Janusz40 Janusz40
2084
BLOG

Odpowiedź na "wzruszający" list córki nauczycielki

Janusz40 Janusz40 Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Jestem też synem nauczyciela (jeszcze przedwojennego), także bratem nauczycielki, także kuzynem kilkunastu innych nauczycieli (obojga płci). Są publikowane różne "listy" od nauczycieli a także (wzruszające) od ich dzieci. Wzruszył mnie bardzo taki list opublikowany  na portalu "Na temat" Zazwyczaj to jakieś kompilacje, czasem zwyczajna nieprawda. Prawdą jest jedynie powojenna bieda, której jako jeden z pięciorga rodzeństwa doświadczyłem aż nadto; byłem rzeczywiście najbiedniejszy w szkole średniej i na studiach, ale zawsze przeświadczony o wysokiej randze nauczycieli w rodzinie. Co ciekawe, nikt ze znanych mi nauczycieli nie zmienił zawodu z powodu niskich zarobków.

Moja Mama wszystkim nam wpoiła zasadę: "Chcesz być kimś w życiu, to się ucz, byś nie zginęła w tłumie, nauka to potęgi klucz, ten wygra kto więcej umie".

Nie jest prawdą, że pochodząc z włościańskiej rodziny nie można było ukończyć studiów; jeszcze przed wojną mój stryj ukończył SGH, o ojcu pisał z szacunkiem "psor" (mam zachowane listy), po wojnie inni stryjowie też. Wprawdzie dziadek i pradziadek byli wójtami (właśnie włościańskimi), ale nie posiadali wielkiego majątku. Mimo wszystko, po wojnie większość progenitury z następnego pokolenia (mojego) pokończyła studia, a już następnego to doktorów i profesorów trudno się doliczyć. Jedna charakterystyczna cecha jednak dominuje - żadne nawet najwyższe wykształcenie w mojej familii nie przłożyło się na sukces finansowy. Ale też nie zabiegano nadzwyczaj o to. Inne rzeczy liczyły się bardziej.

W jednym takim "wzruszającym liście"  córka nauczycielki wspomina, że jej mama - nauczycielka marzyła, że wystartuje w teleturnieju 1 z 10 i za wygraną pojedzie do Wiednia;

Moja ś.p. siostra (nauczycielka właśnie i żona nauczyciela) miała swojego czasu rekord osiągniętych puntów we wspomnianym w teleturnieju 1 z 10, zjeździła dokumentnie całą Europę. Razem z mężem wygrywali w innych jeszcze teleturniejach, ale nie było tam nagród umożliwiających zwiększenie statusu życiowego. Nie jest prawdziwą informacja (też podana w tym liście), że za zwycięstwo w olimpiadach uczeń otrzymywał nagrody pieniężne. Moja córka wygrywała zarówno olimpiady polonistyczne, jak i matematyczne. Teraz też wie o nich dużo ponieważ jako profesor w Instytucie Badań Literackich PAN jest tych olimpiad jurorką.

Wracając jeszcze do Mamy - prowadziła "dom otwarty"; tzn. goście - przeważnie familia (ale nie tylko) mogli przychodzić (i przychodzili) bez żadnego zaproszenia. Nie były to przyjęcia, lecz spotkania towarzyskie, najczęściej brydżowe - herbata i czasem jakieś kruche ciasteczko. Oczywiście, bardziej hucznie obchodziło się imieniny, czy rocznice.

Dość powiedzieć, że bywało, iż na dwa stoliki graliśmy w brydża całą noc.

Nie będąc jednak nauczycielem - czasem dorabiałem sobie wykładami na różnych kursach - już to wykładając matematykę, już to ekonomię. Moje "pensum" (poza pracą zawodową) w porywach przekraczało to inkryminowane nauczycielskie pensum w wysokości 18 godzin. Dworując sobie z "nauczycielskiego przepracowania" naraziłem się wielu członkom mojej nauczycielskiej familii.

Narażam sie dalej; właśnie ten czas na brydżyka, ta możliwość uprawiania turystyki (oczywiście nie w stylu All Inclusive), to największe atrakcje tego pięknego zawodu. Tak prywatnie,  wiele razy z ust nauczycieli to słyszałem...

Janusz40
O mnie Janusz40

Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo