Sówka55 Sówka55
831
BLOG

Pamiętnik Myszulka

Sówka55 Sówka55 Rozmaitości Obserwuj notkę 42

 

Rozdział I

Ja czyli kim jestem. Mama, Myszunia i inne rodzeństwo.

 

Nazywam się Myszulek i jestem piękny.

Dlatego też lubię przeglądać się w lustrze.

Moja Mama mówi: „Ale z Ciebie Narcyz, Myszulku”.

Też coś. Magnolie są niebrzydkie, róże smaczne (zwłaszcza liście), ale narcyz!... Mały, nieefektowny. Nie to, co ja.

Moja Mama nie jest Kotem. Nie wiem, jak to się stało. Moja Mama jest Człowiekiem. Zupełnie tego nie rozumiem, jak to się dzieje, że niektóre dzieci Ludzi są Kotami, niektóre takimi samymi jak rodzice (tylko na początku dużo mniejszymi) Ludźmi. Za własne dziecko można uważać nawet Psa, chociaż to bardzo dziwne. Może Ludzie nie mają wpływu na to, co się im urodzi. Chcą mieć same Koty, a urodzi im się Człowiek lub Pies. Hm... Nie bardzo się też nad tym zastanawiam, bo nie warto myśleć o tym, na co się nie ma wpływu.

Mam Siostrę, Myszunię, i ona również jest piękna. Może nie tak bardzo piękna jak ja, ale nie narzekam. Też ma futerko błękitne tabby, chociaż trochę inne prążki niż moje. I ma bardzo ładny tłuściutki brzuszek. Nie zawsze lubi, jak ją gonię i gryzę, ale ogólnie to rozumiem. Ja także nie zawsze mam ochotę, żeby biegać i gryźć.

Nasza Mama nie ma futerka. Szkoda. Na pewno jest Jej z tego powodu bardzo przykro. Na szczęście jest miękka i okrągła (malkontenci nawet mówią, że mogłaby trochę schudnąć, ale ja sam uważam, że to nie jest konieczne).

Mam też inne rodzeństwo. Nie jestem pewien, czy to rodzeństwo rodzone. Malutki, Montuś, Łazik, Mopik i Mopcia czyli Mopięta, a tym bardziej Maksio, nie są wcale takie, jak my z Myszunią, ale z drugiej strony na to patrząc, to Mama jest jeszcze mniej do nas podobna.

Moje ulubione zajęcie to leżenie brzuszkiem do góry. Podobno jestem sybarytą. Nie rozumiem, co w tym złego. Leżenie brzuszkiem do góry jest po prostu wygodne. Wtedy się lepiej myśli. To wcale nie o to chodzi, że Kot tak piękny jak ja pokazuje innym swój brzuszek. To jest oczywiście miłe, że inni to piękno widzą, ale najważniejsza jest sama świadomość harmonii świata. Serenité.

Mama zawsze narzeka, że nie ma czasu się położyć. Zamiast narzekać, niech to po prostu zrobi. Często widzi, jak ja sobie leżę, na dywanie pod stołem albo nawet na podłodze w plamie słońca. Może mnie przecież naśladować. Niech się położy na pleckach, wyciągnie łapki, zakrzywi je troszkę z wdziękiem, jak ja to robię, a jedną, przednią lub tylną, wyciągnie w górę. To bardzo przyjemne.

Niestety moja Mama w narzekaniu jest mistrzynią. Powinna więcej leżeć. Nawet niekoniecznie na podłodze, bo zauważyłem, że na podłodze jakoś nie chce. Może być na kanapie albo łóżku. Istotą nie jest, moim zdaniem, gdzie się leży (może bardziej już z kim, ja na przykład lubię leżeć z Myszunią, bo wtedy sobie myjemy uszki, albo po prostu do siebie mruczymy), ważny jest sam fakt leżenia, a zwłaszcza świadomość leżenia. Świadomość w ogóle jest ważna. Bo jak się nie leży świadomie, to właściwie jakby się nie leżało.

Tak sobie to w ogóle nic nie warto robić. Za to, jeżeli coś się już robi, to trzeba to robić intensywnie. Leżeć, jak mówią niektórzy, na całość. Do utraty tchu. Nie lubię za bardzo nouvelle vague,ale ten tytuł Godardowi wyszedł. „Au bout de souffle”!. To ładnie brzmi. Po francusku się zresztą ładnie mruczy, jak mówi Myszunia, przez Wujka Andrzeja nie bez powodu nazywana Pompadurcią.

Moja Mama, niestety, właśnie nie leży na całość. To jest błąd. Kładzie się na piętnaście minut, wstaje i jest jeszcze bardziej zmęczona. Mogłaby być mądrzejsza! Śpieszą się Psy, dziennikarze i politycy. Co im to daje?!

Psy gdzieś biegną, dyszą potem i dyszą, i śni im się wtedy coś głupiego. Co to za życie?! Gdzie radość życia?! Gdzie jego sens?!

Dziennikarze też. Podobno nie ma nic bardziej niepotrzebnego od wczorajszej gazety (chyba, że ktoś weźmie ją do kuwety zamiast żwirku, tak jak to mądrze robią niektórzy, czytałem w „Kocich sprawach”). Ale przecież gazety sprzed pół roku albo i starsze są dużo ciekawsze! Leżę czasem na takich albo je gryzę. Naprawdę są wtedy i bardziej miękkie, i bardziej interesujące. Pachną też takim miłym domowym kurzem, bo Mama jest za bardzo zmęczona codziennym sprzątaniem, jak mówi, żeby tak stale ścierać ze wszystkiego kurz.

Co ktoś mówił i myślał pół roku temu?! To jest dopiero ciekawe, bo teraz na ogół już mówi, co innego i co innego myśli. Phi! A ja, Myszulek (tak zresztą jak nasz Tata), zawsze myślę to samo!

Nie trzeba mówić, że się myśli, ale myśleć! Zresztą – bez frazesów. Frazesy to właśnie domena polityków. Nie wszystkich, sądzę, że głównie tych, którzy nie mają własnych Kotów, albo mają Koty, ale z nimi nie rozmawiają. Może nie mają czasu?

Hm, pomyślę o tym, jak się obudzę, bo nie znam żadnego Kota, którego Rodzice są politykami.

Cieszę się, że moi Rodzice nie są politykami, dziennikarzami, albo Psami.

Trudno jest pisać pamiętnik w domu, w którym są małe Zwierzęta. Wszystko jedno, czy są to mali Ludzie, małe Psy, czy małe Koty. Wiem dobrze, co mówię, bo Mopięta chodzą mi właśnie po klawiaturze i zasłaniają monitor.

Mopięta to najmłodsze Dzieci mojej Mamy, nie wiem, jak to się stało, ale Mama mówi, że urodziły się w piwnicy. Pewnie Mama nie chciała nam przeszkadzać, bo w domu i tak jest cały czas chaos i hałas. Oprócz Przyjaciół Mamy, którzy są zawsze mile widziani, mówią do mnie czule i z szacunkiem, że jestem wielki, imponujący, niezwykły i tym podobne słuszne określenia, które mi się należą, przychodzą różni inni Ludzie i różne Psy. Rzadko, więc, niestety, jest u nas spokój i cisza!

Od razu widać, że Koty z samej swej istoty (z istoty Kociowatości, jak powiedziałby Husserl, który co prawda zamiast o istocie Kotów pisał o krzesłowatości albo o kolorze pomarańczowym, może to zresztą Heidegger, a nie Husserl, bo na zbyt wielu książkach leżę, żeby je wszystkie zapamiętać), w przeciwieństwie do Ludzi i Psów, są lepiej wychowane, bo chodzą po ulicy lub po ogródku i nie proszone nie wchodzą do naszego mieszkania, chyba, że się je zaprosi.

Mama zaprosiła co prawda w listopadzie parę lat temu Łazika i on już u nas został, ale nazywa go Synkiem, więc może on też jest członkiem naszej rodziny, tylko gdzieś się przejściowo zagubił. Wiem, że różne Stworzenia gubią się podczas wojen albo klęsk żywiołowych. Może właśnie tak było z Łazikiem, może Mama urodziła go poza domem w czasie burzy i on się zgubił! Wyobrażam sobie, że tak mogło być! Nie będę Jej o to pytał, bo chociaż jestem duży, jestem też dyskretny i delikatny! (Uważam zresztą, że każdy ma prawo do prywatności, moja Mama też!).

Domyślam się, że Łazikowi nie było dobrze w tym samotnym dzieciństwie, zanim Mama Go odnalazła i przyniosła do domu, bo on ma tylko jedno oczko. Podobno chorował na koci tyfus. Słyszałem, że w latach czterdziestych dużo Ludzi chorowało na tyfus, pewnie właśnie koci, więc może Łazik też zgubił się po jakiejś wojnie. Ja dużo śpię, więc może tę wojnę po prostu przegapiłem. Co prawda najkrótsza wojna, o której kiedyś czytałem, to była wojna sześciodniowa, ale może zdarzają się krótsze.

Przykro mi, że Łazik nie ma oczka. Może powinienem z tego powodu jakoś Go chronić. Niestety, nie potrafię się opanować i gryzę Go najbardziej z całego Rodzeństwa. To jest silniejsze ode mnie. Zwłaszcza jak Mama się kąpie i nie może wyjść z wanny, wstępuje we mnie demon – po prostu muszę się na Łazika rzucić. Tata mówi, że to konflikt językowy, bo Łazik urodził się w Polsce, a my nie. Ale przecież mamy tych samych Rodziców! Czyżby prawo ziemi było silniejsze od prawa krwi? Ius soli, a nie ius sanguinis?

Sam nie wiem, dlaczego, ale bardzo lubię, jak Łazik przede mną ucieka! Właściwie poza tym Łazik mi nie przeszkadza, ale czy ja zawsze muszę być idealny?

Czy musimy być zawsze dobrzy dla tych, którzy nam nie przeszkadzają?

Podobnonobody`s perfect!

Czyżby?! Ja przecież jestem. Ale chociaż jestem doskonały (to wiem na pewno), to nie zawsze chcę i nie zawsze muszę być przewidywalny. Nawet dla siebie samego.

Będę gryźć Łazika dalej.

Ale nie za mocno!

Sówka55
O mnie Sówka55

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Rozmaitości