VII / 3 Istnienie a obecność w kontekście pytania: Co to jest Jest?
Część III.
U wszelkiego początku jest Jest*.
Uwagi wstępne.
Niniejszym rozważania nasze wkraczają w najtrudniejszą fazę, bo w obszar dotąd myślą badawczą niepenetrowany. Przedmiotem naszych dociekań będą zależności między obecnością a Istnieniem, zaś specjalną wagę położymy na analizę orzecznikowo brzmiących „jest” i „Jest”. Ponieważ brzmienie foniczne „jest” i „Jest” przebiega identycznie, a znaczenia są bardzo odmienne, „Jest” istnienia będziemy pisać dużą literą oraz z dodawanym znakiem „*”. Znak ten umożliwi nam identyfikację ”Jest” istnienia szczególnie wtedy, kiedy zdarzy się nam zaczynać zdanie od „jest” lub „Jest*”. Jeżeli wypadnie nam zaczynać zdanie od „jest”, wtedy będziemy stosować nawias „( jest)”.
Wszystko, co będziemy omawiać, będzie dotyczyło nieznanych teoriopoznawczo faktów, a wyrażane będzie w Języku Polskim. I choć wielu naszych rodaków jest przytomnych niezwykłych możliwości dystynkcyjnych i ornamentujących naszego Języka, przez co wspaniale oddaje on zależności znaczeniowo-semantyczne, to w nauce światowej mowa nasza polska do cenionych nie należy. Bardzo pragnę, aby przedkładanymi Czytelnikom rozważaniami przyczynić się do tego, aby wreszcie sensów najcenniejszych poznawczo szukano w pojęciach wyprowadzonych z polskiego brzmienia moich myśli. A więc i języka myśli moich Czytelników.
1.O metryce Ostateczności.
Gdyby na początku nie było Jest*, to nie byłby możliwy także początek jest. Nie może być bowiem tak, aby początkiem czegokolwiek (co jest) mogło być nic. Nic, to brak jest i Jest*. Zatem Jest* nie może podlegać początkowi, ponieważ przy takim założeniu unieważniamy logiczny sens tezy postawionej za wyjściowy aksjomat. Zakładając istnienie, jako Jest*, za początek, spełniamy najelementarniejszą oczywistość ontyczno-logiczną: nie może wystąpić następstwo bez poprzedzenia przyczyną. Wywiedlność obecności czegoś wymaga istnienia Czegoś. Zatem Jest* musi polegać na Istnieniu , a jest - na obecności.
A teraz przepiszmy powyższą treść uwypuklając postawione twierdzenia.
1. Gdyby na początku nie było Jest*, to nie byłby możliwy także początek jest.
2. Nie może być bowiem tak, aby początkiem czegokolwiek (jest) mogło być nic.
3. Nic, to brak jest i Jest*.
4. Zatem Jest* nie może podlegać początkowi, ponieważ byłoby to w niezgodzie z sensem logiczności, jako nie dopuszczającej mylenie znaczeń i desygnatów. Uznając Jest* za początek różnorodności, nie możemy tegoż Jest* odnosić do uzależnienia od innego początku, ponieważ dokonalibyśmy zniszczenia Jest* na rzecz innego Jest*. Z założonego Jest* uczynilibyśmy jest pochodne i byłby to pusty logicznie krok rozumowania.
5. Zakładając istnienie jako Jest* za początek, zadość czynimy elementarnej oczywistości logiczno-ontycznej: nie może wystąpić następstwo bez – i przed przyczyną.
6. Wywiedlność obecności czegoś wymaga Istnienia Czegoś.
7. Zatem Jest* musi polegać na Istnieniu, a jest – na obecności.
Treścią punktów 1-7 przedkładamy kosmologiczną metrykę Ostateczności. Jeżeli metryka jest poprawna, to musi z niej wynikać sens wszystkiego, co stanowi o istocie Człowieka i o istocie tego, co może być przedmiotem jego ciekawości.
Ostateczność Jest* maksymalnością nieograniczoną przez swoje istnienie w podwójnym znaczeniu: Jest* generatorem wszystkiego ,o czym daje się twierdzić, że jest, a jednocześnie sama Jest* w ten sposób, iż ma zdolność tworzenia obiektów zdolnych do jaźni aktywnej poznawczo ,jak człowiek posiada fenomenalną możliwość kierowania swej uwagi poznawczej na się, na otoczenie zewnętrzne, ale i na Swoją Przyczynę. I w tym ostatnim akcie ,to Jest* Ostateczności, przez człowieka, nakierowuje się Samo na Siebie. Człowiek: moment Ostateczności: pyta o jest, obserwując otoczenie i pyta o Jest* przyczyny wszystkiego wraz z sobą.
Uważny Czytelnik winien postrzec, że niniejszym przedkładana metryka Ostateczności uprzedmiotawia Jest* i jest i jakby łamiąc naukowy i pospolity rozsądek, omija tak znane , jak i uznane za zasadnicze, pojęcia jak „ materia, energia, masa, wszechświat itp. i nie odwołuje się do niczego, co nazwane. I na tym polega prawdziwość tej metryki: ludzka świadomość zaczęła się bowiem od umiejętności zwerbalizowania obecności momentów Ostateczności i oznaczyła je pamięciowo-doznaniowym znacznikiem „jest”. W tym akcie uprzytomnienia jest rzeczy zaszło rozdwojenie sensu jest, ponieważ wyłonił się orzecznik o byciu rzeczy. (jest )tkwiące w obecnościach rzeczy i samopostrzeżeniu się obecności człowieka i jest wynikłe z uprzytomnienia ich spostrzegania zmysłowego i myślnego utworzyły aporię: jest orzekające i jest przedmiotowe. (jest) jako podpadnięcie czegoś pod spostrzeżenie zmysłowe i podpadnięcie pod postrzeżenie myślowe, to powstanie orzecznika, zaś jest tkwiące w obecności momentów Ostateczności, a więc obiektów fizykalnych i myślanych polega na samych ich obecnościach i te obecności nazywamy bytami, popełniając ogromne przeoczenie. Nie zauważamy, że podświadomie przetransformowujemy sens jest na sens byt. W tej nieuświadomionej operacji pojęciowej z orzecznika czynimy podmiotowy byt, a z tak powstałych bytów przez ich nazwania, powołujemy istnienia, nie zauważywszy, że są to tylko obecności. Istnienie nie polega na tym samym, co obecność(!).
Współczesna wiedza ludzka zawiera „99,99%” aktów poznawczych zwerbalizowanych nazwowo i jeden orzecznik „jest”, którym spajamy prawdziwość sądów o pojęciach i momentach zjawiskowych Ostateczności. Zwerbalizowane sensy znaczeń innych niż nazewniczych są tylko przekształceniami nazw niezbędnymi do wyrażania dookreśleń pomocniczych. Z powyższego to względu logicznie grzęźniemy zawsze wtedy, kiedy „materiał” obiektów poznania zderza się (lub znosi) z „materiałem” pojęciowym. Do momentu odkrycia właściwości uranu, świadomość ludzka szukała przedmiotowej natury w obiekcie fundamentalnym substancjalnie. Właściwości uranu ujawniły, że w przyrodzie nie ma realizacji istnienie cząstkowe: obiekt jawny losowo mikrokosmicznie okazał się niemożliwy. Do tej pory nikt nie zdołał z tego faktu wyciągnąć właściwych wniosków. Mechanika kwantowa i teoria względności powstały jako dwie doraźne próby ratowania atomistycznej świadomości ludzkiej na dwa odmienne sposoby. Że są to tylko próby, dowodzi ich nieuzgadnialność logiczna. Za to wielkiemu przyśpieszeniu uległy manipulatywne umiejętności podglądu przyrody. Tak powstała potężna asymetria między tym, co potrafimy, a tym, co rozumiemy.
Zlikwidowanie rozdźwięku między umiejętnościami, a ich przytomnością rozumową jest obecnie naszą największą ludzką potrzebą ,byśmy nie zginęli z własnej ręki, nad którą umysł nasz przestał panować. Wyprowadzenie metryki Ostateczności, jako wprowadzenie jej do naszej człowieczej świadomości, jest celem tego sprawozdania.
Tym, co pozostało nam teraz do wykonania, to przeprowadzić stosowne dowodzenia poszczególnych wyartykułowań, których jest siedem. Ponieważ będzie to wspólne z Czytelnikami wkroczenie w tajemnice najgłębsze Ostateczności, chcemy tę część naszych rozważań zamknąć, aby w nowym wykładzie zacząć już rozważania uszczególniające postawione tezy. Zatem przerwa niech posłuży nam na oswojenie się z tym, co niniejszym zostało powiedziane i nabraniu wiary i sił dla ciągu dalszego.
Ciąg dalszy wznowimy tytułem:
: „Siedem aspektów metryki Ostateczności”.
Serdecznie zapraszam za kilka dni.
Stanisław Heller. (www.sheller.pl)
Sądzę,że akurat w moim przypadku mam wszystkie cechy zodiakalnej Wagi.Jednak z małym wyjątkiem: nie znoszę stanów chwiejnych, ani w nauce, ani w przyjaźni. Mój blog uzupełniający:"Między Bogiem a prawdą".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura