fot. Fundacja Kamili Skolimowskiej
fot. Fundacja Kamili Skolimowskiej

Rocznica śmierci Kamili Skolimowskiej. Przypominamy sylwetkę wielkiej sportsmenki

Redakcja Redakcja Lekkoatletyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
W tym roku obchodziłaby 40 lat i zapewne na swojej ścianie zawiesiłaby niejeden złoty medal. Dziś mija 13. rocznica śmierci Kamili Skolimowskiej polskiej lekkoatletki uprawiającej rzut młotem, złotej medalistki igrzysk olimpijskich w 2000, w Sydney.

Policjantka i sportsmenka

Kamila Skolimowska ur. 4 listopada 1982 w Warszawie. Od dzieciństwa sport był obecny w jej domu. Jej ojciec Robert to znany sztangista, medalista mistrzostw świata i olimpijczyk z 1980. Matkaa Teresa z kolei rzucała dyskiem. 

Ukończyła  Liceum Ogólnokształcące im. gen. Władysława Sikorskiego. Studiowała ekonomię i zarządzanie. W 2005 na UW obroniła pracę magisterską pt. Metody oceny zdolności kredytowej i jej zabezpieczeń. Mało kto wie, że była też policjantką. Od 2004 do 2009 roku pełniła służbę w Oddziale Prewencji Komendy Stołecznej Policji w Piasecznie (woj. mazowieckie), w stopniu sierżanta.

Własną przygodę ze sportem Kamila Skolimowska zaczęła od wioślarstwa (medal mistrzostw Polski juniorów) i podnoszenia ciężarów (brązowy medal mistrzostw Polski seniorów w 1994 w kategorii 59 kg z wynikiem 102,5 kg).

Pierwsze lekkoatletyczne kroki stawiała na boisku warszawskiej Legii, gdzie pod okiem Zygmunta Jałoszyńskiego jej brat Robert trenował pchnięcie kulą. Do trenowania rzutu młotem zachęcił ją wówczas Zbigniew Pałyszko. W wieku niespełna 14 lat zdobyła złoty medal seniorskich mistrzostw kraju ustanawiając zarazem rekord Polski


Polecamy:

Najmłodsza polska mistrztrzyni olimpijska

Startując w wieku niespełna osiemnastu lat na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney dość nieoczekiwanie została mistrzynią olimpijską z wynikiem 71,16 m.

Późniejsze jej starty w igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata nie przyniosły już medalowych sukcesów. Najwyższe, czwarte lokaty zajęła podczas mistrzostw świata w Edmonton (2001) i Osace (2007). Na igrzyskach olimpijskich w Atenach (2004) wywalczyła 5. miejsce, natomiast cztery lata później w Pekinie start w finale zakończyła bez wyniku, paląc wszystkie trzy próby (był to jedyny występ w karierze Skolimowskiej, w którym uległa późniejszej rekordzistce świata – Polce Anicie Włodarczyk).

Jedynie w mistrzostwach Starego Kontynentu udało się jej sięgnąć po medale – w 2002 roku wywalczyła srebro, zaś w 2006 brąz. Jej rekord życiowy – 76,83 m uzyskała 11 maja 2007 w Dosze podczas mityngu Super Grand Prix IAAF. Przez cały okres trwania kariery Kamila była 12-krotną mistrzynią Polski – ostatni tytuł wywalczyła w 2008 roku w Szczecinie.

Niespodziewana śmierć lekkoatletki

Kamila Skolimowska zmarła niespodziewanie 18 lutego 2009 w czasie zgrupowania polskich lekkoatletów w Portugalii. Już wcześniej zasłabła w Pekinie podczas treningu, za co lekarze winą obarczyli "chiński smog". Narzekała też na ból biodra i drętwienie nogi. Później pojawiły się trudności z oddychaniem, lekkoatletka zaczęła też łapać zadyszkę. Lekarze nie wiedzieli, co jest tego przyczyną. Miała być dokładnie przebadana po powrocie do Polski ze zgrupowania. 

Kiedy straciła przytomność wezwano karetkę. Mimo godzinnej reanimacji lekarzom ze szpitala w Vila Real de Santo António nie udało się jej uratować. Dopiero sekcja zwłok wykazała, że przyczyną jej śmierci była zakrzepica. Sportsmenka nie wiedziała, że choruje. W Portugalii zawodniczka uskarżała się na bolącą łydkę, lekarz nie rozpoznał wtedy zagrożenia, i zaordynował masaż. Spowodowało to uruchomienie zakrzepu, który powędrował dalej, w efekcie prowadząc do zatoru tętnicy płucnej i śmierci Kamili. 

Wiadomość o jej śmierci była szokiem nie tylko dla środowiska sportowego. Pogrzeb odbył się 26 lutego 2009. Mszy świętej koncelebrowanej w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie przewodniczył biskup Tadeusz Płoski. Prochy Kamili Skolimowskiej spoczęły w grobie przy Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie (kwatera C29-tuje-6). Na tablicy nagrobnej została wypisana inskrypcja: Odchodzimy wtedy, kiedy lepsi już nie możemy być. 

Najważniejszego medalu nie ma w domu

Kamila Skolimowska mieszkała pod koniec swojej kariery na warszawskiej Pradze Południe. Obecnie mieszkają tam jej rodzice. Teresa Skolimowska pielęgnuje pamięć o córce.

Mieszkanie pełne jest pamiątek po sportsmence. Ściany jednego z pokojów zawieszone są zdjęciami i półkami z pucharami. Wiszą też dwie tablice z medalami. Na jednej są trofea ojca Kamili Roberta Skolimowskiego. Na drugiej medale córki. Nie ma tylko tego najważniejszego, złotego medalu z igrzysk w Sydney w 2000 roku. „Ile on dla niej znaczył!”, mówi mama najmłodszej polskiej złotej medalistki olimpijskiej. - Kupił go od nas Polski Komitet Olimpijski i przekazał do Muzeum Sportu. Pieniądze przeznaczyliśmy na Fundację imienia Kamili Skolimowskiej. Dzięki temu udało nam się pomóc już bardzo wielu sportowcom. Mam nadzieję, że Kama nie miałaby o to do nas pretensji - mówi "Vivie" Teresa Skolimowska. 

Matka Skolimowskiej: Mam żal do lekarzy

Matka sportsmenki ma dziś żal do lekarzy, że nie kiedy pojawiły się pierwsze dolegliwości, nie powiedziano jej, jakie badania powinna zrobić. - A przecież wiadomo, że miała nadwagę, brała tabletki antykoncepcyjne, dużo trenowała, latała samolotami, nurkowała, co było jej wielką pasją. I z tego wszystkiego nikt nie wyciągnął wniosków - mówi Teresa Skolimowska. 

Dopiero polski lekarz, który miał przyjąć Kamilę na oddział w szpitalu po jej powrocie z Portugalii po opisie objawów postawił diagnozę, że to może być zator. - Kazał mężowi dzwonić do trenera, żeby przekazał tamtejszym lekarzom, żeby podali jej zastrzyki z aspiryną. Ale było już za późno...

Sportsmenka w chwili śmierci miała 26 lat. Miała wiele marzeń. - Chciała być najlepsza. Znów sięgnąć po olimpijskie złoto. Potem założyć z Marcinem rodzinę. To miał być zupełnie niesportowy etap. Kupiła działkę, żeby budować dom. I żartowała: „Musisz, mamusiu, dbać o swoje zdrowie, bo chciałabym, żebyś pomogła mi dzieci wychować”. A tymczasem zamiast tego muszę odwiedzać ją na cmentarzu. Zawsze, gdy do niej idę, myślę, że to nie tak powinno być. Że nie w tym miejscu ją odwiedzam, w którym powinnam - mówi Teresa Skolimowska. 

ja

Czytaj także:

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport