spodlasu spodlasu
1958
BLOG

Program 500+ - czy rzeczywiście sukces? Kilka pytań do Ministra B. Marczuka

spodlasu spodlasu 800 plus Obserwuj temat Obserwuj notkę 135


Wczoraj GUS opublikował informacje na temat liczby urodzeń i współczynnika dzietności w 2017 roku. Wynika z nich, że w 2017 roku urodziło się blisko 20 tys. dzieci więcej niż w 2016 roku (w 2017 r. urodziło się 402 tys. dzieci). Współczynnik dzietności wzrósł z 1,36 w 2016 roku do 1,45 w 2017. W roku 2015 wynosił 1,29.

Tuż po opublikowaniu tych wyników minister B. Marczuk zamieścił krótki tweet:

„Wszystkim krytykom 500+ polecam dane GUS z dziś: wskaźnik dzietności w 2017 r. - 1,45. A jeszcze w 2015 wynosił 1.29. Wzrost o 12% w 2 lata. Warto było.” 

Program 500+ to jeden z najważniejszych – z punktu widzenia problemu jaki chce rozwiązać – programów prodemograficznych w Polsce, realizowanych w ciągu ostatnich 25 lat, a nie tylko w czasie rządów PiS. Jest to także jeden z najdroższych programów. Wystarczy powiedzieć, że w latach 2016-2017 kosztował 10 mld Euro (42,6 miliarda złotych). Dla porównania, zapowiadany wczoraj przez Premiera M. Morawieckiego program budowy w najbliższych latach mostów to „jedynie” nieco więcej niż 2 miliardy złotych (bagatela 20 x mniej). Nie dziwi mnie to, że Pan Minister sam chwali program, za wyniki którego jest odpowiedzialny, dziwić może tylko to, że brakuje poważnej, szerokiej publicznej refleksji i debaty nad efektami tego programu. Spróbujmy zatem bliżej, ale i tak w wielkim skrócie, przyjrzeć się temu z czego tak zadowolony jest Pan Minister. 

Czy rzeczywiście „warto było”?

Pan Minister Marczuk tym krótkim „warto było” starał się chyba dokonać oceny, ewaluacji dotychczasowych wyników „Programu 500+”. W takim razie z czego, z jakich efektów zadowolony jest Pan Minister? „Wzrost współczynnika dzietności o 12% w 2 lata”. OK. Ale to dużo czy mało? Jak ocenić ten wzrost, z czym go porównać? To jest pierwszy problem. Gigantyczny projekt mający służyć wzrostowi urodzeń w Polsce nie ma przygotowanych obiektywnie mierzalnych celów na poszczególne lata! W związku z tym nie wiemy czy opisywany współczynnik dzietności 1,45 to wynik zgodny z pewną ścieżką „stopniowych celów” zaplanowaną przez Ministerstwo czy jest może poniżej oczekiwań. Analogicznie wyobraźmy sobie, że GDDKiA dostaje 25 mld zł rocznie i po dwóch latach ogłasza: „zbudowaliśmy 200 km dróg szybkiego ruchu – warto było”. Hmm...50 mld i 200 km? W związku z tym moje pierwsze pytania do Pana Ministra:

Jaki współczynnik dzietności będzie sukcesem w roku 2018 i 2019 a jaki porażką?

Jaki maksymalnie współczynnik dzietności zaplanowano w programie i kiedy ma być osiągnięty?

W tym miejscu przypomnijmy czym właściwie jest „Współczynnik dzietności”. Jest to nic innego jak liczba dzieci przypadających na 100 kobiet w wieku rozrodczym 15-49 lat. Współczynnik poniżej 2,1 w roku oznacza, że rodzi się mniej dzieci (w tym przyszłych dorosłych kobiet) niż żyje obecnie. W związku z tym, że wśród noworodków proporcje urodzeń dziewczynek i chłopców są mniej więcej równe (z lekką przewagą noworodków płci męskiej), dla naturalnego, biologicznego odtworzenia populacji niezbędny jest poziom dzietności w wysokości 2,1. Każdy niższy współczynnik dzietności oznacza, że populacja danego kraju ulega redukcji (przy założeniu braku wpływu migracji a jak wiemy Polska w dalszym ciągu charakteryzuje się ujemnym saldem migracji). Tyle mówi demografia. Biorąc to pod uwagę musimy stwierdzić, że każdy wynik współczynnika dzietności poniżej 2 na pewno nie jest sukcesem, którym można się chwalić – NIE PRZY TAKICH NAKŁADACH FINANSOWYCH! Polska jak najszybciej potrzebuje wyników na tym poziomie (2,1 i więcej) i rozumiem, że właśnie po to wprowadzono program 500+. JEŚLI OKAZUJE SIĘ ŻE JEST ON NIESKUTECZNY TO NALEŻY WPROWADZIĆ DO NIEGO ZMIANY, KTÓRE POZWOLĄ TEN POZIOM OSIĄGNĄĆ. To jest chyba oczywista konkluzja, ale najpierw należałoby określić „ścieżkę dojścia” do planowanego celu!

Czy wzrost urodzeń to efekt „Programu 500+”?

Kolejne zagadnienie to ukryte założenie w wypowiedzi Pana Ministra, sugerujące, że za cały wzrost (i tak skromny) współczynnika dzietności odpowiada „Program 500+”. A to wcale nie jest takie oczywiste – Panie Ministrze. Po pierwsze może to być „naturalne wahnięcie” trendu, z którym już niedawno mieliśmy do czynienia. Na przykład w latach 2005-2010 mieliśmy do czynienia ze wzrostem także na poziomie 12% i – co ciekawe – wówczas (w 2007 roku) R. Giertych, ówczesny lider LPR, chwalił się, że to zasługa wprowadzonego z inicjatywy tej partii „becikowego”. Po 2010 roku ze wzrostu nie było już śladu. A może jednak to nie świadczenia finansowe miały wpływ na zwiększenie „współczynnika dzietności” a poprawa sytuacji na rynku pracy? Kiedy przyjrzymy się stopie bezrobocia rejestrowanego w latach 2005-2009 zauważymy spadek z 19,6% do 10,4% (o blisko połowę!). Z podobną sytuacją mamy do czynienia w latach 2015-2018 (dane za styczeń), kiedy to poziom bezrobocia spadł z poziomu 11,9% w styczniu 2015 do 6,9% w styczniu 2018. Może zatem świadczenie 500+ nie ma decydującego wpływu (moim zdaniem ma przede wszystkim na poziom urodzeń na wsi) na odnotowywany właśnie poziom urodzeń a większy wpływ ma poczucie bezpieczeństwa na rynku pracy, w tym wzrost płacy minimalnej? Czy nie dałoby się zatem tych ogromnych pieniędzy alokować nieco efektywniej aniżeli "sypiąc" wszystkim po równo, w tym także osobom, dla których 500+ do "drobne"?

A jeśli liczba urodzeń zacznie spadać?

Przed miesiącem GUS podał także informacje na temat liczby urodzeń w I kw. 2018 roku...i tu niespodzianka – liczba urodzeń spadła w porównaniu z rokiem 2017. Niewiele bo o 4 tysiące ale jednak. Należy się liczyć z tym, że kolejne lata mogą przynosić coraz gorsze wyniki. Co wtedy? Czy ten tak kosztowny program zostanie utrzymany w dotychczasowej formie? Warto może w tym miejscu zadać pytanie o efektywność tego programu. Jaki był koszt „stymulacji finansowej” jednego urodzenia? Jeśli porównamy punkt wyjścia programu 500+ (czyli rok 2015) z rokiem 2016 i 2017 to zauważymy, że w kolejnych latach urodziło się łącznie około 45 tys. dzieci więcej. Koszt dwuletniego programu to ponad 42 miliardy, czyli, jak łatwo policzyć, urodzenie jednego „dodatkowego” dziecka to około 100 000 zł w każdym roku! Czy to nie jest zbyt kosztowny program? Spróbujmy tę kwotę jaką przeznacza państwo na program 500+ przeliczyć na nowe mieszkania, których dostępność dla młodych ludzi jest jednym z czynników podejmowania decyzji o prokreacji. Jeśli przyjmiemy założenie, że 250 tys. (średnio) to jedno dwupokojowe mieszkanie w Polsce to dojdziemy do wniosku, że za kwotę 500+ można by nabyć 150 tys. mieszkań i podarować je rodzinom, które zdecydowały się na drugie lub trzecie dziecko. W takiej formie, program ten byłby jeszcze mocniej stymulującym gospodarkę impulsem a łączna liczba nowych urodzeń mogłaby sięgnąć stu tysięcy. A takiego właśnie wzrostu potrzebuje polskie społeczeństwo by zachować wzrost gospodarczy i istniejący system emerytalny w jako takiej formie...

Na tych kilku pytaniach do Pana Ministra i wnioskach chciałbym zakończyć.


spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo