Co o tym sądzicie?
4 000 000 000 000 000 km. Cztery kwadryliony kilometrów dzieli rzekomo odkrytą małą gwiazdkę z dwoma planetami wielkości Jowisza od Ziemi. Zastanawiam się bardzo jak ten fakt skwalifikować w rozumieniu odkrycia naukowego. Czy chodzi o to, żeby stwierdzić, że wokół innych gwiazd, także występują planety, czy jest to ewidentne stwierdzenie, że cztery i pół tysiąca lat świetlnych od nas znajduje się taka, a nie inna gwiazda i takie, a nie inne planety. Tym następnym, co ciśnie się kolejnym zapytaniem jest, jak rozumieć ten głośno podjęty przez media sukces? Na czym on polega? Czy jest to wyczyn czysto instrumentalny, czy także poprzedzony poważną teorią, z której wynikałoby jakieś prawo uzasadniające występowanie planet wokół innych gwiazd. Czy powyższe odkrycie w jakiejś mierze pogłębia wiedzę o naszym Układzie Planetarnym albo odwracając, czy wiedza o naszym Układzie Planetarnym w jakiś sposób nałożyła się na sam fakt przewidzenia innych układów planetarnych? Jaki jest współczesny stan wiedzy o istocie układów planetarnych, dających się wywieść z aktualnych możliwości fizyki?
Pytania te postawiłem, chcąc sprowokować zacnych Przyjaciół skupionych wokół blogu pana Eine oraz jego samego, do próby podyskutowania wokół naiwnego pytania: Jaką rzeczywistą funkcję mogą spełniać choćby nasze planety względem Słońca? Czy obiegają one Słońce, związane z nim jedynie siłami grawitacyjnymi, czy także związki te są głębsze? Co by się stało, gdyby założyć, że w jakiś to sposób, planety naszego Układu przestały istnieć? Jakie miałoby to znaczenie dla procesów przebiegających, a składających się na istotowość naszej gwiazdy dziennej? Powyższe pytanie można zastąpić pytaniem ogólniejszym, a mianowicie takim: Czy mogą istnieć gwiazdy o spokojnym trybie bycia, czyli świecące równomiernie, nie będące w związku z istnieniem planet?
Analizując związek naszego Słońca z planetami, daje się zauważyć pewne dziwne zbieżności. Wszyscy wiemy, że Słońce nasze jest ciałem mielącym się. Wynika to stąd, że warstwy równikowe przemieszczają się z prędkościami znacznie wyższymi względem warstw wokółbiegunowych. Rozpatrując promień geometryczny takiego mielącego się obiektu, okazuje się, że jest on krzywą, która wychodząc od środka Słońca kończy się czymś na podobieństwo stycznej odwewnętrznej z okręgiem obrazującym powierzchnię Słońca. Kiedy zwróci się uwagę na ten fakt, okazuje się, że obrazuje on zmianę nachylenia orbit obrotowych planet, których rozrzut tegoż nachylenia przebiega od prostopadłych aż do leżących względem płaszczyzny obiegowej planet wokół Słońca (np. Uran ma oś obrotu leżącą, a co bardzo zbiega się z faktem, że należy on do planet końcowych naszego Układu). Kiedy przełożyć prędkość kątową na prędkość liniową odkładaną na promieniu Słońca od środka na zewnątrz, jest jasne, że ta prędkość wzrasta. Kiedy porównuje się prędkości obrotowe poszczególnych planet, to okazuje się, że planety bliskie Słońcu rotują wolno, natomiast planety dalsze, a szczególnie od Jowisza począwszy są wysokoobrotowe. Ten zaś fakt wskazywałby na to, że każdej z planet przysługuje swoista odpowiedniość względem dynamiki Słońca, a co daje obraz zależności taki, że planety współuczestniczą w organizacji przebiegu procesów na Słońcu w odwrócony sposób: najbliższe masywne odnoszą się do warstw najgłębszych, zaś te zwane gazowymi zdają się być związane ze średnimi i górnymi warstwami naszego Słońca. Kiedy zwrócimy uwagę, że gęstość Słońca maleje od środka ku powierzchni, to w odniesieniu do planet w zupełnie podobny sposób maleje ich średnia gęstość. Przypadek to czy prawidłowość?
Chciałbym zachęcić Kolegów do przeanalizowania tej niniejszym opisanych spostrzeżeń, jakie mi się przydarzyły. Ośmielam się zachęcić także i do tego, aby Panów opuściło przywiązanie do ich specjalności, co motywuję tym, iż współczesna fizyka nie jest dziedziną, w której teorie poszczególnych zjawisk uniemożliwiają wymianę poglądów. Uważam, że zagadnienie relacji gwiazda-planety warte jest porównania z relacjami jądro atomowe-cząstki elementarne. W opisanej sprawie moja hipoteza jest taka: każda „spokojna” gwiazda musi być układem planetarnym. Brak układu planetarnego ujawniać się musi w postaci tej, że gwiazdy samotne muszą być pulsacyjne. Pulsacyjność może dotyczyć stadium początkowego lub końcowego, ale zawsze takiego, w którym gwiazda nie posiada układu zewnętrznego, który równoważyłby jej zachowania. Gdyby tak było, to ostatnie odkrycie albo pachnie sensacyjką nie opartą na jakiejkolwiek teorii, a zmierzające do zwrócenia uwagi świata na niezwykły „wyczyn” naukowy, albo warte jest analizy podobnego typu jak tą, którą zaprezentowałem, a być może z podobnej wyszedł odkrywca nowego układu planetarnego.
O ile nie uda mi się zaprezentować Państwu ideogramu dotyczącego mojej charakterystyki Układu Planetarnego, to bardzo proszę jest on do wglądu jako rysunek nr 10 w moim III wykładzie szczegółowym, część V na www.sheller.pl.
Stanisław
Sądzę,że akurat w moim przypadku mam wszystkie cechy zodiakalnej Wagi.Jednak z małym wyjątkiem: nie znoszę stanów chwiejnych, ani w nauce, ani w przyjaźni. Mój blog uzupełniający:"Między Bogiem a prawdą".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura