Patryk Dobek cieszy się z trzeciego miejsca i brązowego medalu zdobytego w biegu finałowym na dystansie 800 m mężczyzn. Fot. PAP/Leszek Szymański
Patryk Dobek cieszy się z trzeciego miejsca i brązowego medalu zdobytego w biegu finałowym na dystansie 800 m mężczyzn. Fot. PAP/Leszek Szymański

Sławomir Dobek w szczerym wywiadzie o synu, Patryku Dobku!

Redakcja Redakcja Igrzyska w Tokio Obserwuj temat Obserwuj notkę 5
Kaszub Patryk Dobek ma 27 lat i stał się sprawcą jednej z największych niespodzianek Igrzysk w Tokio. Po zaledwie kilku miesiącach treningu biegów na 800 metrów, został brązowym medalistą olimpijskim na tym dystansie. - Bo Patryk, jak to Kaszub, jest niesamowicie zawzięty, jak coś zaczyna robić, to na dwieście procent. Jest spokojny i równie utalentowany sportowo, co muzycznie – mówi dumny ojciec lekkoatlety, Sławomir Dobek.

Salon24.pl: - Podobno finałowy bieg Patryka na 800 metrów na telebimie oglądała cała wieś?

Sławomir Dobek: - Zorganizowaliśmy Strefę Kibica. Przyszło ze trzysta osób. Tłumy, biorąc pod uwagę, że nasze Osowo zamieszkuje około czterystu ludzi. Były emocje nie do opisania, a po biegu łzy radości. Mnie tak ścisnęło tam w środku, że ze wzruszenia nie mogłem słowa powiedzieć. Z tego wszystkiego serce o mało mi nie stanęło. Do dziś jestem w szoku. Mój chłopak nie tylko stanął na podium, ale przy tym wywalczył pierwszy w historii polskiej lekkiej atletyki medal na 800 metrów! To niewiarygodne! Kiedy o tym pomyślę, mam wrażenie że to piękny sen, z którego zaraz się obudzę!

Polecamy:

Maria Andrejczyk srebrną medalistką w rzucie oszczepem!

Messi powiedział "nie" Barcelonie i świat zatrząsł się w posadach

Syn miał dylemat, czy przestawić się z biegania na 400 metrów i 400 metrów przez płotki, na 800 metrów? Radził się pana co robić?

- Razem z żoną Beatą od początku towarzyszymy Patrykowi w jego sportowej drodze, ale tą kluczową dla swojej przyszłości decyzję, podjął sam. Zaufał panu trenerowi Zbigniewowi Królowi. To ten szkoleniowiec jako pierwszy uwierzył, że syn może być świetny na nowym dystansie i tą wiarą natchnął Patryka. Panu Królowi należą się wielkie słowa uznania, że poznał się na możliwościach syna i w tak krótkim czasie je wyszlifował.

Podobno niewiele brakowało, żeby Patryk zamiast lekkoatletą, został piłkarzem...

- Może nie aż tak, ale ciągnęło go do futbolu. Przez całą podstawówkę grał w szkolnym klubie w Karsinie. To miejscowość oddalona od naszej wsi o 5 kilometrów. Patryk w drodze na trening pokonywał tą odległość biegiem w obie strony. Rzadziej jeździł rowerem. Zresztą, on próbował wielu dyscyplin, aż w końcu, dzięki Bogu, wybrał „lekką”. W gimnazjum zdobył mistrzostwo Polski i ten pierwszy sukces napędził go do pracy. Przekonał, że w biegach może coś osiągnąć. To nie tak jak za moich czasów, kiedy szkoła organizowała zawody lekkoatletyczne raz do roku. U syna odbywały się cyklicznie. W tym czasie w lekką atletykę dzieci zainwestowała Enea. Najlepsi mogli liczyć na to, że zostaną dostrzeżeni przez trenerów, łowców talentów, że wypłyną poza lokalne klubiki. Patryk na przykład trafił do Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego. W tym mieście chodził do liceum i ćwiczył.

Uprawiając sport, syn miał jeszcze czas na jakieś inne zainteresowania?

- Był bardzo spokojnym chłopcem. Nie było z nim żadnych problemów. Domyślam się, że pewnie wszyscy rodzice tak mówią wspominając dzieciństwo swoich pociech, ale w przypadku syna, to prawda. Patryk wracał ze szkoły i zaczynał ćwiczyć grę na trąbce. A gra pięknie. Już mając zaledwie dziewięć lat, został przyjęty do orkiestry dętej działającej przy Ochotniczej Straży Pożarnej w Osowie. Potem z trąbki przestawił się na tubę. Mówił, że w dźwięku wydawanym przez ten instrument jest coś magicznego. Do dziś, kiedy tylko przyjedzie do nas do domu, to gra w orkiestrze. A w Szczecinie gdzie mieszka i trenuje, śpiewa w kościelnym chórze. Ma słuch absolutny. Poza tym, w czasach szkolnych, lubił czytać i bardzo interesował się biologią.

Patryk mówi po kaszubsku?

- Chyba nie, bo w naszej części regionu nie używa się już raczej języka ojców. Ale to Kaszub z krwi i kości. Choć spokojny, to honorowy, pracowity i bardzo ambitny. Konsekwentnie dąży do wytyczonego celu. Przeszkody go nie załamują, tylko jeszcze bardziej mobilizują. Jestem z niego dumny.

Osowo i pobliski Karsin chyba nie mogą się doczekać powrotu brązowego medalisty olimpijskiego?

- Wójt Gminy Karsin organizuje huczne powitanie. Ma być wielka impreza, piknik dla wszystkich mieszkańców. Będzie straż pożarna, grill, imprezy towarzyszące. Tyle tylko, że nie do końca wiadomo, kiedy Patryk przyjedzie do Osowa. Po powrocie z Igrzysk, od razu z lotniska popędzi do rodziny do Szczecina. Bardzo tęskni za córeczką, której jeszcze nie widział na oczy, bo Sofia urodziła się, kiedy był już w Tokio. Przypuszczam, że dopiero kiedy nacieszy się maleństwem, razem z żoną Anastazją zawitają do nas. Jego przybycia nie mogą się już doczekać siostra Anita i sześcioletni brat Konrad, dla którego, zresztą dla nas wszystkich również, Patryk jest bohaterem. A mama Beata już się zastanawia jakie ciasta upiec. Bo Patryk kocha słodkości, chociaż tego po nim nie widać. Nikt by nie pomyślał, że taki „szczypiorek”, tak lubi sobie podjeść...

Rozmawiał Piotr Dobrowolski

Czytaj dalej:

Doczekaliśmy się drugiego Korzeniowskiego. Tomala ze złotem olimpijskim dla Polski!

Lionel Messi odchodzi z Barcelony

Srebro polskich żeglarek w Tokio. Kolejny dzień medalowy na Igrzyskach

Igrzyska w Tokio. Czwórka podwójna kobiet zdobyła srebrny medal

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport