylko komórka zapiała, aż Starzykumple podskoczyli - Niech żyje..! - zakrzyknął komunikat od Sowińca, z którym się, oczywiście, podzieliłam tematem. A Starzykumple znali więcej ludzi, których fotografii tu nie ma i którzy nigdy nikomu nie opowiadali. Jak ta Stara Baba, która milczała  o swoim życiu aż do początku lat 90. Teraz Starykumpel chwycił za telefon i zadzwonił do Starej Baby. O rozmowie z nią marzyłam od pół roku. Ta pani ma za sobą więzienie na Zamku w Lublinie. - Jak ją podejść, by chciała mówić? Zastosowałam swój stary patent. Bo jak mówi przykład Wściekłego Dziadka, muszę dać człowiekowi dużo czasu. Zapewnić, że nie przysłała mnie tutaj Jedna Gazeta. Poczekać z uśmiechem, aż rozmówca się trochę pozłości, tak ogólnie.Także na służbę zdrowia, której ja np. nie reprezentuję.  Opowiei bezradna o mężu, który leży po udarze. Wyżali. Czasem już uszy bolą od głosu w słuchawce. Ale słucham. A na koniec z grubej rury: "Jak PANI mi tego nie opowie, to KTO mi to opowie?!". To zdanie, wypowiedziane z wyrzutem w głosie, działa w 98% przypadków. Dodam: tej Starej Babie musiałam jeszcze powiedzieć, że pączki jej produkcji są doskonałe. Oddałam telefon  w godniejsze ręce. I sięgnęłam po drugi pączek. W tym czasie - ..normalna dziewucha, z plecakiem chodzi.. - przekonywał Starą Babę do mnie Starykumpel - ..i w pantofelkach na wibramie.. - dodałam, mając w pamięci słowa Pani Łyżeczki. Chwila targowania się. Stara Baba przebąkiwała już coś o spotkaniu w górach. - Udało się...! A historie ludzi dopowiedziałą dzieje sprzętów. Jak tego kredensu z Kresów, co w obcym domu poszedł na podpałkę.
 
Zimne powietrze jest po to, żeby w rozgrzanej głowie poukładało się tysiąc pięćset pomysłów. I żeby w tej samej głowie dokonał się sprawiedliwy podział czasu na pisanie i spanie (nigdy zresztą, nie zrealizowany). O czym myśląc, przystanęłam pod wiatą MPK. W miejscu ławki dla ludzi stał.. bałwan ze śniegu. Na głowie zamiast garnka miał bałwan zatkniętą kartkę z bankomatu, a na niej odręczny napis: "Drożyzna. Precz z bandą  Tuska!". Ponad głową bałwana świecił plakat obozu wroga: "Czyny, nie cuda". Normalnie, film niemy.. - Śliczne podsumowanie wątków syberyjskich. Nawet się nie zaśmiałam. Bo zgięło mnie w pół. 
Sosenka
O mnie Sosenka

Tu można kupić moją książkę z blogu: "Gdy świat jest domem": http://sklep.emmanuel.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (40)

Inne tematy w dziale Rozmaitości