W nowej perspektywie będzie jednak trudniej - jesteśmy pod lupą dziennikarzy z Wysp i nie tylko.
Trochę mnie razi tryumfalizm premiera; niepotrzebnie chwali się sukcesem i nawet tam, gdzie faktycznie jest klęska. Faktyczny sukces jest wówczas, gdy obwieszczają go inni. Pojawił się jakiś nawet błąd (może przeoczenie), otóż w kończącej się perspektywie na Wspólną Politykę Rolną mięliśmy 28,5 mld. EURO - nie 26,9 (jak twierdzi premier) - czyli raczej brak sukcesu w tej mierze. Taki błąd (życzeniowy) nie buduje zaufania.
Pamiętajmy też, że mamy niebagatelna składkę do UE, że do absorpcji unijnych funduszy zatrudniono ponad 100 tysięcy nowych pracowników administracyjnych, którzy rocznie kosztują Polskę kilkanaście mld. zł. Ponadto - premier Tusk, by być dobrze przyjmowany na europejskich salonach - podpisał katastrofalny dla Polski pakiet klimatyczny, uprawia nader miękką politykę w stosunku do Niemiec i Rosji, na skutek czego upadają nasze stocznie, mamy rurę blokująca nasze zachodnie porty, nie mamy gazoportu (a już powinien pracować na dużych obrotach) itp, itp...
Dlatego wszystkiego moja radość z nowej unijnej propozycji budżetowej jest umiarkowana. Byłaby o wiele większa, gdyby realizacja tego nowego "Planu Marschalla" - była powierzona kompetentnemu rządowi, a nie dyletantom, jakich nie brakuje w rządzie aktualnym.