Wczoraj odbyła się w Waszyngtonie tradycyjna kolacja Alfalfa Club. Na tym corocznym spotkaniu zbiera się stołeczna elita, z prezydentem Stanów Zjednoczonych na czele. Mimo naturalnej więzi łączącej przedstawicieli elit, kandydaci republikańscy starają się podczas tych prawyborów za wszelką wykazać jak niewiele mają wspólnego z establishmentem.
Newt Gingrich, którego notowania przed wtorkowym prawyborami na Florydzie, wyraźnie spadły, stara się zmobilizować elektorat poprzez kreowaniem się na kandydata antyestablishmentowego. Wyborcy słuchający tych zapewnień mogą być nimi skonfundowani, choćby z tego powodu, że outsiderem nazywa się kandydat, który blisko połowę życia spędził w Waszyngtonie. Faktem jest natomiast, że w porównaniu z Mittem Romneyem, były speaker Izby Reprezentantów zebrał o wiele mniej zgłoszeń o poparciu od aktywnych lub emerytowanych polityków. Wielu obecnych kongresmenów obawia się, że nominacja Gingricha na kandydata Grand Old Party zagrozi ich szansom na reelekcję w listopadowych wyborach. Władze Partii Republikańskiej są również zaniepokojeni przedstawioną kilka dni temu przez Larry’ego Sabato, znanego analityka politycznego, mapą rozkładu poparcia głosów elektorskich w poszczególnych państwach. Według niego w przypadku gdyby doszło do starcia Baracka Obamy z Gingrichem, głowa państwa ma niemal zapewniony ponowny wybór, dysponując już teraz głosami 303 elektorów (przy 270 głosach potrzebnych do zwycięstwa) Gingrich otrzymuje zaś 181 głosów poparcia i może wzbogacić się w najbardziej optymistycznym dla siebie wariancie (tzn. przy zwycięstwach we wszystkich stanach, w których wg badań rywalizacja między kandydatami będzie wyrównana) o kolejne 54 głosy, co oczywiście nic mu nie da w kontekście walki o zwycięstwo. Mapę Sabato nazwał Newt-Mare (gra słów, pochodzących od imienia kandydata i wyrazu „nightmare” – koszmar). Gingrich stara się dać temu odpór mobilizując poparcie ruchu Tea Party, który w znaczny sposób przyczynił się do odzyskania przez GOP większości w Izbie Reprezentantów ponad rok temu (choć w kilku przypadkach desygnując poprzez prawybory bardziej konserwatywnych kandydatów osłabił szanse szczególnie na odzyskanie tej większości również w Senacie). Nieoficjalnym surogatem (kimś, kto występuje w imieniu kandydata, a nieoficjalnym ponieważ nie udzieliła mu ona jeszcze oficjalnego poparcia) została nieformalna przywódczyni ruchu Sara Palin. Dzisiaj poparcia Gingrichowi udzielił zaś Herman Cain, jeszcze trzy miesiące temu był liderem sondaży dla Republikanów, zaś we wtorek wygłaszał odpowiedź Tea Party na orędzie o stanie państwa prezydenta Obamy.
http://www.youtube.com/watch?v=Lqpaj4q-tzs
Od związków z establishmentem próbuje dystansować się Mitt Romney. Choć tak jak w przypadku Gingricha jest to trudne. Jego główny rywal wypominał mu nawet podczas jednej z debat, że nie został zawodowym politykiem tylko dlatego, że w 1994 r. przegrał walkę o miejsce w Senacie z Tedem Kennedym. Faktem jest natomiast, że Romney jest bliższy dla wielu członków elity GOP. Poparło go około 1/4 członków republikańskiej delegacji w Kongresie. Romney ma również o wiele więcej surogatów (wśród których w ostatnich dniach najaktywniejsi są: senator John McCain, gubernator New Jersey Chris Christie oraz kongresmen z Utah Jason Chaffetz). Podczas ubiegłorocznego spotkania z członkami Kongresu Romney zapowiedział, że „nie skompromituje” ich. Wielu członków Izby, głownie tych, którzy sprawują pierwszą kadencję, czuje, że ich pozycja w listopadowej elekcji będzie bezpieczniejsza jeśli nominatem zostanie Romney.
Żadnego możliwości posądzenia o bycie członkiem establishmentu nie ma Ron Paul. Całe jego przesłanie do wyborców opiera się o zakwestionowanie istniejącego status quo. Świadczy o tym fakt, że w ciągu dwóch dekad służby w Kongresie zaledwie cztery z 620 propozycji ustawowych, których był autorem, były głosowane podczas posiedzeń Izby, a tylko jedna z nich nabrała mocy prawnej.
Z jednym z artykułów poświęconych sporowi pomiędzy republikańską bazą a elitami partii można zapoznać się tutaj.
Sprawy finansowe: kampania Romneya na Florydzie wydała pięć razy więcej niż Gingricha. Jeśli chodzi o Super Pac-i to na ataki na Gingricha wydano prawie 16,5 mln dolarów, ponad cztery razy więcej niż na Romneya.
Kolejne badania potwierdzają przewagę Romneya przed wtorkowymi primaries w Sunshine State. W sondażu NBC News/Marist: Romney ma 42% (15 pkt. proc. przewagi nad Gingrichem), zaś badanie Miami Herald/Mason-Dixon daje mu 11 pkt. proc. przewagi (42% dla Romneya), a wg Rasmussen Reports 16 pkt. proc. (Romney-44%).
Inne tematy w dziale Polityka